Przeskocz do treści

1 XII
Czas Adwentu to ciągłe i wielkie zwiastowanie. Jak niegdyś Anioł Pański zwiastował Maryi i poczęła z Ducha Świętego, tak my z łaski tegoż Ducha mamy począć w naszej duszy nowe, Boże życie, stać się uczestnikami życia tego Słowa, które między nami stało się Ciałem.
2 XII
W milczącym oczekiwaniu łaski i pomocy Bożej przygotowują się plany i siły do wykonania woli Bożej.
3 XII
Adwent to droga ludzkości przez Maryję do Jezusa, stąd Adwent to czas naszego zbliżenia się i zapoznania z Matką Boga.
4 XII
Bóg kocha... Kochać, to przemawiać do tych, których się kocha. Przemówił więc Bóg do nas wspaniałością dzieł swoich, przemawiał przez Proroków, lecz i to nie wystarczało. Przemówił do nas swoim Słowem, przez Syna swego, i ta mowa Jego przedziwna, pełna prawdy i mocy, i łaski, nazywa się objawieniem, Ewangelią.
5 XII
Idąc za Maryją nie zbłądzisz, do Niej się modląc, nie upadniesz na duchu, Jej się trzymając, nie zginiesz, pod Jej opieką niczego się nie zlękniesz, pod Jej kierunkiem prosta do celu droga, pod Jej płaszczem nic ci nie grozi.
6 XII
Wierność łasce zawsze prowadzi do Jezusa.
7 XII
Wszystko jest miłosierdziem. Gdy więc przychodzi poznanie nieudolności swojej, nie trzeba się silić na uczucie; byłoby to bezcelowe i byłby zawód; natomiast należy żyć wiarą, ufnością i miłością.
8 XII
W Maryi znajdziesz, duszo, Jezusa, bo nierozłączny jest Syn od Matki.
9 XII
Jak bez wiary nie można podobać się Bogu, tak bez nadziei nie podobna Boga osiągnąć.
10 XII
Całe dzieło naszego zbawienia i uświęcenia opiera się na fundamencie nadziei w Miłosierdzie Boże.
11 XII
W twoich trudnościach, czy co możesz lub nie możesz, zawsze się módl, bo modlitwa to wszechmoc prosząca.
12 XII
Milczenie jest mową, w której Bóg mówi do duszy a dusza do Boga ? mowa i rozmowa duchowa, w której obowiązuje nie poprawność słowa czy prawidła składni, ale w której obowiązuje gramatyka miłości.
13 XII
Wiara wymaga posłuszeństwa, oddania rozumu i woli, nadzieja opiera się na ubóstwie, które nic nie mając czeka na dar Boga, miłość stroi się w czystość duszy i ciała, by dusza była jako oblubienica odziana w barwy i kolory cnót wszystkich.
14 XII
Jezus przez Maryję przyszedł do nas, my przez Maryję idziemy do Jezusa, ale droga jest jedna: Miłość.
15 XII
Słusznie mówi Prorok (por. Iz 32, 15), że w milczeniu i nadziei jest potęga, twórczość myśli i poczynań, utwierdzenie pokoju, w którym dzieła kwitną.
16 XII
Wszyscy mamy radosną ufność i nadzieję, że nawet kiedy w niegodności naszej nic godnego Bogu ofiarować nie możemy, przez ręce tej Matki, Maryi, ofiary nasze Bóg przyjmie łaskawie.
17 XII
Tajemnice Boga i Jego dzieła twórcze i zbawcze osłonięte są ciszą, milczeniem, bo dla swej wielkości wypowiedzieć się nie dają. ?Ciemna noc?, to nic innego, tylko światło wielkiej wiary, światło dla rozumu, dla woli, dla pamięci, światło, które przychodzi zawsze z góry.
18 XII
Módlmy się spojrzeniem wiary, widzeniem Boga przez wiarę. Spojrzenie to sprawi, że zapomnimy o sobie, a pamiętać będziemy o Bogu.
19 XII
Największym przywilejem jakie daje dziecięctwo jest łaska. Gdy dziecko i Ojciec patrzą sobie w oczy, to widzą w nich swoje własne odbicie. Tak Bóg odbija się w duszy a my      w Nim. To podobieństwo trzeba odnawiać przez modlitwę.
20 XII
Bóg odbijając się w Maryi swymi doskonałościami, podzielił się także z nią swoimi prawami i doskonałościami. Dał Jej co sam miał najpiękniejszego dla stworzenia: pełność łaski.
21 XII
Obecnie oczy nie oglądają w widzialny sposób wcielonego Boga; w zamian znajduje go wiara, pewniejsza niż oczy, ufna nadzieja opierając się na wierze spodziewa się dalszych łask i bogaci się nimi! Miłość wreszcie całą wolą przytula się do Boga, obejmuje i przytula Boga do siebie.
22 XII
U Boga na początku było Miłosierdzie, a Miłosierdzie było u Boga, a Bogiem było Miłosierdzie, bo w rzeczywistości ten cud nad cudy, to Wcielenie Syna Bożego, to cóż jest innego, jak nie ta miłość Boża, która zstępuje, to miłosierdzie, które się zlewa na ludzką nędzę, litując się nad nią; otwiera się Boże Serce, a przez to podnosi się ten biedny człowiek ze swojej nędzy do niepojętej godności dziecka Bożego. I tak to opisuje św. Jan, że przez to Słowo wszystko się stało, co się stało, a bez Niego nic się nie stało, że Ono było Życiem, i życie dało wszystkiemu, co żyje.
23 XII
Przez to, że Bóg stał się Synem człowieczym zyskuje wiara, bo człowiek wierzy Bogu osobiście mówiącemu. Również nic nie podnosi tak naszej nadziei, jak przeświadczenie że wszystko nam da, kiedy dał siebie. Miłość wreszcie budzi się przez Wcielenie. Jakaż bowiem może być większa przyczyna przyjścia Pana jak miłość?
24 XII
Jezus przyszedł do nas przez Maryję, Ona jest Matką Jego, a równocześnie Matką i drogą nasza do Jezusa.
25 XII
Gdy przyszło wypełnienie czasów, objawił się nam Bóg nie w majestacie mocy i potęgi, lecz w pełności miłosierdzia i łaski.
26 XII
Bądź pierwej służącą przy żłóbku, nim będziesz królewną w niebie.
27 XII
Bogu bowiem narodzonym i Zbawicielu świata miały świadczyć Jego dzieła miłości
i ofiary, i na nie Zbawiciel się powoływał (por. J 18, 37; 10, 25). Przyszedł, aby dać świadectwo prawdzie (por. J 18, 37). Ta prawda nam przyszła przez Ewangelię
i znaleźliśmy ?łaskę po łasce? (J 1, 16).
28 XII
?A to będzie znakiem dla was: Znajdziecie Niemowlę owinięte w pieluszki i leżące
w żłobie?(Łk 2, 2). Taki jest znak Nowo Narodzonego Króla, taki znak Jego Boskiej maleńkości i wyniszczenia. Po tym znaku Go poznamy, w tym znaku rokrocznie będzie się nam przypominał. W tym znaku dał się nam poznać jako Zbawiciel, bo zstąpił tak nisko, jak nisko upadliśmy.
29 XII
W Bogu-Dzieciątku znajdziesz wszystko. Chcesz wiedzy ? wiara uczy, że On jest światłem; chcesz mocy ? jedno Jego słowo jest czynem, chcesz miłości ? Bóg jest miłością.
30 XII
Jezus jako Słowo Wcielone największy cud uczynił, że Bóg stał się człowiekiem, a człowiek Bogiem, by jako Bóg-Człowiek, Boskim sercem i ludzkim, kochać człowieka ? grzesznika.
31 XII
Nigdy nie będziesz bogatą, jeśli się nie wzbogacisz ubóstwem Jezusa.

 

 

 

Obchody wielkiej rocznicy 100-lecia odzyskania przez Polskę niepodległości ? po 123 latach niewoli, stały się dla wielu środowisk ? małych ojczyzn ? inspiracją do upamiętnienia osób, które odegrały ważną rolę w biegu tejże historii. Także w środowiskach parafialnych ma miejsce różnoraka pomysłowość ludzi kochających Ojczyznę oraz twórców naszego ?dziś?.

Rodzinna parafia Sługi Bożego o. Anzelma Gądka, pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Niegowici uczciła 100. rocznicę niepodległości Polski szczególną modlitwą za Ojczyznę oraz posadzeniem wokół kościoła 22 drzewek upamiętniających tyleż samo wybitnych postaci, zasłużonych dla parafii, albo pochodzących z terenu parafii, które przyczyniły się do wzrostu duchowego wiernych w przeciągu ostatniego 200-lecia. Wyboru osób ?do odznaczenia? dokonał ks. Proboszcz z radą parafialną.

W dniu 12 listopada 2018 r., w tym roku ustawowo wolnym od pracy, o godz. 11. W kościele parafialnym w Niegowici, odbyło się specjalne nabożeństwo w intencji Ojczyzny, któremu przewodniczył ks. dziekan Paweł Sukiennik. Wzięli w nim udział kapłani wikariusze, służba liturgiczna, grupy parafialne, siostry naszego Zgromadzenia ze wspólnoty w Niegowici, chór i schola, nauczyciele i uczniowie wszystkich szkół z terenu parafii, hufce harcerzy oraz licznie zebrani parafianie. Wspólną modlitwę poprzedził śpiew pieśni. ?Nie rzucim, Chryste, świątyń Twych?. Po słowie wstępnym ks. Proboszcza nastąpiła Liturgia Słowa Bożego, odmówiono Modlitwę dziękczynną za dar wolności i przemożną opiekę Bożą roztaczaną przez wieki nad narodem polskim. Nabożeństwo zakończono odmówieniem Modlitwy za Ojczyznę wg słów ks. Piotra Skargi oraz hymnem ?Bogurodzica?.

Następnie, wszyscy udali się procesjonalnie na zewnątrz kościoła, gdzie nastąpiło odsłonięcie 22 pamiątkowych tablic umieszczonych wokół świątyni na przygotowanych kamieniach oraz posadzenie przy nich drzewek, dedykowanych różnym osobistościom. Wśród wyróżnionych osób jest 11 proboszczów parafii Niegowić, począwszy od 1806 r., następnie 4 wybitnych kapłanów pochodzących z terenu parafii lub zasłużonych dla niej przez pracę duszpasterską oraz 7 osób świeckich.

Upamiętnieni proboszczowie parafii Niegowić, to: ks. Ludwik Kozicki, który kierował parafią w latach 1806-1828; ks. Henryk Bergmann, proboszcz w latach 1828-1839; ks. Jan Popławski 1839-1892; ks. Jan Krupiński 1892-1898; ks. Stanisław Pilchowski, wikary w Niegowici w latach 1894-1898, a następnie proboszcz w latach 1898-1910; ks. Kazimierz Buzała 1910-1951; ks. Jan Kościółek 1951-1958; ks. Adam Ziemba 1958-1961; ks. Józef Kołodziejczyk 1961-1971; ks. Józef Gąsiorowski 1971-1995; ks. Paweł Sukiennik, proboszcz od 1995 r.

Grono wybitnych kapłanów pochodzących z parafii Niegowić rozpoczyna Sługa Boży Anzelm Maciej Józef Gądek OCD, Założyciel Zgromadzenia Sióstr Karmelitanek Dzieciątka Jezus, i pierwsze z drzewek ? zasadzone za prezbiterium kościoła, naprzeciw klasztoru ? upamiętnia właśnie jego osobę. Pochodzący z wioski Marszowice, gdzie 24 lutego 1884 r. ? czyli prawie 135 lat temu ? przyszedł na świat, następnego dnia otrzymał w kościele parafialnym Chrzest święty. W parafii Niegowić przystąpił po raz pierwszy do sakramentu pokuty i do Pierwszej Komunii św., a w rodzinie otrzymał solidną formację życia chrześcijańskiego, które to w krótkim czasie zaowocowały odkryciem i wytrwałą realizacją powołania karmelitańskiego. Przez całe życie odznaczał się wielką gorliwością w służbie Bożej i wiernym wypełnianiem zadań powierzanych mu w Zakonie i w Kościele.
O posadzenie drzewka i odsłonięcie tablicy upamiętniającej o. Anzelma zostały poproszone duchowe córki Sługi Bożego ? siostry karmelitanki Dzieciątka Jezus, pracujące od 10 lat w tejże parafii. Obecny był także przedstawiciel rodziny o. Anzelma, pan Andrzej Gądek, syn bratanka Sługi Bożego.

Inni upamiętnieni kapłani to: ks. prof. Teofil Długosz (1887-1971), ks. Marian Luzar (1895-1939) i ks. Adolf Chojnacki (1932-2001).

Do ostatniej grupy osób upamiętnionych przez wspólnotę parafialną w Niegowici z okazji obchodów 100-lecia niepodległości, były zasłużone osoby świeckie, pochodzące z terenu tejże parafii. Wśród nich są dwie nauczycielki i dyrektorki szkół z terenu parafii, które współpracowały z ks. Karolem Wojtyłą, m.in. w amatorskim teatrze młodzieżowym przy tutejszej parafii: Maria Trzaska (1930 ? 2016) i Anna Gierczak (1915-2011); poeta i pisarz wiejski, ojciec wielodzietnej rodziny Jakub Kostuch (1789 ? 1857); rodzina miejscowych ziemian Włodków, która wydała wiele znakomitych postaci, zasłużonych na polu nauki; działaczy niepodległości, samorządowców, wiernych synów i córek Kościoła oraz dobroczyńców parafii Niegowić. Do osób upamiętnionych w tej grupie należy przede wszystkim Generał Jan Henryk Dąbrowski (1755-1818), urodzony w Pierzchowcu, na terenie parafii Niegowić, założyciel Legionów Polskich we Włoszech, który o wolność Polski walczył u boku Napoleona, a którego imię zna każdy Polak. Inną postacią z XIX wieku, jest właściciel dóbr niegowickich, hrabia Atanazy Benoe (1827-1894), urodzony w Niegowici, poseł z Galicji, przewodniczący Koła Polskiego w parlamencie wiedeńskim, wspierał wszystko co polskie, wierny syn Kościoła, zatroskany o dobro swojej parafii; pochowany na niegowickim cmentarzu.

Najskromniejszą upamiętnioną postacią jest śp. Eleonora Mardosz (1926-2014), osoba samotna, cicha i skromna, dawna penitentka ks. Karola Wojtyły, organizatorka parafialnych pielgrzymek, która do końca życia codziennie uczestniczyła we Mszy św. i przez 40 lat ubierała kwiatami kościół parafialny; modliła się też, by pod koniec życia mogła przekazać tę posługę przy Panu Jezusie w godne ręce, i przekazała ją właśnie siostrom karmelitankom Dzieciatka Jezus, które w 2008 r. przyszły pracować w parafii Niegowić, a z czego ona bardzo się cieszyła.

Na zakończenie patriotycznej uroczystości niegowickich obchodów 100-lecia niepodległości Polski, odbył się obrzęd poświęcenia tablicy pamiątkowej, słowami modlitwy:

Boże mieszkający w niedostępnej światłości, bądź uwielbiony za to dzieło rąk ludzkich. Obdarz wieczną nagrodą zmarłych kapłanów, fundatorów, dobroczyńców, wychowawców oraz tych wszystkich, którzy przyczynili się do wzrostu duchowego naszej parafii. Błogosław także nam, którzy z wdzięcznością wspominamy ich czyny i ofiary, abyśmy sami byli żywymi kamieniami tej budowli, którą Ty wznosisz mocą Ducha Świętego. Przez Chrystusa Pana naszego.

Na koniec wszyscy udali się pod pomnik Świętego, wikarego z Niegowici w latach 1948-1949 ? ks. Karola Wojtyły ? gdzie odśpiewano ?Barkę? ? by w ten sposób uczcić Jana Pawła II, najwybitniejszą osobę, która 50 lat temu chodziła po niegowickiej ziemi.

Opracowała: s. Imelda Kwiatkowska CSCIJ

Opis spotkań o. Założyciela z siostrami łódzkiej wspólnoty przy ul. Złocieniowej.

Z 15 stycznia 1961.

Niedzieli oczekujemy z wielu przyczyn, a najważniejsza ta, że tego dnia Najdroższy Nasz Ojciec Założyciel celebruje Mszę św. i ma kazania, które są tak piękne, że żałujemy, że nie mamy magnetofonu, by je uwiecznić na taśmie dla tych, co nie będą znać Naszego Ojca, ani go słyszeć. Jak jesteśmy szczęśliwe, że możemy obcować i słuchać tego, co dał "życie" Karmelowi Dzieciątka Jezus.(...)

Z 2 lutego 1961.               

Najprzewielebniejszy Nasz Ojciec bardzo zapracowany, bez wytchnienia pracuje dla Dzieciątka Jezus i Jego dzieci, stale coś pisze. Dziś przy święcie Matki Bożej Gromnicznej ma u nas Msze św. z kazaniem. Do południa miło spędzamy czas z Naszym Drogim Ojcem, dzieląc się wspomnieniami dni minionych. Zadajemy Naszemu Ojcu różne pytania na temat jego życia prywatnego, o czym nam mówi z prostotą i ujmującą szczerością. Nasz Kochany Ojciec bardzo lubi porządek, jest systematyczny, dokładny, wszystko musi mieć swoje miejsce i czas. (...)

Z 12 listopada 1961.

Niedziela. Cieszyłyśmy się obecnością Najdroższego Naszego O. Założyciela, który odprawił Mszę św. Kazanie dzisiejsze było zwrócone szczególnie do naszych ministrantów, których jest liczna gromadka. Tematem kazania była jutrzejsza uroczystość św. Stanisława Kostki. W kazaniu Nasz Ojciec przedstawił krótki żywot świętego, jego cześć za granicą, szczególnie w Rzymie, opowiedział o sarkofagu i kaplicy św. Stanisława. Wszystko to, Nasz Ojciec widział na własne oczy. Na zakończenie kazania była dobra zachęta do naśladowania cnót Świętego, szczególnie cnoty niewinności, nabożeństwa do Najświętszego Sakramentu i Matki Bożej, którymi to cnotami jaśniała dusza naszego świętego Młodzieniaszka. (...)

Z 14 czerwca 1964.

Rekolekcje Najdroższego Naszego Ojca, które odprawił sam, osobiście w domu przy ul. Złocieniowej.
Dnia 14 czerwca tj. w niedzielę przyjechał N. Nasz Ojciec na Złocieniową, by w naszej kaplicy odprawić niedzielną Mszę św. Tym razem N. Nasz Ojciec przyjechał z małą walizką przewidując dłuższy pobyt w naszym domu. Msza św. została odprawiona o 915 jak w każdą niedzielę, w czasie której Celebrans wygłosił kazanie objaśniając bardzo ładnie i przystępnie wyjątki z Pisma św. przypadające na dzisiejszą niedzielę.
Po Mszy św. Nasz Ojciec zjadł skromne śniadanie, po czym udał się do szpitala odwiedzić chorą s. Teklę. Pojechał Nasz Ojciec w towarzystwie s. Alojzy i s. Floriany. Nasza S. Tekla niezmiernie ucieszona takimi odwiedzinami lepiej poczuła się na zdrowiu. Wracając ze szpitala N. Nasz Ojciec nie wrócił już do swego klasztoru, lecz przyjechał razem z siostrami do nas na obiad. Bardzo mile odbyła się rekreacja z N. Naszym Ojcem, tak po obiedzie, jak też i po kolacji. N. Nasz Ojciec był wesoły i swobodny w ten ostatni dzień poprzedzający wielkie milczenie 8-dniowe. Słuchał naszych wypowiedzi, opowiadań s. Floriany i innych sióstr, nawet śpiewał z nami. Nasz Ojciec opowiadał wspomnienia z dzieciństwa, z czasów przeoratu, m.in. jak pięknie urządził park w klasztorze we Włoszech. A więc cały ten park klasztorny miał wygląd kościoła, odpowiednio ustawione drzewka tworzyły fasadę, nawy boczne, nawę główną, w prezbiterium stał św. Józef. Każdy, kto wchodził do tego parku, wyobrażał sobie, że wchodzi do kościoła. Jeszcze wiele innych wspomnień mile słuchałyśmy aż do dzwonka na ostatni wieczorny pacierz.

Z 15 czerwca 1964.

Poniedziałek. Nasz Ojciec Założyciel wstał rano, wcześniej od wszystkich sióstr, które w wakacje śpią do 540. O godz. 5-tej już Nasz Ojciec był u Pana Jezusa w kaplicy na świętej audiencji, która trwała całą godzinę. N. Nasz Ojciec wstaje o godz. 440, od 5-6 rozmyśla w chórze, o 6-stej, gdy my rozpoczniemy pacierze chórowe wraca do swego pokoiku i tu przygotowuje się do Mszy świętej.
Msze św. w wakacje odprawia się w dzień powszedni o godz. 7. Po Mszy św. N. Nasz Ojciec długą chwilę poświęca na dziękczynienie. Następnie śniadanie. O godz. 9 już widziałyśmy Naszego Ojca w chórze odmawiającego brewiarz. O godz. 12-tej obiad i godzina popołudniowego odpoczynku, po czym dalszy ciąg ćwiczeń rekolekcyjnych. O 16-tej podwieczorek, o 1830 ,kolacja, spacer po ogrodzie. O godz. 20-tej Nasz Ojciec jeszcze modlił się w chórze, o 21-szej idzie na spoczynek.
Obserwując N. Naszego Ojca, który w lutym br. ukończył 80 lat, zauważyłam, z jak wielką wiernością odprawia swe rekolekcje. Okazywał przy przypadkowym spotkaniu swoją serdeczność, błogosławił, krzyżyk dał na czoło,  wszystko to czynił w pełnym wdzięku milczeniu.

Z 20 czerwca 1964

Szósty dzień rekolekcji. Po raz pierwszy w tym dniu zobaczyłyśmy N. Naszego Ojca w zakrystii przed 7-mą rano, gdy ubierał się do Mszy św. W czasie Mszy św. Nasz Ojciec śpiewał, była bowiem śpiewana Msza św. Gaudens gaudebo, siostry również śpiewały.(...) Rozlewna dobroć N. Naszego Ojca promieniuje na nas wszystkich, jest on zawsze uprzejmy i cierpliwy, nie zraża się naszym natręctwem, nigdy nie przejdzie obojętnie, błogosławi, ilekroć go przy spotkaniu o to prosimy. Zawsze jest pogodny, chociaż zmęczony. (...)

Z 23 czerwca 1964

Dziś wczesnym rankiem spadł z nieba bardzo ulewny deszcz, niby symbol obfitości łask, jakie spłynęły z nieba na duszę Naszego Ojca w ciągu tych wielkich rekolekcji. (...) Wierny zawsze Prawu Bożemu i zakonnemu, 80-letni zakonnik, z całą starannością odprawił roczne rekolekcje przepisane przez św. Konstytucje pozostawiając nam wzór i przykład godny naśladowania. (...)

Dziecinne figle, z których był znany Maciej Gądek w rodzinnej Niegowici, i które płatał potem w konwikcie wadowickim a nawet w nowicjacie czerneńskim, przypisuje się jego żywemu temperamentowi, spostrzegawczości paradoksów życia a potem wyrobionej w sobie chęci budzenia życia i pogody. Przez pracę nad sobą stał się człowiekiem radości i siewcą radości.
Dowodzą tego jego RADYAFORYZMY:

"Prawdziwie cnotliwy jest zawsze słoneczny" (L do J.U. 1961)

***

"Radość prawdziwa jest cechą dzieci Bożych" (L do J.U. 15 VII 1936)

***

"Powinnaś roznosić wszędzie radość a nie kwilić ciągle nad sobą.
Służyć Bogu znaczy królować i nad sobą
i nad przypadłościami życia" (L do J.U. 1 X 1964).

***

"Tam szczęśliwiej, gdzie jest radość,
która się z krzyża rodzi" (L do S.G. 30 IX 1925)

***

W życzeniach świątecznych pisywał:

"Radości bardzo życzę,
bo smutek to chyba największa choroba" (L do O.W. 4 IV 1967).

***

"Niech brak zdrowia zastąpi radość ducha,
bo to może najskuteczniejsze lekarstwo" (L do O.W. 4 IV 1967)

***

A gdy sam cierpiał, był słaby i pióro samo wypadało mu z ręki:

"Każdy dzień niesie jakieś cierpienie (...).
Staram się nadrabiać humorem".

***

"Ja nie choruję, lecz starość dobrze czuję i cierpię nawet wiele. (...)
Staram się jednak być radosny,
i radości i zdrowia i pięknych myśli
życzę Drogiemu Ojcu na gwiazdkę" (L do O.W. 15 XII 1966).

***

Pisząc z trudnością kończy życzenia:
"Resztę powinszuję uśmiechem lub słowem żywym,
jeśli będę miał szczęście uściskać W. Ojca w Łodzi" (L do O.W. 13 IV 1969).

***

"Pragnę widzieć Siostry Dzieciątka wesołe ale rozważne, skupione,
umiejące myśleć i chcieć, i działać z równowagą myśli i woli,
pilne w pracy, ofiarne dla drugich, twarde dla siebie" (L do SS. w Cz. 27 II 1956).

HUMOR KRONIKARZA

Ojcu Anzelmowi powierzono kroniki w Wadowicach i w Krakowie. Podając rzeczy ważne okrasił je tu i ówdzie żartem własnym lub powtórzeniem cudzego. Klasztor w Czernej zakładając nowy dom zakonny w Krakowie, postanowił po pewnym czasie zrzec się władzy nad czteroosobowym zgromadzaniem krakowskim pozostawiając mu ciężar dalszej budowy kościoła, klasztoru i wieży. Ojcowie krakowscy bez grosza, nadto zadłużeni, odsyłają do Czernej "łaskawy dokument nadania suwerenności", a o. Anzelm opatrzy to w kronice uwagą: "Czerneńscy Ojcowie podobni są do tego ewangelicznego człowieka, który zaczął budować wieżę a nie mógł potem dokończyć" (Kr Krak I k. 17r).

Teren budowy na Rakowicach był obiektem wypraw na owoce i jarzyny, i schadzek chuliganów. O. Anzelm miał określony czas strzeżenia, co też kilkakrotnie wyprowadzało go z równowagi. Strapionego z powodu obrzucenia wyzwiskami przełożony, O. Chryzostom Lamoś pocieszał słowami: "Takie są strapienia fundatorów" - a spoglądając mu z uśmiechem w oczy dodawał "podoba ci się korona. Nie odrzucaj utrapienia" (Kr Krak I, k. 25).

W warunkach fundacyjnych trapiły zakonników różne braki. Zdarzyło się, że dla przybyłych z Czernej braci dla sprawunków w Krakowie nic się na posiłek nie znalazło jak tylko kwaśne ogórki w beczce. "Ale humory gościom nie pokwaśniały", stwierdził kronikarz (Kr Krak I, k. 20r).

Zakrystię wyposażały Karmelitanki z Łobzowa. Kiedy przełożony domu wstał po ciężkiej chorobie, przysłały mu prezenty, między innymi czarny ornat. O. Anzelm uznał za wskazane napisać zdanie O. Lamosia wypowiedziane przy tej okazji: "Chory jest, czarny ornat jest, jeszcze trumny potrzeba" (Kr Krak I, k. 56). Umieli i w ubóstwie żartować sobie czterej fundatorzy!

KALAMBURZYSTA

W listach lubił o. Anzelm posługiwać się paradoksami, zwrotami zawierającymi grę słów i komiksy: po przyjeździe na miejsce odpoczynku powiadamia:

"Znalazłem się w Polanicy, choć się jeszcze nie zgubiłem" (L do O.W. 8 XI 960).

***

"Wróciłem z wczasów, nie wiem czy wypoczęty,
czy zmęczony próżnowaniem" (L do O.W. 1 IX 1959).

***

Informuje o podróżach ekonoma prowincji znanego z oryginalnych konceptów:

"O. Gabriel objechał - to jest nie słowami ale koleją i autobusem
- większość naszych domów, dzieląc się obfitością
swoich wysokich myśli" (L do O.W. 8 XI 1961).

***

Miał zwyczaj czynić delikatne wymówki tym, w których zachowaniu było coś do poprawienia; nie bywało to przykre, wyczuwano zresztą szlachetny zamiar. Prosił jednak o cierpliwe znoszenie go w tym, kończąc list:

"Życzę ci wesela, spokoju i cierpliwości zwłaszcza w tym,
który znajduje pociechę w dokuczaniu" ("Listy" t. VII, s. 190).

***

Poszły Siostry do kościoła na nabożeństwo odpustowe. W drodze powrotnej zaskoczyła je ulewa. Wróciły mokre jak wydry ale szczęśliwe i uśmiechnięte.

***

Stwierdzając osłabienie pamięci, imion, nazw itp. snuje refleksje nad sobą:
"Wszystko się opuszcza, a najsmutniejsze, że sam się opuszczam.
Myślę, że mię dociągną do mety ci i te,
którzy się za mnie Panu Jezusowi naprzykrzają i nadrabiają,
co mi nie dostaje". (L do O.W. 20 II 1968).

ŻART WYCHOWUJĄCY

Żartem posługiwał się O. Anzelm także w celach wychowawczych, a także dla odprężenia siebie samego. Nawał pracy szkolnej, zgłaszane do rektora interesy studentów, sprawy wykładowców, troska o sprawy materialne, były wielkim ćwiczeniem cierpliwości. Kiedy jeszcze w Krakowie "twardej pracy był poddany", dodawał: "Ale korzyść w tym była taka, że nie miał czasu na chorowanie" (Kr Krak I, k. 61r).

A teraz w Rzymie: "Zajęcia mam wiele, jak to przy zarządzie domem. Drzwi się nie zamykają w celi, chyba gdy mnie nie ma albo w nocy. Poza tem, co chwila ktoś puka. Stąd też studia moje na tem cierpią, jaki miły kiermasz ma się z tymi dziećmi internacjonalnego kolegium" (L do S. T. 2 II 1928).

Jako wychowawca potrafił wykorzystać okazję, by kogoś poprawić miłym sposobem. Jeden z braci, imieniem Cyryl, lubiany przez wszystkich, nadto pielęgnował swoje włosy. Zdarzyło się, że gdy odnawiał profesję i klęczał przed ołtarzem, jedna ze świec zgasła. O. Anzelm powiedział mu: "Patrz, zgasła świeca na znak, że Wasza Miłość postanowił wyrzec się wszelkiej próżności, także we włosach". Wszyscy się uśmiechnęli, a O. Cyryl wspomina z wdzięcznością miłą przymówkę (Wspomnienia O. Albino Marchetti).

Z siebie samego w chorobie i starości żartować aż do końca to już objaw raczej jakiejś duchowej młodości. Pragnął ją posiąść i zachować do końca O. Anzelm. "Pewno ciekawaś, czy jestem zdrowy" pisze z Rzymu pod koniec 1927 r. do swej siostry w Karmelu "czasem aż przychodzi ochota, żeby zachorować, ale nie ma na to czasu; najczęściej ta ochota się zdarza, kiedy rano trzeba wstawać. Takiego mam "lenia" jak nigdy dotąd, a że mocny, więc muszę wszystkich sił używać, aby go powalić, bo z wymyślania nic sobie nie robi".

W chorobie na zapalenie płuc pisze krótki list uspokajający prowincjała: "Zapalenie płuc, jak doktor mówił, poważne, cudownie minęło, ale trzeba będzie jeszcze tydzień odcierpieć. Mam wszystkie wygody, lekarstwa, zastrzyki i nic nie cierpię, prócz jednej niecierpliwości, że trzeba jeszcze w łóżku leżeć". (L do O.W. 31 I 1962). A po dwóch tygodniach uzupełni: "Więcej cierpiałem z powodu tych wygód niż z samej choroby (...). Na zimno jestem zapalny" (L do O.W. 14 II 1962). Po tygodniu: "(...) wykaszlałem już chorobę" (L do O. W. 21 II 1962).

Kiedy dziewiąty krzyżyk nad nim się przechyla, mimo to nie daje się pokonać starości: "U mnie fizyka się kończy: bóle w piersiach, zawroty w głowie, osłabienie z potami, nadrabiam miną ale mię ubywa. Nawiedza lekarz, jednak kuracja zaznacza się raczej ujemnie. Mimo to wszyscy mi winszują, że dobrze wyglądam, a ty Maciuś cierp" (L do O.W. 4 IV 1967).

Lękał się, by nie stać się ciężarem dla otoczenia, więc do końca niemal pociesza się świadomością, iż może pracować: "Mimo rozmaitych wrażliwości nie jestem jeszcze ciężarem, do chóru chodzę, wyjątków nie mam, nawet jeszcze w niedzielę kazańko powiem. Jedyna trudność, że jestem ciężarem taksówki i obciążeniem przez to kasy domowej" (L do O.W. 27 VI 1968).

Na kartce-bileciku znajdowała się winieta przestawiająca Świętą Rodzinę podróżującą z osiołkiem, ciągniętym przez św. Józefa po kładce; znalazł w tej grupce O. Anzelm siebie: "Ufam, objaśnia, że Dzieciątko i Matka Jego przy trosce św. Józefa wprowadzą z Egiptu do Ziemi obiecanej także osła, choć czasem wierzga" (L do J.U. 6 I 1967).

Z wszelkich zauważonych u siebie objawów, właściwych wiekowi 86-letniego człowieka, potrafi sobie uczynić wyścig myśli i wiary, wszystko wyprzedzającej. Kiedy w zgromadzeniu łódzkim grypa wszystkich po kolei kładła, on o sobie: "Ja, Bogu dzięki grypy nie miałem, ale osłabienie ciągle mi towarzyszy a temperatura 35,7 i senność morzy, zwłaszcza w rannych godzinach, tak że z piórem w ręku zasypiam. Uprzedzam zaśnięcie dozgonne" (L do O.W. 20 II 1969).

Anzelm był człowiekiem, za symbol którego można uznać kwiat, dzieło słońca, miłości Bożej i przejaw dziecięctwa Bożego. Jako uczeń św. Teresy, reformatorki, trzymał się jej opinii, że humor też jest potrzebny, żeby znieść życie.

"RADOŚĆ  PRAWDZIWA  JEST CECHĄ  DZIECI  BOŻYCH".