Przeskocz do treści

Gdy zaś Jezus narodził się w Betlejem w Judei, za panowania króla Heroda, oto Mędrcy ze Wschodu przybyli do Jerozolimy, mówiąc: "Gdzie jest, który się narodził, Król Żydowski? Albowiem widzieliśmy gwiazdę Jego na wschodzie i przyjechaliśmy pokłonić się Jemu" (Mt 2, 1 i 2). Zatrwożył się Herod, bo wiedział o Kogo chodzi, że chodzi o Chrystusa. Zwołuje kapłanów i doktorów, którzy według proroctwa wskazują mu Betlejem, jako miejsce narodzenia Mesjasza. Gwiazda, która towarzyszyła królom we dnie i w nocy, w Jerozolimie zniknęła, ale w drodze do Betlejem ukazała się ponownie i stanęła nad miejscem, gdzie było Dziecię. Uradowani wchodzą do domu i znajdują Dziecię z Maryją i Józefem. Upadli na kolana, ofiarowali skarby swoje: złoto, kadzidło i mirrę (por. Mt 2, 3-11). Z Jerozolimy nikt nie usiłował szukać Nowo Narodzonego, Herod zaś knuł plan, jak by zgładzić Dziecię.

Przedziwne są drogi Pańskie. Przez aniołów Bóg objawił Narodzenie Zbawiciela prostym i ubogim pasterzom, którzy przybiegli adorować i opowiadać o Maleńkim narodzonym w żłobie. Objawił Narodzenie bogobojnym starcom: Symeonowi i Annie. Symeon przepowiadał dzieje Dzieciątka jako znak na upadek i na powstanie wielu (por. Łk 2, 34), Anna zaś głosiła Jego narodziny wszystkim, których spotkała (por. Łk 2, 38). Wreszcie objawił Bóg Narodzenie Syna poganom przez znak cudownej gwiazdy, która poprowadziła Mędrców do Jezusa i Maryi. Każdemu daje Bóg łaskę, nikogo nie odtrąca. Ta łaska jak gwiazda budzi, oświeca, miga swym światłem, prowadzi. Jeśli człowiek za nią postępuje, idzie prosto do Boga. Czasem jednak, czy to z naszej winy, czy z dopuszczenia Bożego, łaska znika, dusza traci drogę, nie wie, czy na lewo, czy na prawo ma iść. Wtedy dusza łaskę znajdzie przez kapłanów, bo do nich należy wskazanie sposobu odzyskania łaski (...), a na mocy urzędu, który sprawują, wskażą drogę, zwłaszcza drogę pokuty. Gwiazda znowu się pokaże i poprowadzi do celu, do Jezusa i Maryi.

Jerozolima przeciwnie, mimo że miała łaskę ofiarowaną tak w Piśmie, jak w cudownym objawieniu gwiazdy, mimo że odczuła jej działanie, bo poruszyła się cała (por. Mt 2, 3), tej łaski jednak nie przyjęła. Może nie poszła do Betlejem z trwogi przed Herodem, dlatego nawet, gdy po trzydziestu latach Chrystus jako Król wszedł do Jerozolimy (por. Mk 11, 1-11), nie tylko Mu nie uwierzyli, ale przybili do krzyża i bluźniąc, ukrzyżowali. Przez odrzucenie łaski rozum ich się zaciemnił (por. 2 Kor 3, 14) i wola ich stała się martwa (por. 2 Kor 3, 15).

Mędrcy, wszedłszy w dom znaleźli Dziecię z Maryją Matką Jego i upadłszy pokłonili się Jemu, i otworzywszy skarby swoje ofiarowali Mu dary: złoto, kadzidło i mirrę (Mt 2, 11). Wierność łasce zawsze prowadzi do Jezusa. Wprawdzie obecnie oczy nie oglądają wcielonego Boga w widzialny sposób, w zamian znajduje Go wiara, pewniejsza niż oczy, ufna nadzieja, opierając się na wierze, spodziewa się dalszych łask i bogaci się nimi! Miłość wreszcie całą wolą przytula się do Boga, obejmuje i przytula Boga do siebie. Z tymi cnotami, płynącymi z łaski znalezienia Jezusa, płynie złoto adoracji Boga, wznosi się modlitwa jak wonne kadzidło, a mirra umartwienia oczyszcza duszę i ciało, aby cały człowiek był oddany Bogu. Wiara wymaga posłuszeństwa, oddania rozumu i woli, nadzieja opiera się na ubóstwie, które nic nie mając, czeka na dar Boga, miłość stroi się w czystość duszy i ciała, by dusza była jako oblubienica odziana w barwy i kolory cnót wszystkich.

Z czymże więc Mędrcy przyszli do Dzieciątka? Przyszli jako dzieci, z dziecięctwem ducha i z radością pokory, z prostotą oka i ze zgięciem kolana, uznali Dziecię za Boga, choć Go znaleźli w stajni, w ubóstwie, ale i siebie ofiarowali, aby nieść zbawienie tym, którzy byli najbiedniejsi. (...)

Mędrcy inną drogą wrócili do swojej ojczyzny (por. Mt 2, 12). Inną drogą, bo do Betlejem, do Dzieciątka, przybyli mądrzy według świata, a wrócili dziećmi, roznosząc Ewangelię dziecięctwa wśród swoich ziomków. Prawdziwe apostolstwo jest ojcostwem duchowym (por. 1 Kor 4, 15; Ga 4, 19), ale apostoł bez dziecięctwa nie będzie apostołem Jezusowym. Jeśli bowiem nie staniecie się jak dzieci, ani sami nie wejdziecie do królestwa, ani drugich nie wprowadzicie (por. Mt 18, 3). Chrześcijaństwo bowiem rodzi się z dziecięctwa, żyje, rozwija się i doskonali dziecięctwem "w Duchu i prawdzie" (J 4, 24).

Betlejem i jego gwiazda, trzej Mędrcy i ich droga do i od Maleńkiego, adoracja, ich wiara i dary, Maryja, Matka Dzieciątka - niech nam głoszą w codziennym naszym życiu Boga-Dziecię i nasze z Nim dziecięctwo  w posłuszeństwie, czystości i ubóstwie, (...) żyjące prostotą wiary, pewnością nadziei i ofiarą miłości.

Zob. Ojciec Anzelm od św. Andrzeja Corsini OCD, Mała historia Dzieciątka Jezus, Łódź 2004.

Przypatrzmy się dzisiaj z bliska Jezusowi Chrystusowi – naszemu Królowi. – Kim On jest, jak On rządzi, jak panuje, jak nas kocha, jak miłuje? – A, jak my odwdzięczamy się Jemu i jak Go kochać mamy?

Królem naszym jest Jezus Chrystus. Kim On jest? Synem Bożym i Synem człowieczym, Synem Ojca w niebie i Synem Maryi Niepokalanej. Bogiem z Boga, Światłością ze Światłości, a zarazem prawdziwym człowiekiem – synem Adama. W jednej osobie, jednoczy cudownie, niepojęcie, dwie natury boską i ludzką, i dlatego nie ma pod słońcem nic tak pięknego i wzniosłego, jak Jezus Syn Maryi – Król nieba i ziemi.

Jest Królem naszym. Bo przez Niego wszystko się stało co się stało, przez Niego życie mamy i żyjemy – bez Niego bylibyśmy niczym. On nas stworzył z niczego, więc do Niego należymy całkowicie, bez ograniczenia. On ma do nas wszystkie prawa, my do Niego nie mamy żadnego prawa, chyba takie, jakiego nam z łaski udzieli.

On nie tylko nas stworzył. Gdyśmy upadli, gdyśmy w grzechach leżeli, On z nieba zstąpił na ziemię (por. J 3, 13), Słowo – Syn Boga, ciałem się stało i zamieszkało między nami (por. J 1, 14). Stał się do nas podobny, abyśmy przez Jego przykład stali się do Niego podobni – stali się dziećmi Bożymi (por. 1 J 3, 1). I aby kupić nas, naszą miłość, nie dość Mu było, że do nas przyszedł – On nam się oddał cały – oddał życie za braci swoich, kupił nas za cenę ogromną wylawszy na krzyżu za nas krew Boską (por. 1 J 3,16). Jesteśmy zatem jego własnością (por. Ef 1, 14). Kto się z niej wymyka, czyni Królowi temu krzywdę i popełnia niewdzięczność (...).

Jest Królem naszym. Bóg Ojciec dał Mu wszystko w Jego ręce (por. J 3, 35). Za prace Jego, za trudy na ziemi uczynił go Ojciec Panem i Królem w niebie i na ziemi. Jezus Chrystus nie tylko panuje jako Bóg, lecz panuje i króluje nad ludźmi jako Bóg-Człowiek. Wielka chwała mieć takiego Króla! I ten Król zaprasza nas wszystkich pod swoje panowanie.

Ten Król pokorny i cichy (por. Mt 11, 29), sprawiedliwy i miłosierny (por. Ps 116, 5), Książę pokoju (Iz 9, 5) wystawia znak swój. I na tym znaku wysoko postawionym, na tym Krzyżu Krwią swoją uświęconym, wypisuje słowa dla każdego, kto chce iść za Nim: pokuta – życie chrześcijańskie – cierpliwość, niebo. I posyła ten Król na wszystkie strony świata swoje sługi: aniołów, apostołów, kapłanów i wszystkich, którzy pragną ratować dusze. Posyła do wszystkich stanów bez różnicy, do wszystkich rodzajów osób – do grzeszników i sprawiedliwych, bo za wszystkich umarł (por. 2 Kor 5, 15). Idźcie, mówi do nich, wyrywajcie dusze ze szpon diabelskich. Okażcie im, że zwodnicze są bogactwa, oszukańcze rozkosze, honory zawodzą. – Uczcie ich pokuty, uczcie jak mają żyć, jako moi uczniowie. Powiedzcie im, że kto wytrwa w tym życiu chrześcijańskim przez cierpliwe dźwiganie krzyża Mego, ten będzie zbawiony i w niebie ze Mną królować będzie. I idą misjonarze za głosem Jezusa, który przez usta ich przemawia, idą pod sztandar Jezusowy niosąc jarzmo Jego i przekonują się, że jest słodkie.

I to Królestwo Jezusa rośnie, ze wszystkich królestw świata jest największe, najwspanialsze, najpiękniejsze – królestwo pokoju i miłości (por. Iz 9, 6). – Jezus Król świata jest najbardziej kochany – najwięcej znany, najwięcej naśladowany. Do Niego lgną serca, dla Niego wszystkie modły, prace, krzyże, dla Niego śmierć sama, a przez nią udział w Królestwie. Amen.

Homilia Sługi Bożego Anzelma Gądka OCD wygłoszona podczas Uroczystości Bożego Ciała w latach 60 - tych.

Obecność Ducha Świętego

(...) Zastanawiając się nad tym, czym jest w nas to tchnienie życia, nasuwa mi się tekst mówiący, że "Duch daje życie; ciało na nic się nie przyda" (J 6, 63), nie wystarczy więc do powstania życia skupienie masy, nie wystarczy zrzeszenie ludzi we wspólnotę czy społeczność, trzeba aby intencje woli wszystkich zeszły się w jedno, czyli stały się duszą ożywiającą całość. Ta "dusza" nazywa się jej duchem, i od tego, jakim jest ten "duch", co ożywia, zależy, jaki jest człowiek, jaka społeczność, jaka wspólnota. Konieczne jest przeto, abyśmy zgromadzeni w jedno posiadali Ducha i to Ducha Świętego, i dzięki którego tchnieniu, byśmy stali się świętymi i w świętości coraz bardziej postępowali.

Konieczność nabożeństwa do Ducha Świętego i uwaga na Jego działanie w nas

Myślą moją i pragnieniem jest to, abyśmy zawsze, (...) zwracali specjalną uwagę i żywili nabożeństwo do Ducha Świętego i postępowali jak najwierniej, "albowiem wszyscy ci, których prowadzi Duch Boży, są synami Bożymi" (Rz 8, 14). A zaprawdę, nie mogą należeć do Chrystusa ci, którzy Ducha Jego nie mają.

Prawda powyższa, chociaż jest jasna sama w sobie, to jednak nie przez wszystkich jest dostatecznie doceniana. Będąc bowiem czymś w rodzaju życia i choć wszystkim daje ruch i działanie, jednak prawie nie zwraca się na nią uwagi. Do samego bowiem Ducha Świętego i Ożywiciela, który od Ojca pochodzi i Syna, i od którego wszystko, co w nas dobre dostaje się nam, przeważnie tak się odnosimy, jak do czegoś nieznanego. Jeżeli przeto, (...) "głos Jego usłyszycie" (por. Hbr 3, 7) i nawet gdybyście kiedy nie wiedzieli skąd pochodzi i dokąd zmierza (por. J 3, 8), nie zatwardzajcie serc i uszu duszy waszej (por. Hbr 3, 8), lecz natchnieniom Jego okazujcie ochotnie posłuszeństwo. Skoro zaś ten Duch Święty pochodzi od Ojca i Syna, On także doprowadzi nas do poznania Ojca i Syna (por. J 15, 26).

Odnośnie nabożeństwa do Ducha Świętego jest szczególną wolą Kościoła świętego, którym Duch Święty kieruje i podtrzymuje go, aby wszystkie jego dzieci wzywały i czciły Ducha Świętego. Liturgię świętą, którą się Kościół posługuje, charakteryzuje to, że wskazuje wszystkim pewnego rodzaju szczególną konieczność zapraszania i wzywania Ducha Świętego do przyjścia: "Przyjdź, Duchu Święty; Stworzycielu Duchu przyjdź; przyjdź Ojcze!" Skąd pochodzi to wołanie? Skąd ten głos tak usilnie i tak często powtarzany, jak nie stąd, że podyktowany jest koniecznością posiadania i zachowania życia? Skądże to zaproszenie jest tak słodkie i miłe, jeśli nie stąd, że sam Święty Duch jest głosem miłości pożądanym przez wszystkich? (...)

Duch Święty w dziejach odkupienia                                       

(...) Aby zaś nawet samo dzieło odkupienia otrzymało kontynuację, a życie owo rozlewało się w sercach, i abyśmy stawali się wszyscy dziećmi przybrania (por. Ga 4, 5), Zbawiciel nasz Jezus Chrystus przyrzekł wszystkim wierzącym swojego Ducha Świętego (J 14, 16. 26; 15, 26) i zesłał Go, by dzieło uświęcił, i ukształtował sobie Oblubienicę bez zmazy czy zmarszczki (por. Ef 5, 27) - Kościół, ową świętą wspólnotę i społeczność, w której stałaby zawsze otworem droga zbawienia i w której znajdowaliby się tacy, co poruszani Duchem Bożym kierowaliby wiernymi (por. Dz 20, 28), a wszyscy schodzili się wraz z Ojcem i Synem w jedności Ducha Świętego, który tym sposobem stanowiłby formę owego przedziwnego życia i zjednoczenia z Bogiem. (...)

Duch Święty w życiu każdego wiernego w Kościele

A gdy rozważamy to nowe życie, którego sprawczą przyczyną jest Duch Święty, widzimy, że przez Niego odradza się każdy człowiek, przez Niego utwierdza się w wierze, przez Niego żywi się pokarmem miłości, a umarli z powrotem do życia są przywołani, ułomni zaś stają się zdrowi, rodzaj ludzki się rozmnaża, a w owej świętości zostaje zachowany dzięki kierownikom ustanowionym przez Ducha rządcami Kościoła Bożego.

Czym przeto jest ta przedziwna wspólnota, czyli społeczność Kościoła, jak nie życiem tegoż Ducha Świętego w członkach? Chociaż są one bardzo liczne, a zarazem różnorakie, przecie jeden życiowy nurt je ożywia (por. 1 Kor 12, 12) i prowadzi! Dzieje Kościoła są wspaniałym rozwojem owego nadprzyrodzonego życia. Będąc w sobie jedno i nie podzielone, to jednak tak rozliczne wydaje owoce i wszędzie krzewi tak płodną aktywność, jakiej dotychczas nie widziano podobnej ani w przyszłości nie będzie. Życie to jest mocą zawsze starodawną, a zawsze nową, zniewala umysły wszystkich wiernych, a także wyznawców odmiennej wiary przynagla do uznania prawdy, i doprowadza nie tylko do odrodzenia z wody, skąd wielu jest ochrzczonych, lecz i z Ducha Świętego, co jest właściwością wiernych. Życie to ubogacone siedmiorakim darem, pełne charyzmatów i łaski, płodne dziełami sprawia radość tej, która była niepłodna, jak i tej która miała wiele dzieci (por. Ga 4, 27).

Kształtowanie świętych i Kościoła

Jeśli zwrócicie jeszcze myśli swoje do tych dzieł, jakich nie przekazuje nam historia, lecz których dokonuje w wybrańcach swych tenże Duch życia, zobaczycie z prawdziwym podziwem, jak Duch Święty kształtuje dusze świętych. Liczne zastępy świętych, począwszy od chórów Patriarchów, z kolei Proroków czymże są jak nie ciągłym dowodem na to, że Duch jest, który ożywia, ciało zaś nic nie pomaga? (J 6, 63). Skąd wiara Patriarchów, skąd wizje Proroków, skąd utwierdzenie nauki Apostołów, skąd rozgłos ich ust obwieszczających "wielkie dzieła Boże" (Dz 2, 11) i skąd opływająca ich pełnia? Skąd męstwo męczenników i stałość wyznawców? Skąd czystość nieskażona dziewic? A na kim spoczywa Duch Boży, jak nie na ubogim i pokornym (por. Iz 66, 2)? A te osiem błogosławieństw, jakim to namaszczeniem się utrwalają, jak nie tym, jakie spływa ze "Światłości" i z "Płomienia". A wszelki sprawiedliwy, jakim sposobem wykonuje modlitwę, jak nie owymi niewymownymi wzdychaniami, jakie tenże Duch Święty w nich sprawia (por. Rz 8, 26)?

W życiu Jezusa Chrystusa

Duch Święty jest duszą Kościoła, jego Twórcą i udoskonalającym świętych. Stąd to w Symbolu wiary mówi się: "Wierzę w Ducha Świętego i Ożywiciela, który od Ojca i Syna pochodzi, [...] który mówił przez proroków". I zaprawdę, mówi i nam. Byłoby rzeczą godną rozważenia, w jaki sposób ten Duch Święty kierował i prowadził Jezusa Chrystusa Syna Bożego, jak przedziwnie obracał wszystko na Jego chwałę i ku naszemu zbawieniu. Cudowne i tajemnicze poczęcie Syna Bożego w łonie Dziewicy, Jego pierwsze przez Zachariasza otoczenie chwałą w domu Elżbiety, Jego pozdrowienie w świątyni przez Symeona i Annę prorokinię, bezpośrednie przygotowanie drogi na Jego przyjście przez Jana Chrzciciela, Jego wyprowadzenie na pustynię: czy to wszystko nie są dzieła Ducha Świętego?

Sam Jezus Chrystus, w synagodze Nazaretu, stosując do siebie proroctwo Izajasza, stwierdza otwarcie, że działa i przemawia pod szczególnym kierownictwem Ducha Świętego, który spoczął na Nim i posłał Go, aby głosił Ewangelię ubogim (por. Łk 4, 16-19). A kiedy Pan Jezus dokonał dzieła zleconego Mu przez Ojca (por. J 17, 4) i uznał, że już nie jest konieczna Jego obecność wśród uczniów, lecz (...) niezbędna jest obecność Ducha Świętego (por. J 16, 7), który by im poddawał wszystko i nauczał ich wszystkiego oraz pocieszał ich (por. J 14, 16. 26) we wszystkich utrapieniach i próbach, jakie podniosą przeciw nim źli ludzie (por. Łk 21, 12-17). Wreszcie, aby ich przynaglić do postępowania za radami i poruszeniami Ducha Świętego, a przestrzec przed lenistwem w słuchaniu Jego upomnień, oświadcza, że grzech przeciw Duchowi Świętemu nie będzie odpuszczony ani w tym, ani w przyszłym świecie (por. Mt 12, 32).

Ciągłe włączanie się w poruszenia Ducha Świętego

(...) Starajmy się specjalnym nabożeństwem czcić Ducha Świętego, od którego wszelkie dobro pochodzi. Niechaj On będzie nie tylko Gościem duszy naszej, lecz (...) stałym mieszkańcem, kształtującym ją darami swymi i łaską swoją, wciąż poruszający do podejmowania czynów duchowych (...). Niech we wszelkiej czynności naszej Duch Święty jest początkiem, postępem i celem. We wszelkiej modlitwie i błaganiu, we wszelkim wysiłku i nauce, niech początkiem będzie On, od którego pochodzi natchnienie i podniesienie; Czy to będzie radość lub smutek, miłość czy pragnienie, od Niego niech się zaczyna i w tymże Duchu Świętym spoczywa; On niech naucza nas wszelkiej prawdy, On niechaj będzie "Pocieszycielem" duszy.

Jeśli chcecie mieć w duszy ciągłe światło, nieustanną niedzielę, jakby uroczyste dni Zielonych Świąt, adorujcie i wzywajcie Ducha Świętego, który by zapalał światłość w uczuciach, wlewał miłość w serca, leczył ze słabości również ciała, umacniał je cnotą, słowem, we wszystkim rządźmy się duchem.

Ożywiciel wspólnot i społeczności

(...) Potrzebujemy Ducha Świętego, On bowiem jest Duchem miłości i jedności, On jest duchem ładu i karności, On jest Duchem skupienia i pracy, On Duchem pokoju i radości, On wreszcie jest Duchem naszego wzajemnego obcowania, w którym stosujemy (...) prawa miłości wypisane Jego palcem w naszych sercach (por. Hbr 10, 16). Przy Jego pomocy i z Jego podnietą usuniemy wszelkiego ducha przeciwnego, takiego mianowicie ducha, który wnosi zamieszanie w braterską jedność, który sieje niezgodę, nieporządek, lenistwo, rozproszenie, aby rodzina nasza była prawdziwym Kościołem oraz świątynią zamieszkującego w nas Ducha Świętego (por. 1 Kor 3, 17. 16)!

Niech nam Duch Święty nałoży słodkie więzy zjednoczenia (por. Ef 4, 3), gdyż On jest ich Twórcą, abyśmy byli zawsze z Ojcem i z Synem (por. 1 J 1, 3) w jedności Ducha Świętego, teraz i na potem, i na wieki. (...) Amen.