Przeskocz do treści

Tak nazywają powszechnie świętą Teresę w Hiszpanii - la Santa: wiedzą wszyscy, że to jest wielka Teresa od Jezusa, Karmelitanka Bosa. Świętość jej zastępuje jej imię. Dlatego, mając mówić o tej wielkiej Świętej, nie wiem od czego zacząć, bo wszystko u niej wielkie i wzniosłe, wszystko piękne i doskonałe. Od urodzenia do anielskiej jej śmierci nie znajdujemy u niej żadnego grzechu ciężkiego. Znajdujemy natomiast urodzaj cnót wszelkich. Wiara jej tak gorąca i prosta, jakby w niej nie było żadnych tajemnic, i czym głębsza tajemnica, tym mniej ona trudności znajduje, gotowa umrzeć nie tylko za prawdy objawione, lecz tysiąc razy za najmniejszą ceremonię. Ufność w niej tak silna, tak męska, że najtrudniejsze przedsięwzięcia, jak reforma i budowanie klasztorów, z chwilą planowania tym samym są jakby wykonane; gdy myśl i plan u niej się rodzi, równocześnie staje się czynem. Miłość Teresy nie znajdzie na ziemi godnego pióra i słowa; wszystko w niej jest żarliwym ogniem o chwałę Pana, o dusz zbawienie; za jedną dusze gotowa cierpieć do skończenia świata. Serce ma niewieście, czułe żywe, szlachetne, szerokie jak morze, a przy tym tyle w tym sercu męskości i wytrwałości, że nawet u wielkich świętych mężczyzn nie znajdzie się tyle mocy i siły.
(...) Czytając jej piękne i liczne pisma ? ucztą jest ich czytanie ? zobaczycie w nich obraz jej duszy szczery, wylany, formę i styl pisania niewieści, ale treść więcej, niż męską. O najgłębszych tajemnicach wiary i drogach doskonałości rozprawia lepiej i przystępniej niż najbieglejszy teolog, a tak barwnie, nieraz dowcipnie, że czytanie jest zajmującą historią, choć z każdego słowa bije z całą siłą jedna tylko i wielka miłość Boga. Trudniej jest śledzić jej życie za kratą klasztorną. Tam bowiem pod zewnętrzną i wewnętrzną pokorą ukrywa swą doskonałość, choć zapach świętości przechodzi na zewnątrz nawet przez mury klasztorne. Nie wiadomo, gdzie więcej podziwiać Teresę, czy kiedy w zachwycie miłości klęczy przed tabernakulum lub kiedy ze świętym Janem od Krzyża rozprawia o tajemnicach niebieskich, czy też kiedy układa, buduje, planuje, pisze, pracuje; wszędzie bowiem widać w niej ludzkość, naturalność, odziane w szatę nadprzyrodzoności i świętości.
Dlatego święta nasza Matka Teresa jest świętą nie tylko dla Karmelitów, jest wzorem świętości dla wszystkich osób i stanów, bo wszyscy w niej znajdujemy całokształt doskonałego życia chrześcijańskiego.
Bóg jest, jeśli wolno tak powiedzieć, zazdrosny o serce człowieka. Dał człowiekowi wszystko: rozum, przez który jest królem tego świata, dał mu wolną wolę, by był panem nad stworzeniem i niezależnym od niego, uczynił człowieka arcykapłanem widzialnym na tej ziemi by mu oddawał cześć za wszystko nieme i nierozumne stworzenie, podzielił się z nim swoimi dobrami. Jeden mu tylko postawił warunek, aby jak stworzenie służy człowiekowi, tak on, człowiek, służył Bogu. Nikt jednak nie jest tak (...) niewdzięczny, jak człowiek, nikt się tak nie targuje z Bogiem jak on, nawet kiedy służy Bogu, żeby choć coś zachować dla siebie. Nawet najwięksi święci, co żadnym ciężkim grzechem nie obrazili Boga, mieli trudność, by całe i całkiem poświęcić swe serce Bogu. Takim człowiek jest egoistą. Chciała i Teresa w młodości swojej targować się z Bogiem. Młoda, o bujnej wyobraźni, o gorącym temperamencie hiszpańskim, wesoła, podobała sobie w pewnych próżnostkach, w czytaniu rycerskich powieści a nawet sama taką ułożyła. Nie były to rzeczy grzeszne, ale były niebezpieczne. Pan Bóg przeznaczając ją na mistrzynię życia duchowego zezwolił, żeby się własnym doświadczeniem nauczyła, jak marne są i niegodne te rzeczy. Zaczęła przez to stygnąć w modlitwie, w ćwiczeniu cnót chrześcijańskich. Zaczęła pływać w myślach światowych, oglądać się za szczęściem na tej ziemi. Jeszcze wtedy nie rozumiała, że służyć Bogu znaczy królować! [C]hciała być widzianą, kochaną, nie rozumiejąc, że takie królowanie jest niegodnym służalstwem. Już w klasztorze będąc jeszcze uczuć ziemskich, przywiązania do krewnych nie wyrzuciła całkowicie ze serca. Bóg czuwał nad nią: Pukał do serca, upominał się o swoje prawa. Zabrał jej najprzód matkę, gdy jeszcze dzieckiem była. Złamana boleścią, klękła przy marach kochanej rodzicielki i poświęciła się Matce Najświętszej. Dawał jej Pan przykład w życiu bogobojnego ojca i wuja. Święta śmierć ojca napełniła ją odrazą do wszystkiego co ziemskie. Ale jeszcze nie całkiem serce jej przylgnęło do Pana. Użył Bóg ostatniego środka; pokazał jej miejsce w piekle, które jej szatani gotowali, jeśli się nie oderwie od siebie. Ukazał się jej cały skrwawiony przy słupie. Temu widokowi nie mogło się oprzeć jej szlachetne serce. Przestała się targować. Dała się zwyciężyć, miłością Boga zwyciężając siebie; Pan Jezus został zwycięzcą. Przeszła Teresa drogę najtrudniejszą, drogę oczyszczenia. Przy ciągłej pracy mimo ruchów naprzód i wstecz, za jednym razem zerwała wszystkie więzy. Odtąd Teresa już nie należy do świata, ani w myślach nawet; należy wyłącznie do Boga.
Szczęśliwy człowiek, szczęśliwa dusza która nie zamykając uszu na głos łaski da się zwyciężyć. Przeciwnie, kto łaskę otrzymuje, czuje w swej duszy, że powinien z niej korzystać, a opiera się, ucieka przed Bogiem, to Bóg go szuka, biegnie za nim, gdy jednak upór trwa, łaska przestanie działać i wtedy ani widok piekła, ani widok czyśćca, ani obraz Pana Jezusa Chrystusa nie działa! Dusza ziębnie, może nie zaraz popełnia grzechy ciężkie, ale powoli nachyla się ku nim i w końcu zamiera w niej życie łaski, wpada w nałogi i wreszcie w grzechy ciężkie. Czy w takim stanie nie ma ratunku. Miłosierdzie Boga zawsze jest nad nami. Trzeba przyjąć linę ratunkową. Trzeba tylko umieć uklęknąć, trzeba umieć powiedzieć moja wina, trzeba się pokornie pomodlić o łaskę, której Bóg nie odmówi. Wstanie się do życia. Krew Jezusa obmyje nas od wszelkiego grzechu i wprowadzi znowu na drogę cnoty.
Nie wystarczy zerwać z grzechem, ciężkim czy powszednim, nie wystarczy nawet zwyciężyć chwilowo przeszkadzające nawyki. Trzeba się zbliżyć do Boga i oświecać się jego światłem. Modlitwa jest drogą do Boga, wyprasza łaskę, daje siłę do umartwienia i przez te dwie siły umartwienia i modlitwy dusza współpracuje z łaską i odziewa się w cnoty. Wytrwała modlitwa niesie ze sobą umartwienie. Toteż św. Teresa na tej drodze została świętą. Przez osiemnaście lat ćwiczyła modlitwę, wiernie, stale, co nie małym było umartwieniem. Nauczyła się modlić. Przepięknie później tłumaczy modlitwę Ojcze nasz, w której szukała łaski, by poznać Ojca, by mnożyć Boską chwałę, by szukać najprzód królestwa Bożego, by pełnić wolę Bożą, w głodzie za Bogiem szukać chleba powszedniego. Przez modlitwę zbliża się do Boga, pokornie i [z miłością] z Nim rozmawia. Przy świetle łaski widzi siebie, widzi Boga, wyzuwa się ze siebie, odziewa się w Jezusa Chrystusa i w naśladowaniu Jego znajduje prawdziwą drogę do doskonałości. Póki na początku stworzenia były ciemności, ziemia była pusta. Gdy pojawiło się światło, ziemia zaczęła wydawać bogatą roślinność i piękne owoce. Tak u Teresy. Mając to światło łaski Bożej i współpracując z nim, okryła się bogactwem cnót prawdziwie heroicznych. Bóg jej sam dopomagał. Otoczył ja kierownikami świętymi, jak: św. Franciszkiem Borgiaszem, św. Piotrem z Alkantary i całym szeregiem znakomitych teologów. Nabrała przez to nadzwyczajnego poznania życia duchownego i nadzwyczajnej czystości serca, że nie było w nim ani jednego uderzenia, które nie byłoby dla Boga. Trudno określić, jaką cnotę nazwać większą czy piękniejszą, bo wszystkie są nadludzkie. Pokora jest taka, że nikogo nie uważa za tak wielkiego przyjaciela jak tego kto ją obrazi lub spotwarzy, czystość tak wysoka, że prawie nie wie co to jest pokusa nieczysta, posłuszeństwo tak mocne, że czyni w niej i przez nią rzeczy po ludzku niemożebne ? możliwymi; nawet samej chorobie rozkazuje. Cierpliwość tak wypróbowana, że nic tak nie pragnie jak cierpieć i czuje się najwięcej umartwioną, gdy nie ma cierpienia.
Gorącość o chwałę Bożą i o dusz zbawienie pożera ją tak, że płacze i woła: Daj mi dusze, resztę zabierz. Modlitwa jej jest życiem Boga w jej duszy i tak wysoka, że Kościół czcząc ją, prosi ją w modlitwie, aby tego co się nauczyła w modlitwie i nas także uczyła, byśmy się karmili paszą niebieskiej nauki. Nad wszystkimi jednak cnotami góruje królowa cnót wszystkich, miłość Boga. Teresa, gdy wspomni na Boga, cała się pali: tak przy stole jedząc, na rekreacji się bawiąc, na samo wspomnienie o Bogu wydobywały się z jej serca pieśni tak gorące, że nie można było poznać, czy Teresa jest jeszcze na tej ziemi, czy przemieniła się w niebieskiego Serafina. Nigdzie nie jest tak ? wymowna, jak kiedy pisze lub mówi o miłości. Próżno szukać w słowniku wyrażeń, uniesień i wykrzykników jakie się wydobywały z jej duszy. Dlatego też nazywają ja seraficzną doktorką teologii mistycznej. Nic też dziwnego, że przy takich darach i wyrobieniu mnożyły się także dzieła zewnętrzne; 32 klasztory zawdzięczają jej istnienie, zreformowała zakon męski. Ludzi przywykłych do ustalonego sposobu życia, do wiekowych nawyków przekonać ? nie prostaczków, ale teologów, to dzieło zaiste Boże, wielkie, godne podziwu. Stąd słusznie wielka Teresa figuruje w świątyni całego chrześcijaństwa, w bazylice św. Piotra pomiędzy największymi świętymi i fundatorami zakonów, jako filar Kościoła Bożego. Trzyma w jednej ręce pióro a w drugiej księgę, jako znak niebieskiej mądrości. U stóp jej stoi anioł z grotem, który przebił jej serce na znak miłości.
Jeśli rzucimy oczy na ten obraz Reformatorki Karmelu i przyrównamy do siebie, jakżeż biednie wypadnie porównanie; Uważamy się za doskonałych, kiedy bez roztargnienia odmówimy czasem Ojcze nasz czy Zdrowaś, kiedy często przystępujemy do spowiedzi i Komunii, kiedy nie szemramy na Pana Boga i nie złościmy się na bliźnich ? Czy nie jesteśmy figurami bez życia, bez ruchu? Miłość Boga powinna wszystko ożywić! [S]łowa, uczynki, nasze cierpienia a przez nas naszych bliźnich, stojących może daleko od Boga. Będziemy wtedy apostołami słowa w modlitwie i w dobrym przykładzie.
Rzućmy jeszcze okiem na Teresę w chwilach, w których ona wydaje się najdoskonalszą, bo Bogu najbliższą. Ten moment, to chwile, kiedy Teresa klęczy przed tabernakulum, kiedy przyjmuje Komunię świętą. Wtedy św. Dziewica już nie włada nad sobą, włada nią miłość ukrytego i uwięzionego Boga. Cała w Nim, cała dla Niego. Słusznie nazywała się Teresa od Jezusa, słusznie nazwał się od jej imienia: Jezus od Teresy. Trawiły ją choroby i wielkie cierpienia, ale największym jej cierpieniem było żyć [z dala] od umiłowanego Boga. [Toteż] często wołała: ?umieram, że umrzeć nie mogę?. Pożądaniem pożądała widzieć Boga twarzą w twarz. A my? Czy nie umieramy ze strachu, że... umrzeć musimy?
Pójdźmy jeszcze do celi umierającej Teresy, aby przypatrzeć się jak umierają święci. Leży (...) w boleściach wielkich, ale cała zatopiona w Bogu. Przyniesiono jej Wiatyk. Choć się od wyczerpania i bólu poruszyć prawie nie mogła, na widok Boskiego Oblubieńca zerwała się na łożu boleści, jakby chciała wybie[c] na spotkanie niebieskiego Gościa. Oblicze jej rozgorzało jak słońce, tak że patrzeć na nią nie było można. Kiedy przyjęła Wiatyk, kiedy złożyła ręce, stała się podobna do mistycznego feniksa, który własnym dogorywa ogniem. Czas, czas wołała by odejść. Największą jej pociechą było, że umiera córką Kościoła. Tak umarła dzieckiem Kościoła, świętą seraficzną. Strawiła ją nie choroba, ale miłość!
Miejcie ten obraz i przykład przed oczyma duszy. Zrywajcie przeszkody, które przeszkadzają zbliżać się do Boga, ubierajcie się w cnoty i doskonałość chrześcijańską, jednoczcie się z Bogiem przez miłość i czyńcie dzieła miłości. Wówczas z ufnością, ze świętą Teresą śpiewać możecie: Miłosierdzie Pańskie na wieki wyśpiewywać będę. Amen.

J+M J+T

(...) Gotujcie Drogę [P]ańską! wzywa nas do tego [K]ościół - Prope est iam Dominus. Nim klękniecie u żłóbka, nim powitacie Boską Dziecinę, przygotujcież się dobrze! Płacz Jezusa niech wam nie będzie na zgubę - tylko na zbawienie. Jego łzy [na] wasze obmycie i [na] waszą radość.
Jakżeż się przygotować ? (...) Starego człowieka zrzucić, a odziać się w nowego. (...)
A zatem gotujcie drogę Pańską! [C]zyńcie proste ścieżki Jego, bo nie tylko gościńcami pójdzie, ale na ścieżki najniedostępniejsze pójdzie, by nas tylko nawiedzić.
a) Jakżeż to uczynimy, jakżeż tę drogę przygotujemy. Obrazowo nam to przedstawia Jan Chrzciciel. "Wszelka dolina będzie napełniona". Cóż to jest za dolina? To nie tylko dolina, ale głębina, przepaść na drodze, którą ma iść Jezus Zbawiciel. To grzech. On to oddzielił nas od Boga, on nas uczynił wrogami, nieprzyjaciółmi, on nas oddzielił od bogactwa, od nieba, od obcowania z Aniołami. Ta dolina, to [przede wszystkiem] niskie żądze ciała, zmysłów, szukanie niskich rozkoszy, które nam przesłaniają piękność Boską, które tamują nam przystęp do Boga. (...) Oto te doliny trzeba usunąć, zasypać te bagniska. Bo inaczej ani Jezus do nas, ani my do Jezusa przyjść nie możemy. Jakżeż pójdziesz do Jezusa, do stajenki, do Jezusa i Panienki z brudnemi rękami i uczynkami, z brudniejszem jeszcze sercem. Czyste pieluszki trzeba przygotować, czyste serce (...) przysposobić, bo tylko [ludzie] czystego serca Boga oglądają i rozumieją, tylko czyste serce może Go przyjąć i czyste ręce objąć i piastować.
b) A wszelka góra i pagórek poniżon[y] będzie. Tak jak doliny, rozpadliny trudne do przebycia, tak samo góry i pagórki nastręczają trudności. Zwłaszcza, że przychodzi Pan, który po naszych drogach nie przywykł chodzić. Cóż to są te góry. To najpierw pycha rozumu, tego rozumu, który nie chce uznać Boga i Jego prawa, nie chce mieć Go za Pana, sam się wynosi, szuka to góra najwyższa, jaką pycha wystawiła na ziemi, to Babel wieża. Dla której człowiek język sobie połamał, że brat brata nie rozumie, choć jednym językiem mówią, pycha która oddzieliła człowieka od Boga, odrzuciła wiarę, dziecięcą ufność, odrzuciła człowieka od człowieka. Ta góra, to pycha jaką się wynosisz [człowiecze] z twego urodzenia, z twych zdolności, z twych sukni. Ta góra to pycha [pieniężna], majątku, że jak masz więcej niż drugi, to ci się zdaje, żeś już panem świata i każdy musi ci się pokłonić. Ta góra, to ten nieszczęsny faryzejski kolor i duma, że się rad podajesz za to, czem nie jesteś, udajesz cnotliwego, uczciwego, a serce twoje zbrukane, a ręce twoje łapczywe na cudzy grosz. (...) Te zaś pagórki, to te wszystkie nierówności w życiu naszem, drobne na pozór, miłość własna, próżność, egoizm, brak serca, obojętność dla Boga, dla bliźnich, a jednak i te wyrównać trzeba, bo prostej drogi Pan żąda.
c) I krzywe miejsca będą proste - krzywemi drogami chodzić, to daleka droga i pobłądzić można. Na krzywych drogach błądzą ludzie i czyhają opryszkowie. Cóż to są krzywe miejsca? Tam gdzie djabeł przesiaduje, to kłamstwa, podstęp, obłuda, to fałsz, zdrada, chytrość. Tu nie ma prawdy a gdzie nie ma prawdy, nie ma i drogi prawdziwej. Przychodzi Pan. Z prostymi obcowanie Jego, wyrzucić tę obłudę ze serca, te podstępy, te sidła zastawiane, te dołki kopane, co innego w sercu, a co innego w ustach, w słowie miód a na języku trucizna. Takiemi miejscami Pan nie chodzi, brzydzi się Bóg usty kłamliwemi i sercem dwoistem. Nie będzie wiedział, kto ty jesteś bo podwójne masz oblicze, jedno fałszywe na zewnątrz, a drugie podłe wewnątrz.
d) Ostre miejsca drogami gładkiemi. Można na ostrych miejscach nogę skaleczyć, a delikatny jest Pan, który przychodzi, bo z nieba przychodzi, trzeba i te ostrości, i wyskoki wyrównać. Cóż to są te ostre miejsca, na których się każdy pokaleczy: gniew, złość, niecierpliwość, nieustępliwość, szorstkość. Cóż nas więcej rozdziera i usta rozdziera? To są te zbytnie troski o doczesność, o majątek, które są jako ciernie i osty na drodze naszej. I to trzeba usunąć. Pan chce mieć sługi wierne, ciche, a nie narzekające, bluźniące, klnące w jego otoczeniu cichość, miłość, łagodność. A zatem gotujcie drogą Pańską - czystością, pokorą, prostotą, cichością i miłością.
Ile razy odbywaliście już Boże Narodzenie, ile razy gotowaliście tę drogę Panu? Tyle ile lat macie, [rokrocznie]? (...) Cóż nam więc jeszcze potrzeba? Dobrej woli potrzeba, by być czystym, pokornym, prostym, cichym; dobrej woli potrzeba, by wyprostować drogę Panu (...) Mamy czasem chcenie, ale nie wolę. Stąd nie zabieramy się prawie nigdy szczerze, by te góry i doliny, te pagórki i krzywizny i ostrości usunąć z życia naszego. Święty Augustyn [mówił] "Bóg który cię stworzył bez ciebie, nie zbawi cię bez ciebie, Bóg który przychodzi do ciebie, nie przyjdzie bez ciebie"(...)
Tak przygotujcie drogi [P]anu, przygotujcie mieszkanie i dobrą wolę! A wszelkie ciało wszelki człowiek oglądać będzie zbawienie Boże. Amen.

Z początkiem liturgicznego roku otwiera się przed oczyma duszy odwieczna księga Zmiłowań Pańskich. Imię tej księgi, a więcej jej treść mieści się w jednym tajemniczym słowie i zapowiada tajemnicę wszystkich tajemnic: Przyjście Pana, Adwent. Wczytując się w tę księgę, widzimy w niej plany [B]oskie cudownie nakreślone, tak jak tylko łaska nakreślić może; widzimy z jednej strony dzieje upadłej ludzkości, a z drugiej wyciągniętą rękę miłosierdzia, ratującą nadzieją wybawienia rozpaczającą ludzkość, a wreszcie kiedy przyszło wypełnienie czasów, podziwiamy postać Boga-Człowieka, Zbawcy świata. Ku niemu to z głębin przeszłości zwraca się tęsknota i modlitwa nadziei: Rorate coeli desuper! niebiosa spuśćcie rosę, otwórz się ziemio i wydaj Zbawiciela. Do Niego też z wieków przyszłości korzy się i płynie z serc, szczęścia spragnionych: Veni Domine, noli tardare, Przyjdź, nie opóźniaj, przyjdź Panie Jezu, by w Jego objęciu zamknąć dzieje świata i w Jego posiadaniu rozpocząć dzieje wiecznej szczęśliwości.

Rorate coeli desuper? W tej księdze Adwentu pod osłoną chwil, dni, lat i wieków wychylają się jakby z mroku splątane losy ludzkie, masy potępieńców, zstępujących z grzechu do grzechu, z przepaści do przepaści, na czele z Lucyferem przeciw Bogu; przesuwają się jednak i losy ludu wybranego, który najczęściej wtóruje ogólnemu upadkowi, ale przecież w wybranych swoich podtrzymuje nadzieję wybawienia i modli się przez swych sprawiedliwych: Rorate coeli desuper, by wreszcie powitać Zbawcę z wiarą i miłością razem z Aniołami: Gloria in excelsis Deo, et in terra pax, sercom, które przecież czekały i doczekały się Rosy niebieskiej, za którą wzdychały.

Rorate coeli desuper - tak modlił się prorok Izajasz, lecz równocześnie przepowiadał tym, którzy nie chcieli przyjścia Pana i ratunku: Sam Pan da wam znamię: "Oto Panna pocznie i porodzi Syna i nazwą imię jego Emmanuel. Lud, który chodził w ciemności, ujrzał światłość wielką, mieszkającym w krainie śmierci światłość wzeszła. Maluczki się nam narodził i Syn nam jest dany, nazwą imię Jego: Przedziwny, Radny, Bóg Mocny, Ojciec przyszłego wieku, Książę pokoju". Adwent! Kłębią się w nim dzieje grzechu, ale przewija się też nitka miłosierdzia, aby się przemienić w suknię łaski i nakryć nagość upadłego Adama.

Rorate coeli desuper - Spadła rosa, ziemia wydała Zbawiciela, chmura spuściła deszcz, Dziewica porodziła Boga-Dziecię, Ojca przyszłego wieku. Przyszedł On do swoich, zostawił łaskę, dał okup, zniweczył oścień śmierci, zapewnił zmartwychwstanie do życia przez łaskę i do życia w królestwie Ojca, ale odszedł, bo tak trzeba było, abyśmy za nim wierząc tęsknili, i tęskniąc kochali. Ponieważ jednak jest, choć nawet ukryty, rozdziela zadatek życia wiecznego, karmiąc wierzących ciałem i krwią własną, żyjemy przecież nadzieją widzenia Go twarzą w twarz! I oto Rorate coeli desuper zamienia się [w] Veni Domine, Veni Domine Jezu! Stąd rok liturgiczny ta księga zmiłowań [P]ańskich ma jeszcze tę samą nutę tęsknoty serca ludzkiego za Bogiem, za zjednoczeniem, za widzeniem! Niespokojne serce póki nie spocznie w Bogu. Ludzie mają tak wiele i nigdy dosyć, czemu udziałem ich jest stały niedosyt, brak chleba, brak piękna, brak miłości, brak zrozumienia, wiedzy, przestrzeni, brak ideału i zawsze brak? Bo brak, o Jezu Ciebie, Jedyny ponad wszystkie dobra kochany, Ojcze przyszłego wieku, Stwórco tego serca, które niespokojne będzie póki nie spocznie w Tobie.

Więc, Boże naszego serca, naszej wiary i ufności, Boże łaski i miłości, czekamy na ciebie; powtórny adwent się rozpoczął: Veni Domine noli tardare, Veni Domine Jezu. W tej powtórnej księdze Adwentu zapowiada On, Ojciec przyszłego wieku: "kto pragnie, niech przyjdzie! niech bierze wodę żywota". Zapowiada: Oto przychodzę - Przyjdź Panie Jezu!

J+M+J

Wiedząc Jezus, że przyszła godzina Jego, że miał odejść do Ojca, umiłowawszy nas do końca i znowu zaczynając nas kochać, gdy nam wszystko dał i siebie zostawił, pomyślał, że nam dzieciom Ojca Jego i braciom swoim potrzeba Matki. Na ten akt daru wybrał godzinę ofiary. Rozumiał, że nigdy nie potrzeba [nam] tak serca, jak [wtedy], gdy człowiek cierpi. Z wysokości więc krzyża i z wysokości bólu, oddał nam to, co miał najdroższego w życiu, Matkę swoją. Testamentem miłości, nakreślonym krwią swoją [B]oską zapisał nam tę Matkę, która gdy wszyscy Go opuścili, ona jedna stała [pod krzyżem] Jego, by nie tylko dzielić Jego bóle, ale rozdzielać Jego zasługi. Oto Matka twoja, w trzech słowach zawarty jest cały [B]oski testament miłości i daru.

Przytulmy się do tej Matki. Pod jej opieką nauczymy się pokory, przez pokorę znajdziemy łaskę, a przez łaskę osiągniemy zbawienie. Matka nauczy nas modlić się, kochać Pana Jezusa i wytrwać w dobrym do końca. (...)

Wieki biegną, a z nimi biegnie niedola, a w niedoli coraz większe pragnienie wybawiciela. Ale Zbawiciel potrzebuje niewiasty, by nasienie jej zmiażdżyło nasienie szatana, by go położyła pod stopy swoje i miażdżyła pychę i panowanie jego. Bóg wykonuje swój plan. Wybiera niewiastę, Dziewicę Niepokalaną. I oto w Nazarecie odbywa się dialog między niebem a ziemią, między Dziewicą a aniołem, między Bogiem, a Matką Syna Bożego.

Zdrowaś, bądź pozdrowiona łaski pełna, Pan z tobą, błogosławiona jesteś między niewiastami, trwoży się Dziewica, uspokaja anioł. Nie bój się Maryjo już po imieniu ją nazywa, znalazłaś łaskę, oto poczniesz i porodzisz Syna i nazwiesz imię jego Jezus, będzie wielkim... Będzie nazwany Synem Najwyższego... Panował będzie w domu Dawida na wieki, a królestwu Jego nie będzie końca...

Jakoż się to stanie, pyta Dziewica, gdy męża nie znam. Odpowiada Anioł: Duch Święty zstąpi na cię i moc Najwyższego zaćmi tobie! Przeto, co się z ciebie narodzi święte, nazwane będzie Synem Bożym... Skłania Dziewica głowę, i odpowiada: Oto służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa twego.

Służebnica Boga. Dlatego znalazła łaskę. Wejrzał Pan na niskość [służebnicy] swojej. Jeden jest Pan, od którego wszystko zależy, ale jest także jedyna Bogu [służebnica], od której najwięcej jest czczony, pokorą, posłuszeństwem. Nie dlatego taka wielka, że bez zmazy, nie dlatego błogosławiona, że czysta jak niebo, ale dlatego, że pokorna, że przez nicość swoją oddaje największą cześć Bogu swemu. Dlatego łaski pełna, dlatego wybrana na Matkę Boga, dlatego będąc pełną łaski, łaskę znalazła dla nas, dla całego rodzaju ludzkiego, by jako druga Ewa zmazawszy winę grzesznej Ewy i zamieniając Ewa na Ave, stała się przez Syna odkupicielką świata.

Cóż uczyniła ta Matka łaski z łaską znalezioną? Chowała ją w sercu swoim i rozważała, jakby ją dać. Więc biegnie z tą łaską-Bogiem w góry judzkie, do krewnej Elżbiety; kłaniają się jej pagórki i doliny, pozdrawia głosem swoim i głosem Syna Elżbietę, a na ten głos dziecię podskoczyło w łonie Elżbiety z radości. Niesie Maryja swój skarb do świątyni Jerozolimskiej, by w osobie staruszka Symeona uczynić świat młodym, choć za cenę swojego przyszłego męczeństwa. Niesie Dziecię do pogańskiego Egiptu, by ono było na oświecenie pogan. Niesie ze Synem łaskę - pełna łaski.

Maryja na weselu. Po co tam poszła? By swoją obecnością i modlitwą uświęcić źródło życia ludzkiego i pożycia małżeńskiego. Czy śpiewała razem z innymi hymn zaślubin? Prawdopodobnie tak, ale baczyła, by radość nowożeńców nie była zamącona. Gdy zatem spostrzegła okiem Matki, że wina braknie, zwraca się do Syna, mówiąc: "Wina nie mają". O, bo jeśli gdzie, to w małżeństwie potrzeba wina, potrzeba radości. Czemu się frasujesz niewiasto, zostaw to mnie, odpowiada Jezus. Zwraca się więc Maryja do służby, i mówi. "Cokolwiek wam rozkaże, czyńcie". I stał się cud wielki: Wodę przemienił w wino i radość była wielka, większa na końcu niż na początku wesela. Odpowiadając Jezus na prośbę Matki odpowiedział, że nie przyszła Jego godzina. Oto przyszła! Zasiadł Jezus z uczniami przy stole, stał się jako ten, który służy i umył nogi uczniom. Maryja tak ją namalował Błogosławiony Angelico klęczy, zatopiona w kontemplacji. Jezus bierze Chleb i wymawia wszechmocne słowo. Chleb staje się Jego [C]iałem na pokarm duszy. Bierze i kielich i już nie wodę w wino, ale wino przemienia w [K]rew swoją. Bierzcie i pijcie. Czyńcie to na moją pamiątkę. Pamiątka wszystkich cudów. Maryja jest ich [M]atką. Wszak [C]iało, które jedzą uczniowie to [C]iało także Maryi wszak [K]rew, którą piją to [K]rew również Maryi. Ona stała się Matką kapłaństwa Jezusowego i Matką [B]oskiej Eucharystii. Miłość Syna jest również miłością Matki.

Stoi krzyż na Kalwarii, a na krzyżu kona Syn; pod krzyżem stoi Matka i ból pali całą jej istotę. Oczy Matki i Syna spotykają się, jedne krwią zalane, drugie od bólu wysuszone. Płyną słowa i modlitwa za oprawców. Jezus spojrzał na Matkę: Niewiasto, oto Syn twój, wskazując na Jana, Oto Matka twoja, wskazując na Maryję. Milczenie miłości, milczenie bólu, milczenie ofiary. Zrozumiała Matka tajemnicę swego macierzyństwa. Jak we wcieleniu wybrał ją za Matkę, tak w odkupieniu wyznaczył ją na Współodkupicielkę. Odtąd życie Matki rozleje się w odkupieniu Syna. Jeśli jest co prawdziwe, co godne, co sprawiedliwe, co czyste, co miłe, co zasługuje na uznanie, jeśli jest jakaś cnota i czyn chwalebny, to wszystko mają dzieci przez Współodkupicielkę Maryję. Przestało bić na krzyżu serce Syna, pod krzyżem zaczęło bić serce Matki za wszystkich, za których umarł Jezus. Serdeczna Matko do łaski twej w[o]łamy, módl się za nami...

Trwali apostołowie i uczniowie Pańscy w sali na górze w odległości drogi szabatowej od góry Oliwnej razem z Maryją Matką Jezusa trwali na modlitwie... nagle spadł z nieba szum, jakby uderzenie gwałtownego wiatru, i napełnił dom cały, w którym przebywali. Ukazały im się języki jakby z ognia, które się rozdzieliły i na każdym z nich spoczął jeden... Przez Maryję Duch Święty zstąpił na Kościół zebrany w sali: poczęli chwalić Boga wszystkimi językami. Stało się wesele wielkie, tak, że [Ż]ydzi, którzy się zbiegli poczęli mówić: Upili się młodym winem. Tak, możemy powiedzieć, że upili się miłością, którą Duch Święty przez Maryję raczył rozlać w sercach dzieci Kościoła. Zielone [Ś]wiątki przez Maryję i z Maryją.

[Toteż] cały Kościół zwraca swe oczy do Tej, która najwięcej jest złączona z Chrystusem i z Jego Kościołem. Dlatego jeśli podziwiamy wielkie rzeczy, które Jezus uczynił w swoim Kościele, tym samym chylimy głowę przed tą Niewiastą błogosławioną przez wszystkie pokolenia. Ona bowiem jest częścią Kościoła największą, cząstką najlepszą, cząstką ponad wszystkich wybraną. Na soborze Watykańskim drugim Ojciec [Święty] Paweł VI raczył zaznaczyć cały wkład Maryi w nasze zbawienie; Skłaniając się do próśb całego świata katolickiego, by Ją wyszczególnić nowym tytułem orzekł: Oto słowa Namiestnika Chrystusowego. Na chwałę Dziewicy i na nasze umocnienie ogłaszamy Maryję Najświętszą, Matką Kościoła, to jest wszystkiego Ludu Bożego tak wiernych, jak Pasterzy którzy ją nazywają Matką najukochańszą, i chcemy by pod tym tytułem odtąd Dziewica była jeszcze więcej czczoną i wzywaną przez cały lud chrześcijański. To imię jest ponad inne imiona, pod którym wierni zwracać się będą do Maryi. To imię bowiem jest wyraze[m] istotnego nabożeństwa do Maryi znajdując swoje u[zas]adnienie w godności Matki Słowa Wcielonego.

Matko Kościoła świętego Maryjo, kieruj jego nawą i nas w tej łodzi Kościoła doprowadź do wiecznego zbawienia.

Jesu tibi sit gloria
Qui natus es de Virgine
Cum Patre et almo Spiritu
In sempiterna seacula Amen.