Przeskocz do treści

mal. s. Marcelina Jachimczak CSCIJ

(...) Na świecie nie ma nic większego nad Jezusa Chrystusa, a w życiu Jezusa nic nie ma większego nad Jego ofiarę na krzyżu, na którym zamierającymi wargami wymawiał słowa: Wykonało się. Stąd i w życiu naszym nic nie powinno być tak uroczyste, a równocześnie tak codzienne jak rozważanie tej wielkości, to jest tej krwawej tajemnicy odkupienia, przez którą odrodziliśmy się do łaski i odzyskaliśmy utracone prawa do życia. Będzie więc rzeczą sprawiedliwą i godną, byśmy coraz więcej i coraz częściej wczuwali się w mękę Pana Naszego Jezusa Chrystusa, szli za Nim krok za krokiem w Jego drodze krzyżowej, a w ten sposób stali się godnymi uczestnikami Jego tryumfalnego zmartwychwstania.

Czymże zatem jest ta droga krzyżowa, którą z największą miłością Pan nasz znaczył Krwią swoją Najświętszą i którą zakończył wołaniem wielkim na wysokości Krzyża?

Materialnie wzięta Droga Krzyżowa jest tą przestrzenią, którą Jezus Chrystus, Bóg-Człowiek, przeszedł z ciężarem krzyża od pałacu Piłata aż do szczytu zwanego Kalwarią czyli wzgórzem Trupiej Głowy, gdzie został ukrzyżowany i skonał skłoniwszy miłosiernie głowę ku grzesznej ludzkości.

Istotnie zaś droga krzyżowa i zakończenie jej na krzyżu jest streszczeniem całego życia Jezusowego i dokonaniem dzieła odkupienia całej ludzkości, z wylaniem ostatniej kropli Krwi Najświętszej i otwarciem Serca Boga w niepojętych Jego zmiłowaniach.

Nie ulega wątpliwości, że tą drogą krokiem i duchem szła najboleśniejsza Matka Jezusowa, Współodkupicielka rodzaju ludzkiego, a z Nią i za Nią szli Apostołowie i uczniowie Pańscy, uzupełniając mękę Jezusa w ciele swoim i przyswajając sobie jej zasługi. A z biegiem czasu pod wpływem pobożności szli tą drogą wierni wszystkich stanów, uwielbiając krwawe ślady i rozważając nieskończoną miłość Boga ku nędznemu grzesznikowi, podróżującemu po tej ziemi wygnania i płaczu.

Nie wszyscy jednak mogli zwiedzać miejsca święte i iść za Zbawicielem po Jego bolesnej drodze. Więc już w średniowieczu poczęto w kościołach lub na innych miejscach urządzać kapliczki, krzyże, rzeźby i obrazy przedstawiające sceny tej drogi według sposobu, na jaki się zdobywała ówczesna pobożna wyobraźnia i sztuka. Błogosławiony Alwarus z zakonu św. Dominika po powrocie z Ziemi świętej był pierwszym, który odtworzył sceny drogi krzyżowej, umieszczając je w kapliczkach klasztoru zwanego "Scala coeli" - drabiną do nieba. Za jego przykładem synowie św. Franciszka, którym od roku 1312 powierzoną została tak zwana Custodia, czyli straż nad Ziemią Świętą, i którzy sami albo z wiernymi przebiegali miejsca naszego zbawienia, zaprowadzili w Europie i w innych miejscach stacje drogi krzyżowej. W początkach tak liczba jak i porządek stacji nie były ustalone, dopiero w XVII wieku znajdujemy je uszeregowane tak, jak je dzisiaj pobożność wiernych odprawia.

Historycznie droga krzyżowa razem z ukrzyżowaniem i śmiercią Zbawiciela obejmuje czas od trzech czy czterech godzin i przestrzeń jednego kilometra. Oprócz wydarzeń opowiedzianych przez Ewangelistów, jak skazanie, objęcie krzyża, wymuszona pomoc Cyrenejczyka, płacz niewiast, obnażenie Ofiary, przybicie do krzyża i ukrzyżowanie, otwarcie przebitego Serca i złożenie z krzyża, pobożność wiernych chciała widzieć Najboleśniejszą Matkę towarzyszącą w drodze i idącą na spotkanie Syna, następnie Weronikę ocierającą chustą Najświętsze Oblicze i wreszcie potrójny upadek Zbawiciela pod ciężarem krzyża. Te fakty razem zestawione tworzą zespół czternastu stacji i są jakby pośrednimi punktami drogi, która się kończy ukrzyżowaniem i śmiercią Jezusa, najwyższym szczytem bólu i zmiłowań Pana.

Dogmatycznie rozważana Droga krzyżowa kładzie nam przed oczy tajemnicę odkupienia przez ofiarę krzyżową, przedstawia nam Hostię i Kapłana podniesionego na krzyżu i równocześnie przywołuje na pamięć wszystkie środki i skutki naszego usprawiedliwienia i zbawienia. Głównym punktem jest Jezus Chrystus ukrzyżowany, którego znać, kochać i naśladować jest essencjalną koniecznością naszej podróży do Boga. Kto nie idzie tą drogą, nie może osiągnąć zbawienia. Jezus Chrystus jest bowiem drogą, prawdą i życiem, kto zbacza z tej drogi, odchyla się od prawdy, kto nie żyje tym życiem, sam staje się przyczyną swego wiecznego potępienia.

Droga krzyżowa w swoim ćwiczeniu jest donośnym wołaniem, że koniecznością jest naśladować Jezusa Chrystusa: Kto chce iść za Mną, niech zaprze samego siebie, weźmie swój krzyż codziennie, i niech idzie za Mną, niech niesie krzyż nie inny, tylko taki, jaki dla naszego zbawienia niósł i uświęcił Krwią swoją Pan nasz, Jezus Chrystus.

Jeśli wreszcie Drogę krzyżową rozważymy liturgicznie czyli jako pobożne ćwiczenie i kult męki Pana naszego oraz współczucie dla Jego Bolesnej Matki, to z tych względów drogę krzyżową należy bardzo zalecać. Według Breve Ojca Świętego Benedykta XIV Droga krzyżowa jest jednym z głównych środków zbawienia, bo jej mocą grzesznicy wracają na drogę do Boga, oziębli zapalają się gorliwością, a sprawiedliwi utwierdzają się w doskonałości. Nic więc dziwnego, że Droga krzyżowa odbiera taką cześć i że tak wielką liczbę dusz pociąga do miłości Jezusa Chrystusa. Droga krzyżowa była ustawicznym ćwiczeniem św. Benedykta Labre. Św. Leonard a Porto Maurizio był wielkim jej apostołem; uprawniony i obdarzony specjalną władzą przez Stolicę Świętą, gdziekolwiek mógł, zaprowadzał Drogę krzyżową i osobiście pobłogosławił ponad sześćset erekcji. Zapalony świętą myślą, by w miejscu, gdzie tylu świętych męczenników dało świadectwo wiary Chrystusowi, także męka i śmierć Zbawiciela miała swoich publicznych czcicieli, na mocy pozwolenia Ojca Świętego Benedykta XIV w roku 1750 zaprowadził drogę krzyżową w Koloseum.

Z natury tego świętego ćwiczenia wierni przyswajają sobie owoce Krzyża, bo gdy sercem skruszonym rozważają mękę Chrystusa i boleści Jego Matki, sami utwierdzają się w wierze i w cnotach i rozdzielają owoce zbawienia duszom cierpiącym w czyśćcu.

Z tych rozważań zrozumieć możecie, (...) co oznacza Droga krzyżowa obrazowo. Wystarczyłoby przytoczyć te miłością rozpalone teksty, w których św. Paweł zapewnia, że jemu "żyć jest Chrystus, że nie rozumie nic innego jak Chrystusa i to Chrystusa ukrzyżowanego, że niech dalekim będzie od niego w czymkolwiek innym się chlubić, jak tylko w krzyżu Pana naszego Jezusa Chrystusa". W całej teologii chrześcijańskiej nie ma nic tak wymownego, co by nam tak żywo wyraziło w oczach, i w umyśle, i w sercu ohydę grzechu, jak męka Pana naszego Jezusa Chrystusa. Nigdzie też lepiej nie poznajemy kary potępienia wiecznego, jak pod krzyżem w świetle wylanej Krwi Syna Bożego. Nigdzie też dobitniej nie wstrząsa duszy cena łaski i uczestnictwa w życiu Boskim, jak pod cieniem krwawego krzyża. Ci bowiem, którzy adorują Ukrzyżowanego i skruszeni kochają, choćby byli łotrami, stają się usprawiedliwieni - "Dziś ze mną będziesz w raju".

Na czole każdego chrześcijanina, a tym więcej na czole zakonnika jest wyryty znak krzyża i niezatarty charakter, w którym wyznaje, że jest uczniem Chrystusa Ukrzyżowanego. Stąd na uczniu ciąży jedyny i uroczysty obowiązek naśladowania Mistrza: "Kto chce iść za Mną, niech zaprze samego siebie, weźmie swój krzyż codziennie i niech idzie za Mną". Dlatego naśladowanie Chrystusa niosącego krzyż jest także naszą drogą, od której zależy nasze zbawienie. Obowiązek naśladowania Zbawiciela na drodze krzyża ciąży na nas nie tylko obrazowo, lecz narzuca konieczność praktyki. (...)

Droga Chrystusa jest tą drogą ciasną i wąską, przez którą każdy przejść musi, jeśli pragnie wejść do Królestwa. Na tej drodze trzeba się wyzuć ze starego człowieka, a odziać się w nowego według wzoru Chrystusa. Na tej to drodze trzeba umrzeć dla grzechu i rzeczy świata, wzgardzić bogactwami i rozkoszami, podbić w niewolę ciało i ujarzmić pożądliwość, ukochać pokorę i służyć bliźnim, umocnić serce w miłości Chrystusa i nieść krzyż jako sztandar mocy Bożej i naszej.

Nie ma w Kościele ani w niebie świętego, który by nie przeszedł przez Golgotę, bo nie ma żadnej łaski, która by nie spłynęła z mocy tego Krzyża. Krótką jest ta droga, w rzeczywistości wynosi jeden kilometr, ale jest twarda. Idzie jednak nią Przodownik nasz, Jezus Chrystus, towarzyszy Mu w trosce o nas Matka Jezusowa i nasza. W promieniach takiej miłości i w takim towarzystwie ? słodkim staje się ból krzyża i ciężkość jego staje się lekka.

(...) święci patrząc na krzyż i rozmyślając o Ukrzyżowanym szaleli z miłości i podziwu i miłośnie wołali: Bóg na krzyżu! Gdy nań patrzę, gdy w Niego wierzę, gdy Go podziwiam i nad Nim płaczę, od boleści drętwieję! Kto jest przyczyną takiego bólu? (...) Gdy zapytam św. Augustyna, to i on zapyta Jezusa: Cóżeś to popełnił, najmilszy Młodzieńcze, że się tak strasznie z Tobą obchodzą? Jaka jest zbrodnia twoja, jaka wina, jaka przyczyna śmierci i jaka okazja skazania? A On odpowie: Umieram pod ciosami bólu, ja nazwany jestem zbrodniarzem za twoją winę, ja ponoszę karę za śmierć twoją! O przedziwne warunki sądu, o niewypowiedziane uporządkowanie tajemnicy! Grzeszy niegodziwiec, a karę ponosi sprawiedliwy, winny jest zbrodniarz, a bije się niewinnego, obraża bezbożnik, a karzą pobożnego, na co zły zasłużył, za to cierpi dobry, co jest winien niewolnik, spłaca Pan, za grzech człowieka. Bóg umiera na krzyżu!

Wejdźmy, w myśl Kościoła św., rozmyślajmy pilnie drogę krzyża i boleści Boskiego Zbawcy. Wejdźmy mężnie na drogę krzyża, nie lękajmy się cierpieć, gdzie jest pewność zapłaty, nie bójmy się śmierci, w której odbieramy podwojone życie łaski i chwały. Niech nie spocznie stopa, póki nie dosięgnie Golgoty i póki nie dokona całkowitej ofiary z Chrystusem, Miłością naszą. "Nam bowiem chlubić się trzeba w krzyżu Pana naszego Jezusa Chrystusa". Amen.

J + M          

21/VI 1918

W dziełach Bożych podziwiamy piękność; każde nawet najmniejsze stworzonko przecież w rodzaju swojem jest dobre, jest piękne. W czem polega ta piękność dzieł Boskich? W tem, że choć są rozmaite, że w jednem nawet utworze można naliczyć wiele różnych właściwości, czasem na oko nawet sprzecznych, przecież wszystkie schodzą się w jednej całości harmonijnie i składnie. Rozmaitość i jedność tworzą piękność w dziełach stworzenia. Stąd to przez tę rozmaitość wszystko stworzenie, niebo i ziemia opowiadają chwałę Pańską. Gdy się przypatrzymy już nie bezdusznemu światu, ale istotom żyjącym, a zwłaszcza człowiekowi, widzimy tę rozmaitość i jedność w rozmaitych kierunkach. We władzach duszy, w układzie ciała ? w zdolnościach, zajęciach, stanach ? a jednak rozmaitości zbiegają się wszystkie w jednym wspólnym celu, w szukaniu szczęścia, prawdziwego czy urojonego. Jak różne są listki na drzewie, a przecież jedno zdobią drzewo, jak różne gwiazdy i planety ? a jedno zdobią niebo ? jak różne źródła i rzeki ? a wpływają do jednego morza, jak do jednego Rzymu wiele dróg prowadzi, tak i ludzie różnymi drogami mogą dojść i dochodzą do swego celu, do Boga. Dziwnie Bóg dobry i niepojęcie mądry, że taką wolność zostawił każdemu człowiekowi, w użyciu środków prowadzących do celu.

Już zastanawialiśmy się ogólnie, dokąd dąży człowiek, jak wzniosłe i wysokie jest przeznaczenie chrześcijanina, dziś zastanówmy się nad tem, co już nas bliżej obchodzi, na co my żyjemy, jaki mamy cel jako zakonnicy. O celu bowiem naszego Zakonu będzie później.

Może to śmieszne, ale i ze śmiesznych rzeczy poważną naukę wyprowadzić można. Kiedyśmy raz we Wiedniu szli w parku tureckich szańców na spacer, jakieś wyrostki może i akademicy, z miną jakiegoś politowania czy wyśmiania powiedzieli o nas przechodząc: Po co to żyje na świecie. W pytaniu tem choć z przekąsem rzuconem, znajduje się przecież pewna ilość poważnej prawdy, nie z tego tylko względu, aby każdy z nas przypominał sobie, po co ja żyję na świecie, ale i z tego względu, że zakonnik właściwie nie powinien żyć na świecie, on powinien żyć w raju, w niebie, z Bogiem obcować, jego prawa, doskonałości rozmyślać, z nim się zabawiać, stać ciągle przed nim, czyniąc w ludzkiej postaci to, co aniołowie czynią w niewidzialny dla nas sposób, adorując Boga przez wspaniały Trysagion: Święty ? Święty, Święty! (...)

Lecz, ponieważ Bóg na tej ziemi chciał mieć widzialnych aniołów, jako swoich chwalców, a anioł nie mógł przyjąć natury ludzkiej, nie postradawszy swojej, przeto Bóg z ludzi wybrał sobie pewne jednostki, aby mu cześć ustawiczną oddawały. Te jednostki ludzkie, na świecie żyjące, szczególniejszą łaską Bożą porwane, światłem Bożem oświecone, to są właśnie zakonnicy, którzy w zastępstwie aniołów mają na ziemi głosić i śpiewać chwałę Pańską. Nie tylko są zobowiązani do tego jako ludzie, nie tylko jako kupieni Krwią Boga chrześcijanie, nie, z dobrowolnej własnej ochoty dzień i noc mają stać i chodzić przed Panem i być doskonałymi, o ile człowiekowi możebna doskonałość na tej ziemi. Tworzą oni odrębny stan ludzi, wyłącznie Bogu poświęconych, związanych z Bogiem ślubami zupełnego się wyzucia z własnej woli i rozumu, ze wszystkiego mienia światowego, ze wszystkiej rozkoszy ciała, czyli innymi słowy oni wyzuwszy się zupełnie, ze wszystkiego czem są i co mają i używać mogą, spełniają tylko wolę Bożą, żyją bogactwem łaski Boga i na Jego stole, a ciało zwierzęce jakby zabijają, aby żyć duchem, swobodnie, bez przeszkody służąc tylko Bogu.

Zakonnicy więc są to słudzy Boga na wzór anielski, jakby ci ?spiritus administratorii? posługujące duchy. Gdy więc stawimy sobie to pytanie po co my żyjemy, jakie mamy założenie, to odpowiedź wypadnie: My żyjemy wyłącznie na to, by służyć Bogu. Ludzie świeccy prawda, mogliby tak samo odpowiedzieć, lecz różnica jest znaczna. Bo służba ludzi świeckich opiera się na tem, co uczynić muszą, na konieczności, kto z nich chce osiągnąć Boga i zbawić się, musi zachować przykazania, nie z wolnego wyboru, ale z prawa sobie nałożonego. Pan Bóg kładzie im jakby warunek: To wykonać musisz, jeśli chcesz być w domu moim, inaczej cię wyrzucę, jako sługę niepożytecznego. Stąd ta służba jest jakby przymusowa, służba bojaźni, jarzmo, którego ciężar gniecie. Dalej ludzie na świecie podzieleni są między siebie i Boga ? między troski doczesne i wieczne i tak ich serce rozdzielone na dwoje z trudnością się zbiera, aby w jednym kierunku działać, aby wszystko kierować do Boga. Mają też w tem służeniu Panu Bogu jakby interes własny, więcej patrzą na to, co im Bóg da, aniżeli, co oni dla niego zrobią, podobni do najemników pracujących dla zapłaty. Przeciwnie zakonnicy, choć zachowują przykazania, choć wiedzą że służąc Bogu, służą sobie najlepiej, przecież ich służba jest zupełnie bezinteresowna. Zaparli się własnego rozumu, własnego serca i woli, zaparli się ciała i jego rozkoszy, nawet tuniki ani żadnej rzeczy doczesnej nie chcą mieć jako swojej ? lecz wyłącznie z miłości ku Bogu obrali jego służbę. Choćby im Bóg nie płacił, choćby ich odrzucił, choćby im nieba nie obiecał, oni i tak by mu służyli, bo oni dla Boga opuścili wszystko i siebie i swoje, aby tylko jego służbę pełnić i zadowolić jego święte oblicze.

Wielka to rzecz zaiste tak zupełnie oddać się Bogu, aby całkiem zapomnieć o sobie, tak ujarzmić ciało i świat, aby zupełnie uwolnić duszę i panować nad wszystkiem niczego nie potrzebując, niczego nie ceniąc, prócz jednego Pana i Boga. Poświęcają się więc zakonnicy Bogu a ich stan jest stanem dusz poświęconych Bogu. Stąd to zakonnicy już z dawien dawna nazywali się mancipia Christi, niewolnicy Chrystusa, nie z konieczności, ale z miłości, i na znak tej służebności golili głowy, jak niegdyś ogolona głowa była znakiem niewolnictwa na świecie. Z tego to względu stan zakonny jest i nazywa się stanem doskonałości, świętości.

Kościół św., który na łonie swojem wychował wszystkie dzieci Boże, i o wszystkich ma matczyną pieczę, przecież ze szczególniejszą troskliwością otoczył zakony i stan zakonny. Prawami obwarował, przywilejami ubogacił, klauzurą od świata oddzielił, i co miał ze swych dzieci najlepszego do zakonu wprowadzał. Świat przeciwnie ? ilekroć wszczynał walkę przeciw prawdzie, przeciw Bogu, przeciw Kościołowi zaczynał ją od zakonników, wiedząc że jeśli tych dobrowolnych sług Bożych pokona, to łatwiej mu pójdzie z tymi, którzy jakby przymusowo służą Bogu albo z interesu osobistego.

Ojcowie święci, którzy sami już to w zakonach się wychowali, już też zakony zakładali pełni są pochwał dla stanu zakonnego. Św. Hieronim nazywa chóry mnichów i dziewic Bogu poświęconych wspaniałym kwiatem i najcenniejszym drogim Kamieniem w skarbcu Kościoła.

Grzegorz zaś Nazianzejski nazywa zakonników ukoronowaniem wiary, najpiękniejszym okwiatem z całego życia kościelnego. Zakonnicy, mówi on, to są dusze szlachetne i wielkoduszne, które swoje bogactwo zamieniają za ubóstwo, swoją cześć za pogardę, swoją moc za słabość, swoją rozkosz na dziewictwo; są oni powiada dalej pieszczochami łaski, pokorni a przecież wyrośli i wyniośli ponad wszystką ziemię, w ciele żyjąc, a przecież bez pożądliwości, ziemscy anieli. Prawdziwą szlachtą ziemi są zakonnicy, bo o nic nie dbając, ani się starając, wszystko mają, najwięksi magnaci, bo do najwyższego ze wszystkich Panów i Królów ciągle się zbliżają i z nim obcują.

Jesteśmy więc wielkimi Panami. (św. Teresa) 1. sługami najwyższego Boga. 2. wybrańcami Jezusa Chrystusa 3. dziećmi uprzywilejowanemi Kościoła 4. członkami przez Boga założonych stowarzyszeń 5. wykonawcami i stróżami zakonu Pańskiego. Stąd nasza nazwa zakonników.

Ta wysoka godność naszego stanu słusznie mogłaby nas wbić w dumę, gdyby ona od nas tylko zależała. Lecz nie z nas to przyszło. Bóg nas wybrał. Miał Bóg do wyboru między Ezawem pierworodnym, mocniejszym, zdolniejszym, a wybrał Jakuba słabszego, delikatniejszego. Mógł Bóg w miejsce nasze wybrać tysiące innych, a przecież nam tylko dał tę łaskę. A łaska to ogromna, być sługą Boga, stać przy Jego tronie, na jego koszt i przy Jego stole się utrzymywać, to prawdziwe królowanie. To nie niewola, ale wolność. Wszystkim Bóg udziela hojnie, ale z nami podzielił się najhojniej, bo uczynił się sam naszą cząstką i działem.

Jako zakonnicy jesteśmy wybrańcami Jezusa Chrystusa ? o łasce takiego wybrania mówił Pan Jezus, że ona rzadka, że nie wszyscy rozumieją słowo to, ale którym jest dane od Ojca. Nam się dostała ta mądrość, abyśmy rozumieli tajemnice królestwa Bożego. Nie w parabolach, podobieństwach lub przypowieściach mówił do nas Chrystus o tem wybraniu, lecz otwarcie nam rzekł jak niegdyś do młodzieńca: Jeśli chcesz być doskonałym, idź sprzedaj co masz, zostaw uboższym a pójdź i naśladuj mnie. Dał nam tę łaskę, tę moc i odwagę, że uboższym od nas zostawiliśmy świat, jego uciechy, bogactwa, radości, aby być u Boga niby ubogimi, w rzeczywistości prawdziwymi Bogaczami wydobyci z chaosu świata, z niebezpieczeństwa pochłonięcia nas przez jego zatrute gazy, weszliśmy do bezpiecznej oazy, gdzie w obfitości biją obfite źródła Zbawicielowej łaski, i tyle zbawczych i uzdrawiających środków do życia, że na niczem nam zbywać nie może.

Jesteśmy uprzywilejowanymi dziećmi Kościoła, nie tylko aby sami w nim pierwsze zajmować miejsce, lecz aby nad wielkiem dziełem nawracania i ratowania ludzkości współpracować, o ile to możebnem i o ile Bóg i nasze powołanie. Cel nasz schodzi się tu z celem Kościoła, jaki Chrystus, jego Głowa naznaczył i wykonuje. Mamy być nie bezczynnymi, ale pożytecznymi jego współpracownikami, jak tylu świętych, by Kościół miał z nas pociechę i chwałę. I w rzeczy samej zakony, to najpewniejsza armia namiestnika Chrystusowego, na której on się opiera, i która podpiera Kościół Boży swemi modlitwami i pracami.

Jako zakonnicy jesteśmy członkami, tych świętych zgromadzeń zakonnych, które Bóg założył, aby były szkołami pobożności i gorliwości. Stąd każdy z nas ma być nauczycielem prawdy Bożej praktycznie, przez przykład, przez słowo, przez budujące życie. Przez życie zakonników ma się objawiać na zewnątrz woń cnoty Chrystusowej i piękność chrześcijanizmu ma błyszczeć w całej pełni. Zakonnicy mają być tą solą ziemi, tą lampą i światłem dla tych, co pragną poznać prawdę Bożą, nie z książek tylko, ale z owoców, które przynosi. Stąd to zakonnik, religiosus jest ten który najdokładniej religię zachowuje człowiek doskonały, święty, najściślej związany z Bogiem. (...)

Wreszcie zakonnicy, regulares, nazwani od reguły, są ci ludzie, którzy żyją pod wspólnem prawem, i to prawo jak najdokładniej zachowują. Prawo to normuje ich stosunek do Boga, do ludzi i wzajemne obcowanie, a wykonanie jego rozgłasza chwałę Bożą, dumą napełnia Kościół, zbudowaniem bliźnich, a zakonnikom zapewnia bezpieczeństwo świętości i doskonałości.

Takie jest pokrótce powołanie i cel zakonników. Dobra duchowne wielkie, zadanie najszczytniejsze na ziemi. Lecz płyną też z tego obowiązki, i powinności, które przed oczyma mieć trzeba.

Jesteśmy zakonnikami, nie na to, aby się nazywać i suknię specjalną nosić, albo zewnętrznie tylko spełniać pewne ćwiczenia, których nie spełniają świeccy; jesteśmy zakonnikami, abyśmy prowadzili życie, które wysokości i świętości powołania odpowiada. Mamy czynić to dobro, które jest celem naszego stanu, a czynić doskonale i z najczystszych pobudek wiary. Na nas mają się spełniać słowa Jezusa Chrystusa: Jam was wybrał. I postanowiłem was, abyście szli i przynieśli owoc, a owoc by wasz trwał; i to co Paweł św. pisze: Dlatego też modlimy się zawsze za was, aby was Bóg nasz uczynił godnymi powołania swego i wypełnił wszystką wolę dobrotliwości i sprawę wiary w mocy.

Dlatego też tenże Paweł św. prosi nas: Proszę was tedy ja więzień w Panu, abyście chodzili godnie w powołaniu waszym. Jako słudzy Boga, jako wybrańcy Jezusa Chrystusa, jako dzieci Kościoła, jako synowie zakonu mamy rozliczne obowiązki pracy, miłości, wdzięczności, mamy długi, których nawet dostatecznie nigdy nie jesteśmy w stanie spłacić. Choćbyśmy wedle sił naszych i wszystkich wysiłków wszystko uczynili, jeszcze i tak na końcu powiedzieć musimy: Mea culpa ? Słudzy niepożyteczni jesteśmy. Nigdy się nie wypłacimy hojności Boskiego Majestatu. Chodźmy przeto godnie w powołaniu naszym, według przyrzeczeń i ślubowań naszego posłuszeństwa, czystości, ubóstwa i pokory ? według ćwiczenia cnót naszego stanu. Zachowujmy regułę i przepisy nie tylko według brzmienia litery, lecz według ducha jej, idąc w ślady tylu świętych Ojców Zakonu i świętych zakonnych, których życie było wsławieniem Imienia Bożego, ozdobą Kościoła, chwałą zakonu z którego wyszli, a tak jak oni doświadczymy na sobie spełnienia tej obietnicy Pana naszego, który nas powołał: Zaprawdę wam powiadam, iż nie ma żadnego, który by opuścił dom, albo rodziców, albo braci, albo żonę, albo dzieci dla Królestwa Bożego, a nie miałby wziąć daleko więcej w tym czasie, a w przyszłym wieku żywot wieczny. Amen.

Czcigodni Bracia,

?Albowiem tak Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał? (J 3, 16). ?Tak umiłował? ? to słowo ?tak?, ma w tym miłowaniu szczególniejszy akcent: tak szeroko, jak szerokie jest Jego Serce, jak miłość wieczna mogła się jeszcze rozszerzyć dla stworzenia; tak głęboko, jak miłość mogła zstąpić nisko, by podnieść wysoko; tak jak Bóg mógł umiłować, że za duszę człowieka dał duszę Syna. A Syn nie chciał być niepodobny Ojcu, więc umiłował nas do końca (por. J 13, 1) i bez końca, i siebie wydał na ofiarę aż do skończenia świata, aby raz ją spełniwszy w strasznej męce, mógł ją odnawiać przez swoich następców każdego momentu i na każdym miejscu (por. Ml 1, 11), i w ten sposób kapłaństwo swoje na wieki sprawować.

  1. Obdarzeni misją Chrystusa. Dłużnicy wszystkich

Jeśli tedy każdą duszę tak umiłował Bóg, tak umiłował Jezus, tym więcej umiłował nas, którym powierzył swoje dzieło, abyśmy je w miłości ponawiali za siebie i za drugich w Jego imieniu. Dał nam swoją misję do spełnienia, byśmy byli jak Mesjasz ? posłannikami; jak Zbawiciel ? zbawicielami; jak Ofiarnik ? ofiarnikami; jak Kapłan ? kapłanami; jednym słowem szafarzami tajemnic Bożych (por. 1 Kor 4, 1). ?Pójdźcie za Mną, a uczynię was rybakami ludzi? (Mt 4, 19). ?Jak mnie posłał Ojciec, i Ja was posyłam? (J 20, 21). Wybrał nas, oddzielił od innych, cząstkę najlepszą nam zachował. ?Postanowiłem was, abyście szli i owoc przynieśli, ażeby owoc wasz trwał? (J 15, 16). Stąd ręce nasze nie mogą być bezczynne, stając się grzeszne, stąd wszystkie nazwy, jakie nam daje Pan Jezus, oznaczają ludzi czynu, pracy i ofiary.

Jesteśmy żołnierzami, by zdobywać królestwo Boże; rybakami, którzy na szerokim morzu tego świata łowić mają w sieci grzeszników, szczególnie tych wielkich, te wielkie ryby, które w głębinach się znajdują; jesteśmy żniwiarzami, którzy mają znosić upał dnia i słońca; włodarzami, którzy mają zdać surowy rachunek z gospodarstwa (por. Łk 16, 2); pasterzami, którzy mają szukać zgubionej owieczki (por. Łk 15, 4) wśród urwisk i skał, dłużnikami dla wszystkich (por. Rz 1, 14). Mamy oświecać, przebaczać, pocieszać, życie dawać, dusze zbawiać, zaludniać niebo świętymi. ?To czyńcie na moją pamiątkę? (Łk 22, 19; 1 Kor 11, 24).

  1. Kim jest kapłan

Widzieliśmy w poprzedniej nauce, jak Msza święta jest streszczeniem życia Jezusowego, najkrótszą Ewangelią, w której Jezus głosi siebie i daje siebie. Teraz zobaczmy treść naszego życia, jak nam je przedstawia najświętsza Ofiara. Znajdziemy w tej Ofierze, obok naszej nędzy osobistej, doskonałość naszego kapłaństwa. Kim jest kapłan? Jest człowiekiem, grzesznikiem, synem marnotrawnym potrzebującym miłosierdzia. Kim jest kapłan? Aniołem ziemskim, słowem Ojca, głosem Syna, ogniem Ducha, językiem tysiącznych iskier Bożych. Kim jest kapłan? Eliaszem, Mojżeszem z rękami w niebo wzniesionymi (por.
Wj 17, 11), modlitwą wołającą, proszącą, otwierającą niebiosa, wiążącą ręce Bogu. Kim jest kapłan? Jasnowidzącym w tajemnicach Boga, w Jego proroctwach, w Jego Ewangelii, żywym i praktycznym Credo in Deum ? wierzę w Boga. Kim jest kapłan? Ofiarą, hostią świętą, czystą, nieskalaną, złożoną na ołtarzu na miły zapach (por. Ef 5, 2). Z czystego serca kapłana i z czystych ust ma płynąć hymn serafinów: Sanctus, sanctus, sanctus (Iz 6, 3). Kapłan, przeistaczając mocą Boską chleb w Ciało i wino w Krew Jezusa Chrystusa, tą ?mocą z wysokości? (Łk 24, 49) sam ma być przeistoczony, ma stać się alter Christus ? drugim Chrystusem, ofiarą i ofiarnikiem, by mógł wołać z ufnością do Boga: Pater noster, Abba Pater (Mt 6, 9; Rz 8, 15).

Kim jest kapłan? Janem na piersiach Jezusowych (por. J 13, 23), któremu Bóg najwyższe i najintymniejsze powierza sekrety, który z Jezusem jedno czuje i jedno myśli, który z Chrystusem jednego ma Ojca w niebie i jedną Matkę na ziemi. Jeśli nie jest Bogiem, jest przecież widzialnym zastępcą Boga. Taką oto treść i godność naszego kapłaństwa widzimy przy ołtarzu. (...)

  1. Kapłan sługą pojednania

Wróćmy do naszego założenia. Sacerdos ?alter Christus? ? Kapłan ?drugi Chrystus?, szafarz tajemnic Bożych (por. 1 Kor 4, 1). Lecz kapłan jednoczy w sobie historię podwójną, młodszego i starszego syna. Bo czyż, czcigodni bracia, nie jesteśmy marnotrawnymi synami? Czy nie za siebie pierwej wołać mamy ?wołaniem głośnym?? Wołaniem skruchy i pokuty? Pierwej nim usta otworzymy o zmiłowanie dla drugich? Bez wątpienia! Nędza nasza jest niekiedy taka, jak tego syna marnotrawnego w dalekiej krainie. Jakże więc wypełnimy to drugie zadanie, wzniosłe i Boskie? Jak ratować mamy braci naszych? To głosi nam ofiara Mszy świętej: ?To czyńcie na moją pamiątkę?. W niej, w ofierze Mszy świętej mamy drogę i wzór, jak mamy zwracać się do Ojca za siebie i za braci naszych.

Oto przystępujesz do Ołtarza: ?I przyjdę do ołtarza Bożego, do Boga, który uwesela młodość moją? (Ps 42, 4), i poddajesz się pod sąd: Iudica me Deus ? Osądź mnie, Boże (tamże, 1) ? Smutny przystępuję... Wypuść światło twoje i prawdę twoją...; Ufaj Bogu (por. tamże, 2. 3. 5).

Potem Confiteor i trzy razy mea culpa; ?Usuń od nas niegodność naszą?. I wreszcie dziewięć razy Kyrie eleison |i Christe eleison. Te prośby, te zaklęcia, to wołanie grzesznika, syna marnotrawnego o przebaczenie i o miłosierdzie. Od pokuty, od skruchy zaczyna się nasze kapłaństwo. Mocą tej skruchy dał nam Bóg i daje szatę przednią (por. Łk 15, 22), odzienie Boże, łaskę swoją i pierścień, jakby znak zaślubin z Bożą łaską, z Kościołem i duszami. Daje nam również i obuwie nowe, byśmy nie kaleczyli nóg naszych po ścieżkach grzeszników, i by nas nie kąsały jadowite żmije świata swym zatrutym jadem. To pierwszy początek ofiary: ofiarą Bogu duch skruszony, bo sercem skruszonym i upokorzonym Bóg nie wzgardzi (por. Ps 50, 19).

  1. Głosiciel wiary, modlitwy i chwały

Tak wzmocniony podnosisz głos do Boga i do nieba: Gloria in excelsis Deo. Taka jest cecha powołania kapłańskiego: chwała na wysokości; głosić ją z aniołami nad polami, gdzie pasą się owieczki (por. Łk 2, 8), głosić nad stajnią, gdzie bydlęta przebywają grzeszne, głosić i w stajni, wszędzie, wszędzie, a z nią pokój. Chwalmy, błogosławmy, dzięki czyńmy. Zadanie wielkie, założenie wysokie, powołanie szczytne. Jak je wykonać?

Oremus ? Módlmy się, Bracia, modlitwą, czytaniem lekcji, Ewangelią praktyczną, modlitwą wspomaganą czytaniem ?listów Bożych?, dzieł Bożych, nauką życia Jezusowego w Ewangelii. Tę Ewangelię trzeba uczynić swoją, naszym Credo, Wierzę w Boga, wierzę w Jezusa Chrystusa, wierzę w Ducha Świętego, wierzę w Matkę Najświętszą i w tę drugą Matkę, w Kościół święty, wierzę w Świętych obcowanie, by wspólnymi siłami dokonywała się praca kapłańska.

  1. Przemieniony ofiarą w Chrystusa

Tak przygotowani zaczynamy Ofiarę i sami mamy być ofiarą. Suscipe Sancte Pater ? Przyjmij, Ojcze Święty, tę niepokalaną ofiarę..., bo i niepokalane musi być serce nasze, dusza nasza, poświęcone bez zmazy ciało nasze, czyste ręce. Przez to poświęcenie mamy stać się aniołami, byśmy, stojąc w obecności Majestatu Boga, mogli śpiewać głosem i życiem: Sanctus, sanctus, sanctus, Sanctissimo?

Takie ma być przygotowanie nasze do właściwej Ofiary. Ofiara zaś rzeczywista, to nasze ?przeistoczenie? w Chrystusa. Kapłan bowiem wpatrzony w Boga, w życie Jezusa Chrystusa, w Jego tajemnice, w Jego wyniszczenie, w ten chleb, który przemienia w Ciało, w to wino, które przeistacza w Krew, odziany Boskością nadmiernej łaski, by to czuć w sobie, co i w Jezusie Chrystusie (por. Flp 2, 5), ma dawać życiem dowód, że jest: segregatus ab hominibus in eis quae sunt ad Deum ? jest oddzielony od grzeszników (por. Hbr 7, 26), a ustanowiony dla ludzi, w tych rzeczach, które się odnoszą do Boga (por. Hbr 5, 1). Taka ma być nasza osobista ofiara i to ofiara podniesiona do wysokości krzyża, wysoko na świeczniku krzyża. Chrystus czyni nam zaszczyt, dzieląc się z nami swym prześladowaniem, udręczeniem zewnętrznym i wewnętrznym, byśmy tak podniesieni na krzyżu jedną ręką dotykali Boga, a drugą bliźnich i otwierali serce miłością przeszyte, za Kościół, za braci, za grzeszników, wołając Pater noster i to tak głośno i skutecznie, byśmy byli wysłuchani.

Gdy się tak upodobnimy do Chrystusa ? per ipsum, et cum ipso, et in ipso ? przez Niego, i z Nim, i w Nim, w Komunii i w zjednoczeniu, w którym ?wszystko moje jest twoje, a twoje jest moim?, wtedy to Ite, missa est będzie tryumfem zmartwychwstania, i wniebowstąpienia naszych dusz i tysięcy naszych braci. Tak się rozwinie z historią Chrystusa i nasza historia. Prawda, że to wzniosłe, Boskie, z rzeczy Boskich najwięcej Boskie jest zbawiać dusze, być Mesjaszem, być Chrystusem, być Zbawcą, być Kapłanem ? a przy tym być niczym, wielkie nic, wyniszczonym, pokornym, aby z tego ?nic? Bóg uczynił wszystko.

Niech ten dzień dzisiejszy będzie poświęcony słowom Apostoła do swego ucznia: Wskrzeszaj łaskę, która ci jest dana przez włożenie rąk moich (por. 2 Tm 1, 6).

Niech każdy z nas wspomni sobie na wielką godność i odpowiedzialność swoją i na nadmierność łaski, niech odnowi powołanie swoje i godnie je sprawuje. Matka Najwyższego Kapłana i Matka kapłaństwa naszego niech nam uprosi, abyśmy godnie nosili jej Syna, ona Teotokos, a my Teophori. Amen.

  1. Moje Drogie Siostry! Widzieliśmy wczoraj rodzinę Boską, ściśle Boską ? Boga Ojca, Boga Syna, Boga Ducha Świętego ? Jedynego Boga w Trójcy Przenajświętszej. Widzieliśmy jaki wpływ dobroczynny ma ta tajemnica w życiu naszem codziennem, jak życie nasze ma być złączone z Trójcą Najświętszą przez wiarę, poznanie, przez ufność, dążenie, przez miłość, objęcie, złączenie. Jak to ?Gloria, Patri, et Filio et Spiritui Sancto?, ma brzmieć, żyć w każdej naszej myśli ? w każdym uderzeniu serca, w każdym uczynku.

Rozważaliśmy dalej rodzinę naszą wspólną wszystkim wiernym, Kościół św., jego organizm, jego członki ? ich współżycie w świętem obcowaniu ? i nasz obowiązek współżycia w tej rodzinie nadprzyrodzonej w jej walkach, w jej cierpieniach i w jej chwale. Z kolei przejdziemy dziś do tej rodziny która była zawiązkiem Kościoła, zawiązkiem wszystkich rodzin chrześcijańskich, zawiązkiem wszystkich Zgromadzeń zakonnych, a szczególnie waszego ? pomówmy więc o Najświętszej Rodzinie z Nazaretu.

  1. Najświętsza Rodzina z Nazaretu. Już sam tytuł: Najświętsza mówi całą chwałę, historię, znaczenie tej rodziny. Najświętsza, a więc najdoskonalsza, najwyższa, najszlachetniejsza, najwięcej arystokratyczna ze wszystkich. Rodzina: to słowo zamyka również wszystkie przejścia tej ziemi: życie, pracę, cierpienia, cnoty, chwałę. Ostatnie słowo: z Nazaretu ? według pojęcia ludzkiego nic nie mówi. ?Czy może być coś dobrego z Nazaretu?? pytał się Natanael, kiedy mu mówiono o Jezusie. ?Pójdź, i zobacz?, powiedziano mu. Przyszedł i widział i uwierzył ? więc i my zobaczmy.

Nazaret, jest mieściną uroczą, cichą, ale nic nie znaczącą, dawniej zapomnianą prawie, ukrytą ? więc to słowo oznacza, że ta Arystokratyczna Rodzina, Najświętsza była równocześnie najskromniejsza, najmniejsza, najwięcej ukryta i pokorna. Wielkość prawdziwa ukryta w skromności i prostocie codziennego szarego życia. To głosi nam tytuł, że ta najdoskonalsza i najwięcej arystokratyczna rodzina na ziemi ? była równocześnie, najniższa, najprostsza i najpokorniejsza między wszystkimi. Szczytami swego pochodzenia i godności dotykała Boga ? głębią prostoty była jako najmniejsza między rodzinami Galilei.

Zastanówmy się nad dziejami ? historią tej rodziny: według historii, według wiary, według twardej rzeczywistości.

  1. a) Według historii: Józef, głowa prawna tej rodziny, z rodu królewskiego, św. Józef, Jego przodkowie dzierżyli berło królewskie, ale zubożały, żyjący z pracy rąk, z rzemiosła ? według wszystkich danych był cieślą. Mówią że miał małą posiadłość, domek i dziś jeszcze pokazują gdzie mieszkał i miejsce gdzie przywiązywał osiołka. Wielkie musiał mieć przymioty i zalety, bo ewangelista nazywa Go ?mąż sprawiedliwy? ? mąż: to jest zamknięcie odwagi, męstwa, siły, rzetelności, prawości; sprawiedliwy ? oznacza w wielkiej cenie u Boga i poważaniu u ludzi, za swoje cnoty: religijność, sumienność, wobec Boga i ludzi. Te wielkie zalety okazują się w pracy na utrzymanie rodziny, w stosunku do Maryi, oblubienicy, obrona Jej czci panieńskiej ? i macierzyńskiej ? ogromna odwaga i troska, by ocalić życie Jezusa i Jego Matki? ucieczka, tułaczka w Egipcie, powrót, szukanie i znalezienie Jezusa, wreszcie cicha praca i współżycie w Nazarecie. Żył z Jezusem około 30 lat, umarł prawdopodobnie przed zawodem publicznym Jezusa.
  2. b) Według władzy: Jest Ojcem przybranym Zbawiciela-Boga, i jest Jego żywicielem i obrońcą, daje Bogu imię ludzkie Jezus, ofiaruje Go w świątyni, chroni Go w Egipcie, wraca z Nim, wychowuje w Nazarecie ? idzie do świątyni na święta Wielkanocne? gubi? zbolały, znajduje ? wraca do Nazaretu gdzie Jezus, Syn Boga jest mu posłuszny. Poza tem życie ukryte, żadnego słowa nam nie zostawił, przykład pracy, cierpienia, woń cnót wielkich, ukrytych, domowych. Wielkość w modlitwie, wielkość w pracy, wielkość w cierpieniu, wielkość w zapomnieniu.
  3. Maria ? według historii panienka, raczej dziewczyna uboga również. Rodzice Jej: Joachim i Anna, wywodzili się z rodu królewskiego Dawida; podobno mieli domek także w Jerozolimie i córka ich miała się wychowywać przy świątyni Jerozolimskiej. W 15-tym roku zaślubiona jest Józefowi, mężowi sprawiedliwemu. Prowadzili życie skupione, życie w łączności z Bogiem, ma jedyne dziecko, któremu na imię Jezus, i wiele cierpień przechodzi wskutek Niego, od kolebki aż do jego strasznej śmierci zadanej Mu przez wrogów na krzyżu; w jej ukrytem i skromnem życiu, są pewne wydarzenia, które zwracają na nią uwagę zacnych osób: Elżbieta, Jej krewna błogosławi Jej jako Matce Mesjasza ? przy czem Maria daje chwałę swemu Bogu, śpiewając Magnificat. Gdy swoje narodzone dziecię ofiaruje według rytuału w świątyni, starzec Symeon błogosławi Ją i zapowiada: że Jej Syn będzie wielki ? że duszę Jej przeniknie miecz boleści ? Anna również Ją błogosławi. Ucieka z mężem i dziecięciem do Egiptu, wraca? do Nazaretu ? prowadzi Jezusa w 12-tym roku do świątyni, gdzie Go gubi po drodze ? i po trzech dniach znajduje ? potem w Nazarecie ciche życie prowadzi wychowując swego Syna. Gdy Syn jej rozpoczął swój zawód publiczny ? jest z Nim na weselu zaproszona i wstawia się za nowożeńcami ? potem znajdujemy Ją, że odwiedza razem z krewnymi Jezusa w czasie Jego nauk ? jest przy śmierci Syna na krzyżu i otrzymuje od Niego w miejsce zamiast siebie, ucznia i przyjaciela Jana jako syna. Życie jej proste w dziewictwie ? jak wszystkich Izraelek, w ukryciu w pracy domowej, w sprzątaniu, gotowaniu, w noszeniu wody. Jest w Nazarecie źródło, gdzie Ona po wodę chodziła, niosąc ją na głowie ? jest w Loreto Jej domek, w którem mieszkała ? jest w Betlejem grota w której Syna na świat wydała. To mniej więcej powiedziałaby o Niej historia ludzka ? ludzkiego rozumu.
    a) A według wiary: Wiemy i nasz rozum i serce ścielą się u Jej stóp. Jest Ona wielkością, ponad wszystkie wielkości ziemskie, ponad wszystkie świętości ludzkie ? Ona dotyka swą świętością Boga Samego ? bo jest Matką Boga ? Matką Syna Bożego. Od pierwszej chwili poczęcia zachowana od grzechu pierworodnego ? Niepokalana ? druga Ewa, pełna łaski. Jest dziewicą i Matką równocześnie w której owoc macierzyństwa przyniósł największą cześć dziewictwu ? poczęła z Ducha Świętego Jezusa Chrystusa: Dziewica przed porodzeniem, Dziewica w rodzeniu, Dziewica po porodzeniu. Nazywa się i jest Matką Jezusa i Boga, podstawa Jej wielkości i świętości, jest również i duchową Matką naszą, przez Macierzyństwo boleści, pod krzyżem swego Syna, a my jej dziećmi przez łaskę. Jak w życiu i w śmierci była złączona z Bogiem Zbawicielem, tak teraz w dziele naszego zbawienia wszelka łaska przez Nią przychodzi. Kto jest zbawiony, Jej również zbawienie zawdzięcza. Ona jest Matką Kościoła św. i Matką tej Eucharystii, która jest życiem dusz i przez to nasze duchowe życie utrzymuje ? Królową Świętych, Matką serc naszych ? o Niej nigdy nie można mówić dosyć ? i kochać dosyć ? wszystko przez Nią ? nic bez Niej ? zawsze z Nią.
    b) A życie Jej rzeczywiste i twarde?? Ciągłym męczeństwem w miłości Boga i bliźniego. Zawsze pod tchnieniem Ducha Świętego żadne stworzenie, ani jakaś miłość stworzenia ani własna miłość Jej nie zaprószyła. Zawsze złączona z Jezusem ? wszystkie Jego męczarnie zewnętrzne i wewnętrzne przechodziła i więcej kochała niż żyła ? i więcej cierpiała niż kochała ? żyła ofiarą ciągłą bez wytchnienia. To życie Maryi może ten zrozumieć kto kocha i rozumie czem jest miłość.
  4. Jezus ? kto On? Co powie historia, tak krótko widząca, ludzka?? Syn Józefa i Maryi ? urodził się w nędzy, przyszedł na świat w stajni i składali Mu dary trzej mędrcy, magowie wschodu? pasterze. Herod, na pogłoskę że to przyszły król, chce Go zgładzić, ale wśród rzezi i mordu niewiniątek, Jezus unika śmierci. Życie Jego aż do lat 30-tu ukryte, przerwane jedynie wypadkiem w świątyni, do której poszedł z rodzicami ? tu został bez wiedzy rodziców, zadziwił uczonych rabinów swoją mądrością i wypowiedział jedno słowo: ?że w rzeczach Ojca Swego potrzeba abym był?. W Nazarecie rodzicom posłuszny. Jakie to mogło być dziecię? Jaki Syn?? (...) rósł w latach, w mądrości i w łasce u Boga i ludzi. Oto życie ukryte? a publiczne?? Ewangelie mówią że żaden człowiek tak nie mówił, jak On, żaden człowiek takich znaków i cudów nie czynił, jak On, żaden człowiek tak nie kochał, jak On ? Lecz o tym życiu nie tu mowa bo ono wychodzi poza ściany rodziny.

A według wiary: kiedy mówimy Jezus to nam klęknąć wypada, bo na to imię wszelkie kolano upada, istot niebieskich i ziemskich i podziemnych. Jezusa poznaje się więcej na klęczkach niż przez słowa. Gdy ja się patrzę na to Słowo, co Ciałem się stało, co było na początku u Boga i Bogiem było, i w czasie w łonie przeczystej panienki się narodziło w nędzy, ubóstwie, ale w bogactwie czystości i miłości i wyniszczenia ? to nie wypada mi mówić, tylko uwielbiać, patrzeć ? i uwielbiać i kochać i kruszyć się i miażdżyć. Gdy to Dziecię widzę w objęciach i przy sercu Matki, albo jak stał w spracowanych dłoniach Józefowych, to mi więcej mówi łaska, która bije od Niego ? życie nowe, takie jakieś Boskie i ludzkie, że więcej mi to mówi niż Jego uśmiech? Gdy patrzę na Niego, jak dorastający stoi przy warsztacie, jako robotnik, Bóg przy pracy, Bóg w pocie czoła, Bóg w posłudze domowej ? to zawraca mi się rozum, nie może tego pojąć, i wołam: wierzę i kocham. Gdy zaś rozmyślam o jasności Jego oczu, wdzięcznym słowie ? niewypowiedzianym obcowaniu z Marią, z Józefem, gdzie słów mało ? ale rozumienie i życie miłości wzajemnej ? Boskie, nadziemskie, to i serce się mąci i nie pojmuje bo takiej miłości pojąć nie może.

  1. Drogie Siostry! Takie to osoby składały się na świętą i jedynie i całkiem świętą rodzinę na ziemi. Głowa: Józef św. ? Maria, serce rodziny ? Jezus, szczęście rodziny. Gdy rozważamy tę świętą rodzinę okiem wiary ? to nic piękniejszego nad nią nie widzimy na ziemi. Trójca Najświętsza w niebie, Kościół na ziemi, lecz nie z tej ziemi, Święta Rodzina: Jezus, Maria, Józef ? Trójca na ziemi i z tej ziemi, a jednak wszystko Boże, nadprzyrodzone. Jest to najdoskonalszy obraz Trójcy Najświętszej ? jest to najdoskonalszy zawiązek Kościoła ? zawiązek Rodziny Najświętszej ? Życie które się w tej rodzinie rozwija jest ludzkie ze wszystkimi troskami i bólami ? cierpieniami i pociechami jednej miłości. Życie zaś nadprzyrodzone, złączenie z Trójcą Świętą złączenie serc i bogactwa dóbr Boskich najgłębsze, najwyższe i najcenniejsze. (...)
    7. Mając ten wzór Najświętszej Rodziny i Wy Drogie Siostry, jesteście rodziną z Nazaretu ? rodziną jednak nie najświętszą tylko do możliwie najświętszej doskonałości dążącą. Jesteście rodziną z tej ziemi i na tej ziemi, ale nie dla tej ziemi ? i stąd jesteście i wy rodziną nadnaturalną, nadprzyrodzoną, bo wasz cel, wasze środki ? forma życia z łaski Bożej jest nadprzyrodzoną ? przez kościelną powagę zatwierdzona. Podkreślajcie to dobrze i głęboko w sercach noście: ?Rodzina nadprzyrodzona? ? bo głowa i serce i dzieci tej rodziny ma żyć życiem nadprzyrodzonym. Rodzicie się nie ze krwi, ani z ciała, ale z łaski powołania, rodzenie dziewicze, gdzie zgromadzenie rozmnaża się na zasadach i pięknościach czystości.
    a) Jest w waszej rodzinie głowa i serce i szczęście. Głowa: nie tylko Przełożeni, których zasadą jest cnota sprawiedliwości (Św. Józef) ? cnota która zamyka w sobie stosunek do Boga ? aby szukać jedynie Jego chwały w rodzinie, do Sióstr, aby wypełniały wszelką sprawiedliwość, to jest, prawo zakonne, kościelne i Boże, stróż rodziny; w stosunku do siebie ? by były przykładem tego czego nauczają i pierwej czyniły cnotę a potem jej nauczały.

Jest w tej rodzinie Serce ? [nie tylko] Maria ? lecz Maria która najlepszą cząstkę obrała. Sercem rodziny, jak serce Matki ? jest miłość ? miłość nadprzyrodzona, Boska, tak Boga jak siostrzana, jak bliźnich. Jest to forma która łączy dusze nie ciało, z Bogiem, z Kościołem, ze Zgromadzeniem, ze sobą wzajemnie Przełożonych z podwładnymi ? podwładnych z Przełożonymi. Siostry ze sobą w jedno Boskie ognisko. Wzorem tej miłości jest Maryja: Serce ciche, ale mocno, zdrowo bijące, bo gdy serce chore wszystko jest ubezwładnione, gdy miłości nie ma, rodzina rozbita.

Jest w rodzinie SZCZĘŚCIE: nie tylko dzieci które się rodzą, nie tylko nowe Siostry, przez które Zgromadzenie się uwiecznia i rozszerza na tej ziemi i w niebie, ale szczęściem tej Waszej rodziny jest Jezus, owoc czystości, owoc waszej miłości, poczęty i zrodzony i żyjący całą pełnią w waszych sercach, w waszych myślach, w Waszych czynach.

Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, w miłości czystej i dziewiczej Jego Matki ? w duchu posłuszeństwa dla św. Józefa, rodzina żyje, pracuje, cierpi, żyje ofiarą? zbiera owoce, rozdaje Kościołowi i bogaci się Bogiem, posłuszeństwem, ubóstwem, czystością ? ma swoją chwałę przed Bogiem i ludźmi.

  1. (...) Czcijcie więc drogie Siostry tę Najświętszą Rodzinę naśladujcie życie? cnoty? szczególnie chowajcie formę miłości? SERCE? byście same przez tę Rodzinę weszły w Rodzinę Bożą, miały w sobie życie Trójcy Najświętszej, i dały chwałę Bogu i przyniosły wielki zysk duszom i Kościołowi w świętem, rodzinnym obcowaniu? Amen.