Przeskocz do treści

mal. s. Marcelina Jachimczak CSCIJ

(...) Na świecie nie ma nic większego nad Jezusa Chrystusa, a w życiu Jezusa nic nie ma większego nad Jego ofiarę na krzyżu, na którym zamierającymi wargami wymawiał słowa: Wykonało się. Stąd i w życiu naszym nic nie powinno być tak uroczyste, a równocześnie tak codzienne jak rozważanie tej wielkości, to jest tej krwawej tajemnicy odkupienia, przez którą odrodziliśmy się do łaski i odzyskaliśmy utracone prawa do życia. Będzie więc rzeczą sprawiedliwą i godną, byśmy coraz więcej i coraz częściej wczuwali się w mękę Pana Naszego Jezusa Chrystusa, szli za Nim krok za krokiem w Jego drodze krzyżowej, a w ten sposób stali się godnymi uczestnikami Jego tryumfalnego zmartwychwstania.

Czymże zatem jest ta droga krzyżowa, którą z największą miłością Pan nasz znaczył Krwią swoją Najświętszą i którą zakończył wołaniem wielkim na wysokości Krzyża?

Materialnie wzięta Droga Krzyżowa jest tą przestrzenią, którą Jezus Chrystus, Bóg-Człowiek, przeszedł z ciężarem krzyża od pałacu Piłata aż do szczytu zwanego Kalwarią czyli wzgórzem Trupiej Głowy, gdzie został ukrzyżowany i skonał skłoniwszy miłosiernie głowę ku grzesznej ludzkości.

Istotnie zaś droga krzyżowa i zakończenie jej na krzyżu jest streszczeniem całego życia Jezusowego i dokonaniem dzieła odkupienia całej ludzkości, z wylaniem ostatniej kropli Krwi Najświętszej i otwarciem Serca Boga w niepojętych Jego zmiłowaniach.

Nie ulega wątpliwości, że tą drogą krokiem i duchem szła najboleśniejsza Matka Jezusowa, Współodkupicielka rodzaju ludzkiego, a z Nią i za Nią szli Apostołowie i uczniowie Pańscy, uzupełniając mękę Jezusa w ciele swoim i przyswajając sobie jej zasługi. A z biegiem czasu pod wpływem pobożności szli tą drogą wierni wszystkich stanów, uwielbiając krwawe ślady i rozważając nieskończoną miłość Boga ku nędznemu grzesznikowi, podróżującemu po tej ziemi wygnania i płaczu.

Nie wszyscy jednak mogli zwiedzać miejsca święte i iść za Zbawicielem po Jego bolesnej drodze. Więc już w średniowieczu poczęto w kościołach lub na innych miejscach urządzać kapliczki, krzyże, rzeźby i obrazy przedstawiające sceny tej drogi według sposobu, na jaki się zdobywała ówczesna pobożna wyobraźnia i sztuka. Błogosławiony Alwarus z zakonu św. Dominika po powrocie z Ziemi świętej był pierwszym, który odtworzył sceny drogi krzyżowej, umieszczając je w kapliczkach klasztoru zwanego "Scala coeli" - drabiną do nieba. Za jego przykładem synowie św. Franciszka, którym od roku 1312 powierzoną została tak zwana Custodia, czyli straż nad Ziemią Świętą, i którzy sami albo z wiernymi przebiegali miejsca naszego zbawienia, zaprowadzili w Europie i w innych miejscach stacje drogi krzyżowej. W początkach tak liczba jak i porządek stacji nie były ustalone, dopiero w XVII wieku znajdujemy je uszeregowane tak, jak je dzisiaj pobożność wiernych odprawia.

Historycznie droga krzyżowa razem z ukrzyżowaniem i śmiercią Zbawiciela obejmuje czas od trzech czy czterech godzin i przestrzeń jednego kilometra. Oprócz wydarzeń opowiedzianych przez Ewangelistów, jak skazanie, objęcie krzyża, wymuszona pomoc Cyrenejczyka, płacz niewiast, obnażenie Ofiary, przybicie do krzyża i ukrzyżowanie, otwarcie przebitego Serca i złożenie z krzyża, pobożność wiernych chciała widzieć Najboleśniejszą Matkę towarzyszącą w drodze i idącą na spotkanie Syna, następnie Weronikę ocierającą chustą Najświętsze Oblicze i wreszcie potrójny upadek Zbawiciela pod ciężarem krzyża. Te fakty razem zestawione tworzą zespół czternastu stacji i są jakby pośrednimi punktami drogi, która się kończy ukrzyżowaniem i śmiercią Jezusa, najwyższym szczytem bólu i zmiłowań Pana.

Dogmatycznie rozważana Droga krzyżowa kładzie nam przed oczy tajemnicę odkupienia przez ofiarę krzyżową, przedstawia nam Hostię i Kapłana podniesionego na krzyżu i równocześnie przywołuje na pamięć wszystkie środki i skutki naszego usprawiedliwienia i zbawienia. Głównym punktem jest Jezus Chrystus ukrzyżowany, którego znać, kochać i naśladować jest essencjalną koniecznością naszej podróży do Boga. Kto nie idzie tą drogą, nie może osiągnąć zbawienia. Jezus Chrystus jest bowiem drogą, prawdą i życiem, kto zbacza z tej drogi, odchyla się od prawdy, kto nie żyje tym życiem, sam staje się przyczyną swego wiecznego potępienia.

Droga krzyżowa w swoim ćwiczeniu jest donośnym wołaniem, że koniecznością jest naśladować Jezusa Chrystusa: Kto chce iść za Mną, niech zaprze samego siebie, weźmie swój krzyż codziennie, i niech idzie za Mną, niech niesie krzyż nie inny, tylko taki, jaki dla naszego zbawienia niósł i uświęcił Krwią swoją Pan nasz, Jezus Chrystus.

Jeśli wreszcie Drogę krzyżową rozważymy liturgicznie czyli jako pobożne ćwiczenie i kult męki Pana naszego oraz współczucie dla Jego Bolesnej Matki, to z tych względów drogę krzyżową należy bardzo zalecać. Według Breve Ojca Świętego Benedykta XIV Droga krzyżowa jest jednym z głównych środków zbawienia, bo jej mocą grzesznicy wracają na drogę do Boga, oziębli zapalają się gorliwością, a sprawiedliwi utwierdzają się w doskonałości. Nic więc dziwnego, że Droga krzyżowa odbiera taką cześć i że tak wielką liczbę dusz pociąga do miłości Jezusa Chrystusa. Droga krzyżowa była ustawicznym ćwiczeniem św. Benedykta Labre. Św. Leonard a Porto Maurizio był wielkim jej apostołem; uprawniony i obdarzony specjalną władzą przez Stolicę Świętą, gdziekolwiek mógł, zaprowadzał Drogę krzyżową i osobiście pobłogosławił ponad sześćset erekcji. Zapalony świętą myślą, by w miejscu, gdzie tylu świętych męczenników dało świadectwo wiary Chrystusowi, także męka i śmierć Zbawiciela miała swoich publicznych czcicieli, na mocy pozwolenia Ojca Świętego Benedykta XIV w roku 1750 zaprowadził drogę krzyżową w Koloseum.

Z natury tego świętego ćwiczenia wierni przyswajają sobie owoce Krzyża, bo gdy sercem skruszonym rozważają mękę Chrystusa i boleści Jego Matki, sami utwierdzają się w wierze i w cnotach i rozdzielają owoce zbawienia duszom cierpiącym w czyśćcu.

Z tych rozważań zrozumieć możecie, (...) co oznacza Droga krzyżowa obrazowo. Wystarczyłoby przytoczyć te miłością rozpalone teksty, w których św. Paweł zapewnia, że jemu "żyć jest Chrystus, że nie rozumie nic innego jak Chrystusa i to Chrystusa ukrzyżowanego, że niech dalekim będzie od niego w czymkolwiek innym się chlubić, jak tylko w krzyżu Pana naszego Jezusa Chrystusa". W całej teologii chrześcijańskiej nie ma nic tak wymownego, co by nam tak żywo wyraziło w oczach, i w umyśle, i w sercu ohydę grzechu, jak męka Pana naszego Jezusa Chrystusa. Nigdzie też lepiej nie poznajemy kary potępienia wiecznego, jak pod krzyżem w świetle wylanej Krwi Syna Bożego. Nigdzie też dobitniej nie wstrząsa duszy cena łaski i uczestnictwa w życiu Boskim, jak pod cieniem krwawego krzyża. Ci bowiem, którzy adorują Ukrzyżowanego i skruszeni kochają, choćby byli łotrami, stają się usprawiedliwieni - "Dziś ze mną będziesz w raju".

Na czole każdego chrześcijanina, a tym więcej na czole zakonnika jest wyryty znak krzyża i niezatarty charakter, w którym wyznaje, że jest uczniem Chrystusa Ukrzyżowanego. Stąd na uczniu ciąży jedyny i uroczysty obowiązek naśladowania Mistrza: "Kto chce iść za Mną, niech zaprze samego siebie, weźmie swój krzyż codziennie i niech idzie za Mną". Dlatego naśladowanie Chrystusa niosącego krzyż jest także naszą drogą, od której zależy nasze zbawienie. Obowiązek naśladowania Zbawiciela na drodze krzyża ciąży na nas nie tylko obrazowo, lecz narzuca konieczność praktyki. (...)

Droga Chrystusa jest tą drogą ciasną i wąską, przez którą każdy przejść musi, jeśli pragnie wejść do Królestwa. Na tej drodze trzeba się wyzuć ze starego człowieka, a odziać się w nowego według wzoru Chrystusa. Na tej to drodze trzeba umrzeć dla grzechu i rzeczy świata, wzgardzić bogactwami i rozkoszami, podbić w niewolę ciało i ujarzmić pożądliwość, ukochać pokorę i służyć bliźnim, umocnić serce w miłości Chrystusa i nieść krzyż jako sztandar mocy Bożej i naszej.

Nie ma w Kościele ani w niebie świętego, który by nie przeszedł przez Golgotę, bo nie ma żadnej łaski, która by nie spłynęła z mocy tego Krzyża. Krótką jest ta droga, w rzeczywistości wynosi jeden kilometr, ale jest twarda. Idzie jednak nią Przodownik nasz, Jezus Chrystus, towarzyszy Mu w trosce o nas Matka Jezusowa i nasza. W promieniach takiej miłości i w takim towarzystwie ? słodkim staje się ból krzyża i ciężkość jego staje się lekka.

(...) święci patrząc na krzyż i rozmyślając o Ukrzyżowanym szaleli z miłości i podziwu i miłośnie wołali: Bóg na krzyżu! Gdy nań patrzę, gdy w Niego wierzę, gdy Go podziwiam i nad Nim płaczę, od boleści drętwieję! Kto jest przyczyną takiego bólu? (...) Gdy zapytam św. Augustyna, to i on zapyta Jezusa: Cóżeś to popełnił, najmilszy Młodzieńcze, że się tak strasznie z Tobą obchodzą? Jaka jest zbrodnia twoja, jaka wina, jaka przyczyna śmierci i jaka okazja skazania? A On odpowie: Umieram pod ciosami bólu, ja nazwany jestem zbrodniarzem za twoją winę, ja ponoszę karę za śmierć twoją! O przedziwne warunki sądu, o niewypowiedziane uporządkowanie tajemnicy! Grzeszy niegodziwiec, a karę ponosi sprawiedliwy, winny jest zbrodniarz, a bije się niewinnego, obraża bezbożnik, a karzą pobożnego, na co zły zasłużył, za to cierpi dobry, co jest winien niewolnik, spłaca Pan, za grzech człowieka. Bóg umiera na krzyżu!

Wejdźmy, w myśl Kościoła św., rozmyślajmy pilnie drogę krzyża i boleści Boskiego Zbawcy. Wejdźmy mężnie na drogę krzyża, nie lękajmy się cierpieć, gdzie jest pewność zapłaty, nie bójmy się śmierci, w której odbieramy podwojone życie łaski i chwały. Niech nie spocznie stopa, póki nie dosięgnie Golgoty i póki nie dokona całkowitej ofiary z Chrystusem, Miłością naszą. "Nam bowiem chlubić się trzeba w krzyżu Pana naszego Jezusa Chrystusa". Amen.

24 II 2019_(Ks bp Jan Zając_Kazanie pdf)

Drogie Siostry, Drodzy Bracia!

Jakże w szczęśliwym miejscu jesteśmy! Oto tutaj rozpoczęły się drogi ku świętości zarówno młodego kapłana, Karola Wojtyły, jak i w pobliskich Marszowicach rozpoczęła się droga do świętości ojca Anzelma Gądka. Jesteśmy również i my w tym miejscu, aby najpierw popatrzeć i rozważyć naszą drogę ku świętości. Skłania nas do tego dzisiejsza liturgia. Oto jesteśmy na Eucharystii, spotykamy żywego Chrystusa, otrzymujemy Ducha Świętego, który uzdrawia głębię ludzkiego serca. Pragniemy wszyscy czerpać ze źródła Bożej Miłości i Bożego Miłosierdzia tutaj, z tego ołtarza, który jest ołtarzem Eucharystii, ołtarzem ofiary i uczty.

Oto sam Chrystus Pan w tym szczególnym miejscu wprowadza nas w kolejny etap naszej drogi do świętości. A droga to trudna, bo gdy słyszymy słowa Pańskie z dzisiejszej Ewangelii (Łk 6, 27-38), to wydaje się nam, że Jego zalecenia i nakazy idą niejako w poprzek zdrowemu, ludzkiemu sposobowi postępowania. Zdają się jakby nawet lekceważyć zasady roztropności. Mamy bowiem nadstawić drugi policzek, gdy nas biją, pobłażać złodziejom, zgadzać się na rozbój w biały dzień. Ale wiemy dobrze, że nie o to chodzi, gdyż Pan Jezus mówił językiem starożytnego Wschodu, pełnym obrazów i porównań. To prawda, że nie trzeba brać ich dosłownie, ale jak najdostojniej trzeba nam wypełniać najtrudniejsze Jego przykazanie w tych obrazach zawarte: ?Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali tak, jak Ja was umiłowałem? (J 13, 34). Lecz my, przyznajmy się szczerze, uczniowie i uczennice Chrystusa, mamy wielką skłonność, aby postępować jak grzesznicy i poganie, lub jak ci, którzy żyją z daleka od Chrystusa i Ewangelii, którzy miłują tylko tych, co nas miłują i dobrze czynią tym, którzy nam dobrze czynią (por. Łk 6, 32 nn). Tymczasem miłość nie szuka swego ? jak mówi Pismo święte ? mamy kochać, niczego się za to nie spodziewając, gdyż jednego tylko mamy się spodziewać, a nawet być pewnymi, że miłość daje udział w życiu Najwyższego Pana i miłowania Boga samego. Nie miłujemy dla nagrody w niebie, nie miłujemy ze względu na Pana Boga, lecz kochamy człowieka jako człowieka, dla niego samego. Ale wówczas, gdy kochamy w człowieku tylko człowieka, spotykamy w nim Jezusa. Spełniają się wtedy słowa Pana z sądu ostatecznego: byłem głodny, chory, w więzieniu, a przyszliście do Mnie, nakarmiliście Mnie; i cokolwiek uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, Mnieście uczynili (por. Mt 25, 35 nn).

Dlatego jesteśmy podobni do Jezusa, stajemy przed Jezusem i kochamy drugiego człowieka tak, jak dzisiaj uczył nas św. Paweł Apostoł: ?Jak nosiliśmy obraz ziemskiego człowieka, tak też nosić będziemy obraz człowieka niebieskiego? (1 Kor 15, 49), to jest Jezusa. Dlatego przez wiarę, nadzieję i miłość upodabniamy się do Chrystusa Zmartwychwstałego. Aby upodobnić się do Niego trzeba cały swój naturalny porządek rzeczy przewrócić, trzeba się nawrócić, powstać i postawić Jezusa w centrum swego życia. Próbować kochać ludzi tak jak On, który ukochał nas na wieki. Trzeba stać się dobrym uczniem Pana Jezusa, być dobrym chrześcijaninem, człowiekiem Chrystusa.

Siostry i Bracia, wierzymy, że ci którzy uczestniczą w Eucharystii, czerpią Bożą miłość i miłosierdzie i upodabniają się do Chrystusa. Możemy być równocześnie pewni, że wówczas otrzymujemy także Boże przebaczenie. Otrzymując jednak miłosierdzie, stajemy się tymi, którzy mają to miłosierdzie przekazywać również innym. Miłosierdzie to ma angażować całą osobę, dlatego Ewangelia mówi o miłowaniu, czynieniu dobra, błogosławieniu i modlitwie za prześladowców. Nie chodzi tu o jakieś zewnętrzne działania, ale o rzetelną postawę miłości, która z nieprzyjaciela czyni naszego brata. Jakże to trudne ? aby chrześcijanin uczynił ze swego życia dar dla drugiej osoby, ktokolwiek i kimkolwiek ta osoba by była.

Sytuację taką, wzór miłosierdzia, widzimy w dzisiejszym pierwszym czytaniu z Księgi Samuela (por. 26, 2.7-9.12-13.22-23), w której Dawid przebacza swemu prześladowcy Saulowi. Dzida, wykradziona przez Dawida Saulowi, posiada jakieś symboliczne znaczenie, gdyż tą bronią Saul dwa razy próbował zabić Dawida. Przemocy Saula ? prześladowcy ? zostało przeciwstawione miłosierdzie Dawida. Słyszeliśmy to również dziś w Ewangelii: ?Bądźcie miłosierni jak Ojciec wasz jest miłosierny? (Łk 6, 36). Oto droga do świętości! Bóg jest dobry także dla złych. Zwraca nam na to uwagę sam Jezus, mówiąc, że jesteśmy synami Najwyższego, gdy próbujemy iść tą samą drogą, co On. Jego dobroć nie oznacza lekceważenia zła i grzechu, gdyż miłosierdzie nie unieważnia sprawiedliwości. Przebaczenie nie oznacza tolerancji dla zła, ale jest sposobem jego pokonania. Ażeby odpowiedzieć dobrem na zło, trzeba mieć ogromną moc. Człowiek nie ma w sobie takich duchowych zasobów, lecz do takiej miłości musi czerpać moc od samego Boga. Tylko z Bogiem wszystko jest możliwe.

Dlatego dzisiaj, gdy patrzymy na naszą drogę ku świętości, w tym szczególnym miejscu, trzeba nam na nowo wołać ?Stwórz, o Boże we mnie serce czyste? (Ps 51, 12), naucz mnie miłować każdego człowieka, bo to jest Twoje Chryste wezwanie, tą drogą mogę dojść do chwały nieba. Oto przesłanie dzisiejszej Liturgii Eucharystycznej skierowane do każdego z nas. Czerpmy zatem z tej mocy, która płynie z tego ołtarza.

Drodzy Bracia i Siostry!

Dzisiaj dziękuję również Bogu za wskazanie drogi do świętości w życiu i posłannictwie Sługi Bożego o. Anzelma Gądka. Uwielbiamy Chrystusa Pana za wskazanie drogi do doskonałości tutejszemu Rodakowi, który z Marszowic ruszył na szlak prowadzący drogami z tej ziemi do chwały nieba. Sługa Boży rozpoznał ewangeliczną drogę do Chrystusa, obecnego w drugim człowieku, drogę dziecięctwa Bożego, którą zamienił na swoją życiową drogę do świętości. Drogę tę wskazał i nadal wskazuje, nie tylko swoim córkom duchowym, siostrom karmelitankom Dzieciątka Jezus, ale również nam wszystkim, gdyż jak pisał: ?droga dziecięctwa na pozór najłatwiejsza, w rzeczywistości jest ciasną i wąską bramą ewangeliczną, prowadzącą do Królestwa. Wymagającą z jednej strony całkowitego zaparcia się siebie, a z drugiej strony, ta ?mała droga? ma w sobie tyle wdzięku, tyle delikatności, że zachwyca maluczkich, ludzi słabych, (?) a zakryta jest przed mądrymi i roztropnymi? (por. Traktat o dziecięctwie duchowym, s. 15).

Sługa Boży o. Anzelm ukazuje nam głębię tej drogi tłumacząc, że ?dziecięctwo jest mocą nie słabością, jest objawieniem obecności w duszach Ojca, Syna i Ducha Świętego i działaniem samej Trójcy Przenajświętszej. Sam Duch Święty jest sprawcą dziecięctwa. Dziecię Boże, Słowo, które stało się ciałem, to tajemnica miłości Boga, to klucz do wszystkich tajemnic? (zob. Traktat?, s. 149, 157).

Jakże nie uwielbiać Boga wobec tej, jakże pięknej Jego tajemnicy miłości. Dlatego też Sługa Boży objaśnia nam wszystkim, że w dziecięctwo wchodząc, ?wcielacie się w Mistyczne Ciało Chrystusa, jednoczycie się z Jezusem, a On łączy się i jednoczy z wami. Jesteście dziećmi Kościoła i dla Kościoła. Dziećmi Bożymi dla chwały Ojca w zjednoczeniu z Jego Boskim Synem w modlitwie, w pracy i w ofierze z siebie. Waszym życiem zdajecie egzamin, że dajecie chwałę Bogu, sobie zapewniacie uświęcenie, a braciom zbawienie. Żyje w ten sposób w was Jezus, dalszym ciągiem Wcielenia, dziecięctwa, swojej modlitwy i apostolstwa, swojej ofiary zbawczej. Wasze zadanie to współpraca z Kościołem dla członków Mistycznego Ciała Chrystusa? (zob. Konferencja Żłóbek, Krzyż, Hostia).

W jakże prostych słowach, a jakże głębokich zwraca się dziś do nas Sługa Boży o. Anzelm, który kiedyś przekazał to orędzie siostrom, a dziś przekazuje je naszym sercom, zachęcając: ?W Bogu, a zwłaszcza w Bogu-Dzieciątku, tak przystępnym naszej naturze i jej potrzebom, znajdziesz wszystko, czego pragnie dusza Twoja. Chcesz wiedzy ? wiara Cię uczy, że On jest światłem, chcesz mocy ? jedno Jego słowo jest czynem, chcesz radości ? On jest weselem, chcesz lekarstwa ? On jest lekarstwem, chcesz miłości ? On jest Ojcem i Matką, i Bratem, i Oblubieńcem. Bóg mój ? wszystko moje, bo przecież dla nas jest taki nieskończenie dobry, miłosierny, hojny. Prócz skarbów swoich, które my tak nazywamy, On daje zawsze Siebie, a my więcej zwracamy uwagę na dar niż na Dawcę. Więc bierz zawsze Jego całego, bo On się nie dzieli, a Ty także nie dziel się na grosze, lecz dawaj zawsze całą siebie? (zob. Król mojej duszy, s. 151).

Patrząc na drogę ku świętości Sługi Bożego o. Anzelma i świętego wikarego z Niegowici, Jana Pawła II, zwracamy się do Matki Najświętszej tak, jak czynili to i Sługa Boży i święty Papież z wielkim wołaniem:

"Przebojem idę po ziemskim padole,
Blaskiem Twej tarczy walczę osłoniony;
Niemowlę jeszcze w Mojej Pani szkole
Często przystaję ? i wzrok mój zamglony
Oczyszczam wodą w niebieskiej zatoce,
Czystej jak kryształ, jak krople w roztoce.
Posilon znowu stawiam dalsze kroki
W świecie pomroki;
I aczem statek bardzo chwiejny, kruchy
Nie brak otuchy.
Imam się pracy, pot się z czoła leje.
A gdy się czasem wśród trwogi zachwieję,
Śpieszę do portu, tu mię miłość zrani,
U stóp mej Pani!?
(br. Anzelm, U stóp mej Pani, 1903)

Niech to będzie również naszą modlitwą w czasie tej Eucharystii i na kolejnym etapie naszej drogi do nieba, drogi świętości. Amen.


 

W niedzielę 24 lutego 2019 r. w Niegowici i Marszowicach, w archidiecezji krakowskiej, miały miejsce obchody 135. rocznicy urodzin Sługi Bożego Anzelma Macieja Gądka OCD. Świętowanie tychże wydarzeń rozpoczęło się w kościele parafialnym pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Niegowici.

Pod przewodnictwem księdza biskupa Jana Zająca, pomocniczego biskupa seniora z archidiecezji krakowskiej, o godz. 11 została odprawiona Msza św. koncelebrowana - w intencji dziękczynnej za dar życia Sługi Bożego Anzelma Macieja Gądka, za świadectwo jego kapłańskiej wierności, oddania Bogu i Kościołowi oraz z prośbą o jego beatyfikację.

W uroczystości wzięli udział współbracia zakonni Sługi Bożego, na czele z o. prowincjałem krakowskiej prowincji karmelitów bosych, o. Tadeuszem Florkiem, ojcowie i bracia ze wspólnot w Krakowie i w Czernej. Najliczniej przybyły siostry karmelitanki Dzieciątka Jezus z trzech polskich prowincji oraz z Białorusi, wraz z przełożoną generalną zgromadzenia - m. Błażeją Stefańską oraz z przełożonymi prowincjalnymi. W świętowanie urodzin o. Anzelma włączyli się licznie jego parafianie oraz członkowie rodziny Gądków. Przybyły też delegacje bractw Dzieciątka Jezus z Rzeszowa-Fary i z Golcowej, wraz z ks. proboszczem Tadeuszem Pikorem.

Po obiedzie dla zaproszonych gości w Folwarku "Wiązy", nastąpiło nawiedzenie Domu Pamięci Sługi Bożego w Marszowicach. Na Księdza Biskupa i licznych gości czekały niespodzianki, a także degustacja tradycyjnych "bułeczek marszowickich" przyniesionych przez miejscowe gospodynie.

W radosnym klimacie świętowania goście zwiedzili "regionalną izbę Gądków" oraz galerię pamiątek i fotografii obrazujących życie o. Anzelma. Siostry urządziły dla gości mini koncert, śpiewały różne karmelitańskie pieśni przy akompaniamencie gitar, a pani Agnieszka z Francji wykonała kilka utworów na skrzypcach. W domu rodzinnym O. Założyciela wszyscy odczuli miłą, rodzinną atmosferę.