Przeskocz do treści

„Nade wszystko życzę pełności życia eucharystycznego z Jezusem,
bo to zadatek zmartwychwstania i chwały...”

Haec dies – Dzień, który Pan uczynił, na chwałę swego Ojca, na zbawienie nasze, na dowód swego nieustannego Miłosierdzia i na ponawianie wieczyste Wielkanocnej Ofiary. Zamienił cierpienie w radość, śmierć w życie, stary kwas kłamstwa i nieprawości w przaśniki szczerości i prawdy.

Dlatego w jasności Zmartwychwstania, dzieląc się z Wami święconymi darami, dzielę się również Boskimi skarbami. Życzę łaski, na nowość i świeżość obcowania z Bogiem, życzę świętości, która z Ran Jezusowych się rodzi, życzę pokoju i wesela, które przez cierpienie oczyszcza nasze mętne wody i zamienia je w życiodajne źródła.

Niech spełnia się w naszych duszach i czynach skutek Zmartwychwstania, by nie było w nas martwych ani chorych, ani chodzących w ciemnościach. Alleluja zwycięskie niech rozbrzmiewa w naszych ślubach: posłuszeństwo niech ma swój dzień Pański w wyniszczeniu miłości własnej, ubóstwo swoją pracę w opuszczeniu największej własności – siebie, czystość niech promienieje znakami nieskazitelności w ciele i duszy.

Życie nasze zakonne podobne do drogi krzyżowej, na której potrzeba nam towarzysza podróży, nie tylko dźwigającego krzyż, ale i Zmartwychwstałego. Bywa, że i w tym Boskim towarzystwie nie zawsze poznajemy Pana, bo oczy nasze zakryte są ciemnością słabej wiary, słabością chwiejnej nadziei (...) Niechże ten Boski Towarzysz raczy zawsze iść z nami, tłumacząc, oświecając, zapalając. Poznamy Go może w Jego słowie, może w Jego ranach uwielbionych, ale poznamy Go na pewno, nie tyle w poświęconych darach – co nas jednoczą przy rodzinnej uczcie, ile i zawsze przy łamaniu Chleba, w Boskiej Uczcie, w świętej ofierze Mszy św. i w Komunii Eucharystycznej. W jednej, bowiem i drugiej Jezusa przyjmujemy i gościmy, w jednej i drugiej duch napełnia się łaską i daje nam zadatek przyszłej chwały.

Niech radość Maleńkiego Jezusa i radość Wasza z Małego Jezusa ma swoje dziecięce Alleluja z pełności Jego wieku i chwały teraz, wszędzie i zawsze.

fr. Anselmus a st. Andrea Corsini

Zob. List na Wielkanoc do Zgromadzenia Sióstr Karmelitanek Dzieciątka Jezus. Warszawa, 10 IV 1954.

„Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3, 16).

Miłość Boga Ojca objawiona we Wcieleniu Syna Bożego i w dziele odkupienia, były dla Sługi Bożego o. Anzelma Gądka umiłowanym przedmiotem modlitwy kontemplacyjnej i źródłem apostolskiej mocy w posłudze kapłańskiej. Dzielił się z innymi doświadczeniem poznania tajemnic wiary i światłem otrzymywanym na modlitwie. W jego pismach znajdujemy m.in. wyrażenia:

„Tajemnica Wcielenia, tajemnica Odkupienia, tajemnica łaski i uświęcenia – to cud cudów. Dlatego tajemnica Wcielenia, tajemnice Dziecięctwa Jezusowego, a równocześnie tajemnica łaski, to najważniejszy przedmiot rozważań. [...] Z tej to tajemnicy Wcielenia, w której Syn Boży staje się Dziecięciem, Synem Człowieczym, rodzi się nasze dziecięctwo, nasze uczestnictwo w naturze Boskiej, najwyższa godność człowieka i jego zdolność oglądania Boga twarzą w twarz w uszczęśliwiającym widzeniu Boga. W Nazarecie stał się cud w łonie Dziewicy, Słowo Ciałem się stało; w duszach waszych ponawia się cud, Ciało życiem się staje, odnawia się tajemnica Wcielenia!”

Obrońca życia

W ostatnim czasie została odkryta przez nas nieznana dotąd korespondencja o. Anzelma z lat 1948-1969 do p. Stanisławy K. z Rzeszowa, córki kuzyna, ze strony matki Sługi Bożego. Jak wynika z treści tychże listów, Sługa Boży stał się jej kierownikiem duchowym i podporą jej całej rodziny. Odpowiadał na moralne dylematy młodej kobiety, borykającej się najpierw z własną poważną chorobą płuc, a następnie z zagrożeniem jej życia i życia jeszcze nienarodzonego, trzeciego jej dziecka. Wierząca matka zwróciła się do swojego wujka – o. Anzelma z poważnym problemem. Jak wiele matek oczekujących dziecka, musiała usłyszeć od lekarza „wyrok”: jeśli płodu nie usuniesz – umrzesz.

Ojciec Anzelm, wczuwając się w sytuację p. Stanisławy, zachęca ją przede wszystkim do zaufania Panu Bogu, który jest wszechmocny i jako jedyny jest Dawcą i Panem życia i śmierci. Bardzo realnie przedstawia jej odpowiedzialność w sumieniu za swoje czyny, nazywa rzeczy po imieniu, przestrzega przed zabójstwem małego człowieka i wskazuje na perspektywę wieczności, dla której warto być bohaterką. Za słowami Sługi Bożego szła także jego serdeczna modlitwa, by nie zostawić tej matki samej, lecz wyprosić jej łaskę do heroizmu, tej nadprzyrodzonej mocy, która pozwala ze spokojem przyjąć każdą ofiarę, także ofiarę z własnego życia. Zacytuję w całości list z 9 kwietnia 1964 r.:

„Droga Stasiu, za miłe życzenia świąteczne dziękuję – niosę Ci zaś nie tylko wielkanocne, ale codzienne, które się streszczają w życzeniu Pana Jezusa: Pokój wam!, który zamyka w sobie wszystkie dobra.

Drugie życzenie łączy się z Twoim pytaniem, co masz uczynić w Twoim błogosławionym stanie. Z miłości ku Bogu i ku Tobie piszę szczerze: zdaj się na wolę Bożą, a nie zawiedziesz się. A wolą Bożą jest, byś nic nie czyniła na szkodę dziecka. Dziecko poczęte jest człowiekiem, osobą, ma prawo do życia. Nie wolno tego życia niszczyć lub nie daj Boże zabijać.

Lękasz się następstw: że możesz umrzeć, że dzieci zostaną sierotkami. Myślę, że przy opiece lekarskiej to niebezpieczeństwo może być dalekie; gdybyś nawet życie dziecka opłaciła życiem swoim, sierotkami Pan Bóg się zajmie, bo i wróbel nie spada z dachu bez woli Ojca Niebieskiego.

Żadne prawa państwowe, żadne racje ludzkie nie mogą zmienić prawa Boskiego w tym wypadku: nie zabijaj. Matka, która potomstwo usuwa, podlega także karze ekskomuniki, zachowanej biskupowi. Lepiej zatem być męczennicą niż katem, mieć chwałę spełnionego obowiązku. Przeciwnie, miałabyś udrękę w sumieniu całe życie. Mam ufność, że zachowując dziecko, zachowasz i siebie, i będziesz miała radość, jak mówi Pan Jezus, że narodził się człowiek. Zresztą, kto ci zaręczy, że usuwając płód, sama życia nie zakończysz?

Bardzo ważną jest rzeczą, byś zachowała pokój, bo teraz szarpiesz i duszę, i organizm ciągłym przejmowaniem się, co będzie. Dobrze będzie.

Przyrzekam moje modlitwy w tej intencji, by wszystko szczęśliwy wzięło obrót z chwałą Bożą i twoim szczęściem. Pozdrawiam i błogosławię. Pokój tobie! o.Anzelm k.b.”

Duchowe wsparcie i prowadzenie przez kapłana-kierownika duchowego, zaowocowały właściwą decyzją matki  – „za życiem”, gdyż dwa miesiące później w liście o. Anzelma, czytamy:

„Droga Stasiu, sprawiłaś mi radość Twoim listem. Ufam w Bogu, a także w Twojej cnocie, że wszystko szczęśliwie się rozwiąże, radość Twoja przewyższy dotychczasowe cierpienia i obawy” (Łódź, 18 VI 1964).

Gdy nadszedł dzień rozwiązania, Sługa Boży cieszył się razem z całą rodziną darem narodzin zdrowej dziewczynki i składał dziękczynienie Stwórcy i Panu życia! Jego dalsze pouczenia wobec bohaterskiej matki rodziny dotyczyły teraz obowiązku dobrego, religijnego wychowania dzieci:

„Droga Stasiu, cieszę się ze szczęśliwego rozwiązania. Nagrodę mieć będziesz u Pana, a ufam, że zdrowie wróci i córeczka chować się będzie, okupiona twoim cierpieniem. Przyrzekam w tej intencji moje paciorki, aby Pan Jezus błogosławił Matce i Dzieciom.

Czuwaj, by dzieciom dać głębokie wychowanie religijne, by dać im nie tylko życie materialne, ale dać im Boga. Co dziecko weźmie od Matki, zachowa całe życie, a jeśli nawet pobłądzi, prędzej czy później wróci na dobrą drogę. Szkoła da pewną kulturę indywidualną, lecz obecnie zabija raczej ducha, niż kształci” (Łódź, 30 IX 1964).

Świadectwo zaufania Bogu i czystego sumienia jest dla chrześcijanina najwyższą pochwałą. Oby każda matka mogła się cieszyć taką pochwałą, jakiej udziela niżej Sługa Boży:

„Droga Stasiu, dziękuję za wiadomości osobiste i rodzinne. Na Nowy Rok życzę błogosławieństwa Bożego – radości rodzinnej i zdrowia dobrego. Cieszę się i dziękuję Bogu i Tobie, żeś pokazała się mężną niewiastą i dobrą Matką, żeś zaufała Bogu, a nie oparłaś się na zdaniu mądrych tego świata. Niech dziecina rośnie w łasce i latach i będzie Ci pociechą i nagrodą” (Łódź, 30 XII 1964).

Dlaczego Ojciec Anzelm?

Sługa Boży, jako kapłan, żył wiarą i posłuszeństwem, wcielając w swoje życie i posługę wiernym otrzymywane natchnienia, tworząc dzieła dla dobra wspólnoty Kościoła. Był w swoim długim życiu (1884-1969) czcicielem i propagatorem kultu Dzieciątka Jezus w Polsce i w zakonie karmelitańskim. Założył nie tylko Bractwo Dzieciatka Jezus w Krakowie w 1914 r., ale w 1921 r. także Zgromadzenie Sióstr Karmelitanek Dzieciątka Jezus, obchodzące w tym roku 100-lecie swego istnienia.

Dziś, po 50 latach od śmierci o. Anzelma Gądka, jest on przez wielu swoich czcicieli wzywany jako pośrednik, w problemach życiowych, rodzinnych, w ciężkich chorobach, ale przede wszystkim w sprawach trudnego czy „niemożliwego” macierzyństwa, szczęśliwego rozwiązania. Pytamy więc, dlaczego o. Anzelm, karmelita bosy, kapłan, kontemplatyk, miałby mieć taki patronat? Przekonujemy się jednak o tym na podstawie wielu świadectw i podziękowań za otrzymane łaski, które napływają do Postulacji Sługi Bożego w Łodzi. Dla potwierdzenia, zacytuję chociażby następujące:

"Dlaczego Ojciec Anzelm? Bo jeżeli tak bardzo kochał Boskie Dzieciątko Jezus, to na pewno pomoże i mojemu dziecku, i nie zawiodłam się. Niech będzie Bóg uwielbiony! Dziękuję Ci Boże i wysławiam Cię za wysłuchanie mojej prośby przez wstawiennictwo Sługi Twojego o. Anzelma Gądka” J.C.

„Ojcze Anzelmie, dziękuję za uproszenie łaski poczęcia dziecka przez Katarzynę; powierzam twemu wstawiennictwu jej rodzinę. Uproś dar szczęśliwego rozwiązania.” Izabela, 12.12.2019.

„Pragnę serdecznie podziękować Słudze Bożemu o. Anzelmowi za jego obecność w życiu naszej rodziny, która jest dla nas bardzo ważna. Dziękujemy za jego pomoc w naszych różnych sprawach. Szczególnie, dziękuję za uproszenie potomstwa dla mojej znajomej, która bardzo długo oczekiwała na ten dar. Odprawiałam nieustannie nowennę za przyczyną o. Anzelma. Dziś moja przyjaciółka cieszy się pięknym synkiem Hubertem. Niech Bóg będzie uwielbiony.” Janina, 6.01.2020.

Za przykładem Sługi Bożego o. Anzelma Gądka, bądźmy wiernymi przyjaciółmi i czcicielami Chrystusa, Dzieciątka Jezus – Wcielonego Słowa, wraz z Maryja, Służebnicą Pańską i św. Józefem, bądźmy ludźmi modlitwy i zaufania Bogu, a wtedy wszyscy razem będziemy prawdziwymi obrońcami i propagatorami świętości życia ludzkiego.

                                                                                             s. Konrada Dubel CSCIJ

Bo wszystkie krańce ziemi widziały zbawienie Boga naszego. Bo Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas. Taki jest bowiem głos naszego uwielbienia i naszej wdzięczności

***

Rokrocznie spotykamy się przy żłóbku Boskiego Dzieciątka Jezus, rokrocznie ponawiamy naszą adorację, ożywiamy naszą wiarę, a może więcej jeszcze serdeczność radości. Bowiem to święto, źródło świąt wszystkich, święto Zmiłowań Pańskich, tak wielkie w swojej tajemnicy, ten Bóg taki nasz i z nami, taki nawet w swojej boskości niepojęcie ludzki – zdumiewa nas swoją prostotą i porywa serce swoją maleńkością.

Więc i w tym roku z Aniołem zwiastuję Wam wesele wielkie, że narodził się nam Zbawiciel – Chrystus Pan, i z Aniołami i z Wami śpiewam Gloria in excelsis, a na ziemi pokój ludziom i sercom dobrej woli. A to jest znak: znajdziecie Dziecię, owinięte w pieluszki i położone w żłobie.

                                                                  ***                                      

Karmelitanka kolęduje pokorą i szczerością, nie kłamie Maleńkiemu, karmelitanka zwycięża siebie, niesie uśmiech Bogu i ludziom, a swoją najwyższą kontemplację odprawia przy żłóbku, w którym Słowo Ciałem się stało..., ze wszystkimi tajemnicami boskości i ludzkości. I w żłóbku widzi Boga, pełnego łaski i prawdy, czerpiąc życie, wzrost, mądrość i świętość, stając się dzieckiem na wzór Dziecięcia.

***

Złączony zawsze, ale szczególnie wśród nocnej ciszy ze Słowem, co ciałem się staje, i z Wami, którzy z Jego pełności czerpiecie, życzę Wam radości dziecięctwa i błogosławię ręką, myślą i sercem Ojca.

fr. Anselmus a st. Andrea Corsini OCD

Sługa Boży o. Anzelm Gądek OCD w dniu 17 maja 1925 r. uczestniczył w największym wydarzeniem duchowym w Kościele powszechnym na ówczesne czasy, tj. w kanonizacji św. Teresy od Dzieciątka Jezus.

W 1924 r. został wybrany przez kapitułę prowincjalną pierwszym socjuszem prowincjała polskiej prowincji, dlatego w kwietniu następnego roku wyjechał do Rzymu na 74. Kapitułę Generalną swego Zakonu. Jego towarzyszami w tej ważnej wyprawie do Wiecznego Miasta byli: o. Andrzej Gdowski, prowincjał polskiej prowincji oraz o. Alfons Mazurek, drugi socjusz prowincjała[1]. Następnie brał także udział w uroczystościach dziękczynnych w Rzymie, m.in. w kościele św. Teresy od Jezusa przy Domu Generalnym na Corso d?Italia[2].

Kanonizacja św. Teresy z Lisieux wywarła na o. Anzelma wielki duchowy wpływ. Chociaż już od swojego nowicjatu w Czernej czytał jej ?Dzieje duszy?, wydane po polsku w 1902 r., czuł się jej odtąd duchowym bratem. Teraz, gdy od 1921 r. stał się ojcem nowej rodziny zakonnej w Kościele, swoimi przeżyciami i częścią swego płomiennego ducha dzielił się z duchowymi córkami, Siostrami Karmelitankami Dzieciątka Jezus, którym św. Teresę od Dzieciątka Jezus dał za Patronkę Zgromadzenia.

Entuzjastyczny opis uroczystości oraz swoje głębokie przeżycia wyraził w liście do sióstr w Sosnowcu. Podał w nich nie tylko opis zewnętrznej strony tej wzniosłej ceremonii, ale przekazał swoje doświadczenie duchowe, własne porywy duszy ku świętości, zachęcając duchowe córki do wejścia na ?małą drogę? i naśladowania Teresy.

                                                                                                            s. Konrada Dubel

Jezus + Maryja                                                   
Pax  Christi                                                                                 Rzym, 22 maja 1925.

Drogie moje Siostry i Dzieci!

Pan Jezus chciał, żebym został na jakiś czas w Rzymie dla prac dla dobra naszego całego Zakonu. Będę tu mniej więcej do Bożego Narodzenia, lecz być może, że jeśli ukończymy powierzoną nam przez Kapitułę Generalną pracę, wrócę wcześniej. Nie martwcie się tym, bo wola Boża jest zawsze na pierwszym miejscu. Bądźcie mocne, naprawdę mocne, jako przystało tym, które służą Panu Jezusowi nie dla ziemskiej zapłaty i pociechy, ale z miłości Jego krzyża i cierpienia. Zawsze Was Panu Jezusowi oddaję, przy każdej Mszy św., gdy podnoszę Świętą Hostyję i Kielich proszę Pana za Wami wszystkimi, aby Wam błogosławił i świętymi uczynił.

Ciekawe zapewne jesteście, jak Kanonizacja się odbyła. Trzeba by księgę o tym napisać, ja tylko krótko opiszę. O godz. 8 rano wyruszyła procesja z Watykanu do Bazyliki. W procesyi tej brało udział samo tylko duchowieństwo. Procesyę otwierali Karmelici Bosi, może przeszło 100 Ojców w białych płaszczach ? śpiewając hymny i psalmy. Za nimi wszystkie zakony, Kongregacyje, Kanonicy ze swojemi sztandarami na czele. Za wszystkimi tymi procesyami szli znowu nasi ojcowie z pochodniami płonącymi niosąc sztandar świętej Tereni. Ojcowie, którzy szli na czele procesyi już byli na trybunie koło konfesyi ? mogli więc oglądać całą procesyę.

Kiedy się sztandar Tereni okazał burza oklasków zerwała się w kościele, i w miarę jak się Terenia posuwała, oklaski się wzmagały ? Bazylika nabita pielgrzymami. Około 40 tysięcy ludzi ? bo więcej nie puszczono. Potem postępowali biskupi około 300, Kardynałowie około 36, wreszcie wspaniała Gwardya dei nobili, a potem Ojciec Święty (Pius XI) w całym przepychu.

Trudno się było opanować. Okrzyki ? klaskanie, powiewanie chustkami ? prawdziwy wjazd tryumfalny. Czuło się, że ten Staruszek ma moc Boską. Półtorej godziny trwała ta procesya. Zaczęły się ceremonie, prośba o kanonizacyę trzykrotna, usilnie ? usilniej, najusilniej ? litania do Wszystkich św., Veni Creator ? poczem Ojciec Święty stojąc ogłosił światu całemu, że odtąd błogosławiona Terenia jest policzona między świętych i ma być wzywana od całego Kościoła. Głosząc używał Ojciec Święty przyrządu tak zwanego megafonu, tak że głos jego słyszany był w całej bazylice. Kiedy Ojciec Święty skończył ? burza oklasków zabrzmiała w całym Kościele, a potem Te Deum z całych piersi śpiewał cały Kościół ? jeden wiersz Chór watykański, drugi Kapłani i lud. Zaczęła się Msza św., w czasie której podczas ofiarowania składano Ojcu Świętemu dary ? świece, baryłkę wina, chleby i trzy klatki z ptaszkami ? gołąbki, kanarki i... wróble (prawdziwe polskie wróble które ćwierkały ? jak w Polsce ? cierp, cierp).

Ojciec Święty miał kazanie ? i rzecz dziwna jeśli nie cudowna ? kiedy skończył kazanie, ze stropów bazyliki, od kandelabrów zawieszonych urwały się róże, niczyją nie spuszczone ręką i padły w stronę Ojca Świętego. Terenia dziękowała Ojcu Świętemu. Komunię Ojciec Święty przyjmował na tronie a Krew Najświętszą pił z kielicha rurką, a z taką pokorą to czynił, że łzy się cisnęły do oczu. W czasie podniesienia kiedy cały Kościół był na kolanach ? zagrały z Kopuły św. Piotra hejnał cudowny srebrne trąbki. Wprost porywające to wszystko i wzruszające. Kończyła się ceremonia o godzinie 2giej, poczem w tym samym porządku przy odgłosie trąb odprowadzano Ojca Świętego do Watykanu.

Wieczorem od 8-12 wspaniała iluminacja bazyliki całej wraz z kopułą. Widok, jakiego nigdy i nigdzie nie widziałem. Cała bazylika w jednym płonącym ? żywym ogniu lamp, pochodni ? lampek. 300.000 ludzi asystowało temu widokowi, a na wszystkich dachach stali ludzie.

Cześć św. Tereni! Kochajcie ją bardzo. Bądźcie dziećmi jak ona, bo naprawdę opłaci się cierpieć dla Boga i być świętą.

Pozdrawia Was i błogosławi Wasz ojciec i brat ? fr. Anselm[3].

W tym samy dniu w osobnym liście do Matki Współzałożycielki, dzisiaj Czcigodnej Sługi Bożej, Matki Teresy Kierocińskiej dodał:

Ja zawsze jestem z Wami nie ma żadnej modlitwy, żadnej ofiary; w której bym przede wszystkiem nie pamiętał o Was. Z trzech rzeczy, o które prosiłem w czasie Kanonizacji Św. Tereni, Sosnowiec był na pierwszym miejscu, aby ona wzięła was w swoją opiekę i temu ziarnku gorczycznemu dała wzrost ewangeliczny. Ufam, że tak będzie[4].

[1] Druga część kroniki internatu [Karmelitów Bosych w Wadowicach, red. o. Alfons Mazurek, 1913-1931], s. 59. Kapituła generalna, trwała od 1 do 13 maja 1925 r.

[2] Por. List do Salomei Gądek, Rzym, 29 VI 1925.

[3] List do sióstr w Sosnowcu, Rzym, 22 V 1925.

[4] List do m. Teresy Kierocińskiej, Rzym, 22 V 1925.