Gdy byłam maleńką, spodobałam się Najwyższemu
Najmilsi w Chrystusie! Niepodobna dziś nie podzielić się z Wami wielką radością, jaka rozbrzmiewa w Karmelach naszych. We wszystkich naszych klasztorach na całym świecie wznoszą się oczy ku niebu, aby podziwiać i uczcić nową Błogosławioną; ze wszystkich serc podnoszą się dziękczynienia dla Boga, że uczcił maleńką swoją sługę honorami błogosławionych. Oto dziś, o drugiej godzinie w Bazylice św. Piotra w Rzymie, spadła zasłona z obrazu, czcigodnej dotąd, Siostry Teresy od Dzieciątka Jezus – karmelitanki bosej, a cały Kościół święty, śpiewając dziękczynne Te Deum, wołał do niej: Błogosławiona Tereso, módl się za nami. Stąd i my dzisiaj, w tym pierwszym dniu jej beatyfikacji, łączymy nasze modły i radości z całym Kościołem świętym, z Ojcem Świętym, z kapłanami i biskupami, z Zakonem naszym i tysiącznymi tłumami pielgrzymów z całego świata, aby uczcić tę wybraną duszę, to uprzywilejowane dziecko, tę Siostrę naszego Zakonu, i podzielić się z wami tą szczęśliwą nowiną.
Różnice i podobieństwa Teresy Wielkiej i Teresy Małej
Jeszcze nie przebrzmiały echa trzechsetletnich uroczystości kanonizacyjnych (1622-1922) wielkiej Matki Karmelu – św. Matki Teresy od Jezusa, a oto znowu na ołtarzach podziwiamy Córkę duchową tejże Matki, małą Terenię od Dzieciątka Jezus. Wielka Teresa od Jezusa, mała Teresa od Dzieciątka: jest różnica między nimi wieków minionych, jest różnica lat przeżytych, jest różnica zależności córki od matki, ale nie ma różnicy w miłości do Boga. To samo serce, ten sam duch, ta sama gorącość i gorliwość, i zapał ożywia wielką i małą Teresę – obie heroiczne męczennice miłości Boga i bliźniego. Trzysta lat po kanonizacji wielkiej reformatorki: ze wszystkich stron oddawano jej modlitwy, głoszono tryumfy jej dzieła, jej nauki, jej modlitwy. Zgromadził Bóg w tej świętej dziewicy swoje skarby, które porozdzielał częściowo innym, teraz jakby na ukoronowanie tej wielkiej świętej, stawia na ołtarzach jej córkę, w której błyszczą cnoty matki nowym blaskiem i nową chwałą. Teresa od Dzieciątka patrzy z wysokości ołtarzy, a cały świat z radością ją wita i chwali, i biegnie jako do swojej najpopularniejszej, najbardziej znanej świętej.
Misja Teresy w naszym czasie
Dziwny jest Bóg w świętych swoich. Wielką Teresę przeciwstawił w XVI w. Lutrowi i jego nauce, aby ta wielka Służebnica Pańska, gromami swej modlitwy wytrącała oręż kacerstwa i przez życie wewnętrzne skupiała dusze ludzkie w Kościele Bożym. Teraz Bóg „wskrzesza” Małą Teresę i przeciwstawia ją najstraszliwszemu kacerstwu – bolszewizmowi, powszechnej nienawiści pomiędzy ludami i stanami, aby ta „Maleńka” swym życiem, swą ofiarą, swymi cudami, swoją powszechną miłością i ofiarą, wskazywała światu, gdzie jest lekarstwo na jego niemoce i choroby. Nie da się zaprzeczyć, Bóg miał w tej swojej Słudze zamiary i przeznaczył ją na nasze smutne czasy, jak to zaznaczył sam Ojciec Święty [Pius XI]. Powiada on, że są to czasy najgwałtowniejszych przewrotów. Dzień za dniem jesteśmy świadkami, że ludzie, którzy stali najwyżej, spadają najniżej; że ci, którzy byli najniżej, wstępują najwyżej; zmienia się stan ludzi z całą gwałtownością. Tym bardziej więc potrzeba dziś światu światła i reguły, jak się ma od zguby ratować.
Światło i skarby przyniesione przez Teresę: prostota, szczerość
Cóż to za światło i co za regułę przynosi mała Teresa? Przynosi to, czym sama jest. Oto ta pokorna 24-letnia dziewica, która piętnaście lat przeżyła na świecie, a dziewięć pomiędzy surowymi murami Karmelu w Lisieux, przynosi skarby swej maleńkości: prostotę i szczerość. Potrzebuje dziś świat, woła na jej widok Ojciec Święty, potrzebuje światła, aby mógł być dobrze rządzony i kierowany. Cóż to jest, to światło? Prostota sprawiedliwych, stąd Pismo mówi: Prostota sprawiedliwych będzie kierowała nimi (por. Prz 11, 3). Tę wielką, zapomnianą cnotę, niesie Teresa. Ona, Teresa, nazywa się maleńka, bo małymi drogami, dziecięcymi prawie krokami, dochodzi do najwyższej doskonałości. Wskazuje, że nie wielkie drogi ceni pokorny, nie wielkie myśli i wykonania, ale małe drogi, proste plany, szczere myśli prowadzą do szczęścia. I w tej prostocie swojej, w tej maleńkości, jest naprawdę niedościgniona! To nowy, szczególniejszy sposób i typ świętej. Jej świętość, choć najwyższa, jest tak prosta, tak łatwa, tak przystępna, tak pociągająca, że kto czyta jej Dzieje duszy, musi się cieszyć i płakać, i zachwycać, i śmiać, a jednak musi się rozkochać w Bogu.
O Tereni można powiedzieć: śmiejąc się, uśmiechając ciągle, została świętą. I ta mała święta, to wielka „królewna”, jej ojciec, gdy była malutka, tak ją nazywał (por. Rkps A f 14v), a ona rozumiała: żeby być wielką trzeba być małą. Małymi krokami, małymi drogami, ale zawsze iść naprzód, zawsze szczerze i prosto do Boga. I twierdziła, że więcej Boska wielkość się objawia, kiedy zniżać się raczy do małych, do niskich, do ubogich, do niedoskonałych, gdyż wtedy więcej jaśnieje jego wielkość, jego dobroć, jego miłosierdzie. Kiedyś napisała, że faryzeusza puszcza na środek kościoła, ale sama woli w kąciku wołać do Boga: miserere mei, peccatori – miej litość dla mnie, grzesznika (por. Łk 18, 13) (por. Rkps C f 36v).
Oprócz tej prostoty, której świat nie zna albo przyznaje mniej uznania, jest druga bolączka. Wzajemna nienawiść ludów i ludzi, którzy zapomnieli, że są braćmi, że mają Ojca w niebie, którego kochać mają i dla którego wzajemnie mają się kochać. To jest reguła najważniejsza i najkonieczniejsza obyczajów i postępowania. I to światło przynosi Terenia. To święta miłości. Błogosławiona Terenia – prawdziwy kwiat tej miłości, z nieba na ziemię przeniesiony, niebo i ziemię podziwem napełnia. Dusza jej i serce, jak u niemowląt żywi się i karmi miłością dziecięcą, wiarą gorącą i mocną, prostą, ale głęboką. I z tej to miłości rodzą się pragnienia wielkie, apostolskie, męczeńskie. I ta miłość sprawia, że wszystko co myśli, co mówi, co czyni, jest życiem miłości. Tej Boskiej miłości się poświęca i tą miłość ogromną, a prostą, dziś w ofierze, zbolałemu i schorzałemu światu, niesie mała męczennica miłości. Niebem moim będzie, mówiła w swoim testamencie Terenia, czynić dobrze na ziemi (NV, 17 VII).
Nowy typ świętości prostej, łatwej i przystępnej
To są krótkie rysy, dwie drogi, lub raczej jedna droga miłości prostej, a głębokiej. Uważając się za maleńką, czuła, że wielkich rzeczy nie dokona, więc jako mała chciała kochać jak najwięcej, szczerze jak dziecko. I ta droga maleńkości i miłości zaprowadziła ją na szczyty najwyższej doskonałości. Cum essem parvula placui Altissimo. Tą drogą szła i doszła w bardzo krótkim czasie do doskonałości.
Przebiegnijmy krótko jej żywot; jest to bieg dziecka z kwiatami w ręku, lub raczej z miłością w sercu do Boga. Uczynki jej to uśmiech. Wszystko miłe, dziecięce, ale przy tym zawsze wypróbowane wewnętrznym wyrobieniem.
Urodziła się w 1873 r. Otoczona kochającą atmosferą rodzinną – miała świętych rodziców i światłe rodzeństwo. Kochana najwięcej, jako najmłodsza, wychowana była jak kwiatek, aby się nie zwarzyła i dusza jej w niczym nie ucierpiała (Rkps A f 3v–12r). […]
Przez małe rzeczy bieg ku wielkości
W Karmelu, jako dziecko, rozpoczęła swój bieg do Boga, przez maleńkie rzeczy stawała się wielka. Ukryta w głębokiej pokorze, jej oczy nie widziały siebie i serce szukało tylko Boga, do wielkich czynów nie miała sposobności, ale była wielką mistrzynią w małych. Szczególniej, za cel swego życia wzięła sobie: kochać i poświęcać się. Nie mogąc wielkich rzeczy czynić, mogąc kochać, stąd najrozmaitsze akty tej miłości i ofiarowania się całkowitego Bogu.
Prostota dziecka u Teresy i roztropność świętych
Niedługo po profesji zakonnej, bardzo jeszcze młodziutką, dano ją już, dla jej wielkiej cnoty, do nowicjatu (por. Rkps C f 3v). Dziecko prawie jeszcze, miała kierować duszami, a jednak to dziecko miało roztropność świętych, prostotę słów i czynów, przykład najpiękniejszych cnót. Toteż nowicjuszki i Zgromadzenie uważało ją za świętą. Porywy miłości ku Bogu, poświęcenie się bez granic, zniszczyło jej wątłe siły, zapadła na chorobę płuc. Cudowne jej słowa i myśli, wiersze pełne zachwytów o miłości Boga, pokora i prostota czyniły ją aniołem Zgromadzenia. Siły jednak wyczerpywały się. Jak miłością żyła, [tak z] miłości umarła. Ostatnie jej słowa były: Kocham Cię, ach kocham Cię, Boże (NV, 30 IX). Poszła do nieba, poszła jak dziecko do Ojca, aby stamtąd, jak mówiła, spuszczać deszcz różany na wszystkich (NV, 9 VI) i przebyć niebo, czyniąc dobrze na ziemi (NV, 17 VII).
(zob. Anzelm Gądek OCD, „Przyszła Mała Teresa”, t. 5 BZ, Łódź, 2000, s. 11-21).