Przeskocz do treści

Fragmenty.

Moi drodzy słuchacze!

W tych ubiegłych dniach jesiennych nieraz mieliście sposobność przyglądać się pogodnemu zachodowi słońca i mogliście go podziwiać, jak niknąc za horyzontem jeszcze na pożegnanie posyłało wam pełność czerwono-złotego światła. Jakoś tęskno robiło się wam [wtedy] na sercu, jakiś brak, jakiś niedostatek, czegoś, czego ziemia dać nie może odczuwaliście w duszy. Podobieństwo tego obrazu z królestwa przyrody zdjęte możemy zastosować do królestwa duchowego, do królestwa łaski. Tutaj to, w Kościele Bożym przyświeca nam to słońce dziwnie pięknie. Tym słońcem są uroczystości świętego Kościoła, które nam [rokrocznie] na tę dolinę płaczu i biedy posyłają z nieba wesołe promienie. W dniu dzisiejszym to słońce zbliża się jakby ku zachodowi, jesteśmy bowiem przy końcu roku kościelnego. I dlatego to słońce jeszcze raz całą swą wspaniałość nam pokazuje i oświeca nas i ogrzewa promieniami: jest to uroczystość Wszystkich Świętych. Wszystkie święta, któreśmy w ciągu kościelnego roku mieli szczęście obchodzić, w dzisiejszym święcie razem się okazują. Dziś [przede wszystkim] uwielbiamy Boga w Trójcy Świętej jedynego, który się okazał niepojętym w świętych swoich, dziś adorujemy Jezusa Chrystusa, pierworodnego między zmarłymi, Króla wszystkich świętych. Wesołe oddajemy dalej pochwały [Najświętszej] Dziewicy i Matce Bożej Maryi, która wyniesiona ponad chóry anielskie, jako pani i władczyni wszystkich wybranych obok Syna swego króluje. Dziś wreszcie obchodzimy uroczystość wspólną, bankiet niebieski wszystkich świętych razem zebranych, także tych, których imię i cnoty pozostały tylko Bogu znane, i których dlatego nie mógł Kościół św. obchodzić w ciągu roku.

[...] Cieszy się Kościół Boży dzisiaj z powodu wielkiej chwały, jaką osiągnęły jego dzieci. Wszyscy święci, jakiekolwiek oni imię mają i do jakiegokolwiek stanu należą byli bez wyjątku i są teraz jeszcze dziećmi Kościoła katolickiego. Kościół zrodził świętych. W Sakramencie Chrztu świętego otrzymali oni życie nie naturalne, ale nadprzyrodzone życie łaski, które im dało prawo do dziedzictwa, do majątku Boskiego, do rozkoszy nieba. Od chwili, kiedy woda odradzająca spłynęła po ich skroniach - Kościół zaczął wychowanie świętych: z miłością i troskliwością karmił ich mlekiem prawd wiary świętej, łamał im chleb żywota, który z nieba zstąpił tj. posilał ich Ciałem i Krwią Baranka bez zmazy, tym pokarmem, który ma moc dać i zachować życie na wieki. Czujnym okiem śledziła matka Kościół św. pierwsze kroki świętych, upominała, przestrzegała, radziła, wskazywała drogę cnoty, usuwała występku ścieżki, prowadziła ich drogą cnoty, uczyniła ich ludźmi "pełnymi Boga", pełnymi świętości. Jednym słowem Kościół zrobił ich tym czym są: przyjaciółmi i dziećmi Boga, obywatelami nieba, magnatami, panami nie na wielu włościach ale nad całym królestwem nieba.

[...] Wielka jest chwała świętych ale nie mniejsza ich potęga i przewodnictwo to jest drugi powód dla którego dzisiaj obchodzi Kościół ten bankiet. Modlitwa sprawiedliwego jest kluczem do nieba i jeśli modlitwa sprawiedliwego tu na ziemi tyle może, o ileż więcej mogą święci u tronu Boga. Ich przyczyny Pan Bóg nie odrzuci, na ich prośby nie będzie głuchy. Na prośby Mojżesza i Dawida Pan przebaczał buntującemu się ludowi. Eliasz niebo zamykał i otwierał swą modlitwą - czegóż nie dokażą święci już w chwale u Boga. Kogoż Pan Bóg wysłucha jeśli świętych swoich nie wysłucha? Czyż wzgardził modlitwą męczenników, którzy dla jego imienia krew przelali i dali świadectwo jemu przez straszne męczarnie. Czyż odrzuci modlitwę apostołów, którym powiedział, że o cokolwiek prosić będą Ojca w imię jego, będzie im dano? Czy on nie usłyszy wołania tylu dziewic, tylu dusz czystych, którzy się wyrzekli rozkoszy w tym życiu i teraz idą za Jezusem, śpiewając mu ciągle pieśń nową? [Czyż] może zapomnieć Pan Jezus przyczyny i wzdychania Matki swej Królowej aniołów i wszystkich świętych, na której prośby pierwszy cud uczynił? Nie moi drodzy, Bóg wysłuchuje swych świętych. Zliczcie tylko moi drodzy te cuda, te łaski, które święci nam uprosili - oczy przywrócone, uszy otworzone, usta rozwiązane, życie dane powtórnie i inne, a będziecie mieć słaby obraz ich potęgi. I dlatego to moi drodzy nikt nie jest tak blisko Boga, jak mówi św. Teresa, jak ten który się trzyma klamki jego przyjaciół tj. świętych.

Ta to potęga świętych napełnia udręczony Kościół wielką radością. Kościół przez swoich kapłanów towarzyszył świętym aż do ostatniego ich tchu, otworzył im bramy wieczności i poprowadził ich aż do tronu Boga, dlatego też święci w niebie pamiętają o tym i dla matki swojej zachowują wdzięczność. Stąd w niemijających rozkoszach nieba nie zapominają o Kościele walczącym i między niemi a nami istnieje społeczność, pewna zażyłość, polegająca na daniu i odbieraniu. Dajemy świętym cześć i pochwały, a odbieramy pomoc i opiekę. I ta wymiana myśli i próśb między Kościołem tu na ziemi a świętymi w niebie, nazywa [się] Świętych Obcowanie. Święci więc są to nasi sąsiedzi, bracia przyjaciele a Kościół z obcowania z niemi odnosi wielką korzyść i pociechę: biorą oni bowiem udział w jego cierpieniach i walkach i spieszą mu swoją modlitwą na pomoc.

Wielka albowiem, szczególnie w dzisiejszych dniach dokucza bieda i udręczenie Kościołowi. Szatan, kłamca od początku jad nienawiści wysyła przeciw Kościołowi, podsyca rządy i narody do walki z nim, niewiara bezbożność szerzy się w oczach naszych, świat głuchy na wołania kapłanów. Głowa Kościoła Ojciec Święty udręczony, uwięziony, odarty z majętności, Biskupi i Kapłani powypędzani ze swych stolic i parafii, pozamykane świątynie, zamiast Bogu, szatanowi się ludy kłaniają. Wszędzie słychać okrzyk: Precz z Kościołem, precz z Rzymem, precz z religią. A najsmutniejsze jest, że między wami, między katolikami znajdują się synowie, którzy świętokradzkie ręce podnoszą na kapłanów i kościoły (Częstochowa), a jeśli tak dalece nie idą, to obojętnie patrzą się na wszystko i noszą imię katolików, a w uczynkach są poganami. I dlatego Kościół św. patrząc na to spustoszenie na ziemi, patrząc na zgubę tylu owiec swoich boleje, przepełniony udręczeniem. Atoli patrząc na te miliony, które przesłał do nieba, patrząc na tę potęgę którą jego dzieci mają u Boga, zapomina o swych cierpieniach i woła dziś: Przepełniony jestem radością we wszystkim utrapieniu moim.

Święta Matka Nasza Teresa od Jezusa umierając za największą poczytywała sobie łaskę, że była córka Kościoła rzymskiego. Przyczyną dla której święci są świętymi bowiem nie jest inna jak to że należeli do Kościoła katolickiego. Na odwrót Kościół w świętych swoich święci największy tryumf. Dzisiejsze święto to jest dowód dla prawdziwości, dla Boskości posłannictwa Kościoła. [...] Kościół rzymski stawia na ołtarzach swoich [niemal] [rokrocznie] świętych, bohaterów prawdziwych i świadków Boskości Kościoła. I w tym jest prawdziwie cudowna ta matka nasza, że we wszystkich czasach i we wszystkich stanach i narodach ma świętych, Kościół rzymski to matka świętych. Wglądnijcie tylko w niebo. Znajdziecie tam niemowlęta które przelały krew za Jezusa, tam chłopczyk Rudolf umęczony za wiarę, tam Tarsycyusz męczennik za Komunię św., tam Stanisław młodzieniaszek wzór anielskiej niewinności, tam Agnieszka 13-letnia, obraz panieńskiej czystości, tam dziewica Katarzyna, w złocistej koronie, bo za życia obrała cierniową, tam Alojzy z liliją i dyscypliną, na znak że niewinności bez pokuty nie można zachować. Tam Eustachy i Teopista małżonkowie, Paula i Monika wdowy ? Symeon i Anna staruszkowie. Tam również trony swoje otrzymali Henryk cesarz, Ludwik, Stefan i Władysław królowie, Kazimierz i Hermenegild królewicze, Jadwiga, Elżbieta, Kunegunda królowe i księżniczki. Tam znajdziecie papieży, biskupów i kapłanów, senatorów i szlachciców tysiące, zakonników niezliczone zastępy, tam Józef cieśla, tam Homobonus, krawiec, Crispin szewc, tam Izydora Oracza, tam Zytę służącą, tam Benedykta żebraka, tam Dysmę zbrodniarza. Tych wszystkich wychowała ta jedna wspólna wielka matka - Kościół katolicki. I dlatego słusznie może się dziś chlubić patrząc na te miliony wybranych, których Bogu zrodziła i wołać światu całemu. Przepełniona jestem radością we wszystkim utrapieniu moim.

Zakończenie. (...) Trzykroć szczęśliwy na ziemi, kto zawarł przyjaźń ze świętymi. Przestajcie zatem ze świętymi modląc się do nich, obcujcie z nimi naśladując ich przykład, rozmawiajcie z nimi szukając u nich rady. Ale nie tylko ze świętymi obcujcie święcie ? między wami tu na ziemi zachowajcie braterstwo, bo braćmi jesteście, jednym wielkim rodzeństwem, spokrewnionym przez Krew najświętszą Zbawiciela; Nie przynoście wstydu Ojcu waszemu w niebie, nie zasmucajcie waszej Matki Maryi, nie oburzajcie na siebie braci waszych świętych w niebie. Kochajcie się nawzajem, a tak wypełnicie Zakon Pański.

Pan Jezus odchodząc z tego świata pisze wam testament w wieczerniku: Nowe przykazanie daję wam, mówi, abyście się społecznie miłowali. Po tym was poznają, żeście uczniami moimi, jeżeli miłość mieć będziecie jeden ku drugiemu. Na tej to miłości polega nasze obcowanie tu na ziemi. Każdy z was Kościołem jest, świątynią Ducha Świętego, każda rodzina katolicka Kościołem rozszerzeniem tego Domu Bożego, społeczeństwo zaś zjednoczone wyznaniem wiary i miłością Kościołem jest Chrystusowym na ziemi.

Dlatego potrójne obcowanie potrzeba wam zachować tu na ziemi: święte obcowanie ze sobą samym, święte obcowanie w rodzinie, święte obcowanie z całym społeczeństwem.

(...) A zatem bracia moi proszę was w imię Jezusa Chrystusa zachowajcie miłość, zgodę między wami. Będzie wówczas pokój w sercach waszych, niebo w rodzinie, raj na ziemi, bo będzie to prawdziwe obcowanie świętych na ziemi. Mogli to inni zrobić, te miliony braci waszych, których dziś uroczystość obchodzimy, możecie i wy tylko chciejcie jak oni. Wówczas to i z was będzie miał Kościół św. tę samą chwałę, potęgę i tryumf jaką ma ze świętych w niebie i patrząc na wasze święte obcowanie między sobą wołał będzie z weselem: Przepełniony jestem radością we wszystkim utrapieniu moim. Amen.

1 XI
Wszyscy powołani są do świętości.

2 XI
W głębi duszy czujemy głos Boży, przynaglający nas, byśmy szukali prawdy i według prawdy postępowali, byśmy szukali szczęścia, które nie przemija, pełniąc wolę Boga  i stając się coraz lepszymi według wskazówek tejże najświętszej woli. Jest to najwyższe powołanie, jakie każdy wypełnić musi pod utratą wiecznego zbawienia, nakaz wyraźny Jezusa Chrystusa.
3 XI
Cała Ewangelia Jezusa Chrystusa nie jest niczym innym, jak jednym wielkim przykazaniem świętości i wszystkie Jego słowa i czyny do tego celu zmierzają: ?Bądźcie doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski? (Mt 5, 48).
4 XI
Pytanie codzienne, pytanie rozumu i wołanie serca, jak zostać świętym? Odpowiedź dosyć łatwa, wykonanie trudne, ostateczne rozwiązanie i wypełnienie całością życia. Bo nie dzień jeden ma być święty, lecz całe życie, a zwłaszcza ostatni jego termin ma przedstawić Bogu owoc świętości.
5 XI
Jezus jest Drogą, Prawą i Życiem, bez Niego i bez naśladowania Go nie ma świętości.
6 XI
Świętość jest niczym innym, jak owocem miłości.
7 XI
Czyń, kochaj, ucz kochać!
8 XI
Ewangelia przypomina ciągle o wieczności.
9 XI
Ramiona Jezusa są dźwignią do nieba i świętości.
10 XI
Nie dojdzie do królestwa [niebieskiego], kto chce je zdobyć, jak się zdobywa królestwo ziemskie.
11 XI
W Kościele świętym, w zakonach, różne są formy świętości, działają i rozwijają się pod wpływem Ducha Świętego, który tchnie, kędy chce.
12 XI
Promień światła rzucony w ciemności daje poznać istotę i piękność światła.
13 XI
Czy jest radość, która nie przemija? Byłby wielki zawód, gdyby jej nie było. Ona rodzi się z ofiary, bo choć ofiara też się kończy śmiercią ofiarnika, przecież ona ma swoje zmartwychwstanie; ona łączy się z ofiarą Chrystusa, z Jego życiem i z Jego śmiercią, ale zmartwychwstaje z Nim razem i wstępuje z triumfem wiecznej radości, która się zaczęła, ale się uwiecznia w Bogu.
14 XI
Im bliżej ktoś jest Boga, tym bardziej uczestniczy w bogactwach Bożych (Jezus przez Maryję przyszedł do nas, my przez Maryję idziemy do Jezusa, ale droga jest jedna: Miłość.
15 XI
Zbawienie wielu dusz zależy od modlitwy, od dobrowolnych umartwień.
16 XI
Całe dzieło naszego zbawienia i uświęcenia opiera się na fundamencie nadziei
w Miłosierdzie Boże.
17 XI
Świętość polega nie na wielkości uczynków, lecz na wielkości miłości w najdrobniejszych rzeczach.
18 XI
Wszystko przemija - i na niczym oprzeć się nie można, jak tylko na tym, co wiecznie prawdziwe, wiecznie stałe i wiecznie uszczęśliwiające. Bóg sam się nie zmienia
i z Nim złączeni zawsze są pewni.
19 XI
Królestwo Boże w was jest, i gdy braknie formy zewnętrznej, uzupełnia ją pełność wewnętrzna. Wszak Pan Jezus błogosławi, nawet bez monstrancji, bo Monstrancją Jego, to serce w Nim rozmiłowane.
20 XI
Bez krzyża do nieba nie ma drogi. Cierpienia bowiem są dowodem Bożego zaufania i znakiem, że jesteśmy dojrzali uczynić coś dobrze.
21 XI
Życzę tego, co najpotrzebniejsze: łaski, bo bez niej bylibyśmy biedakami, a z nią jesteśmy bogaci Bogiem ? życzę, tego co najmilsze: miłości, bo ona wiąże wszystkie bogactwa łaski i wszystko niesie w ofierze; życzę radości, bo ona dziecięctwem ozdabia uczynki łaski i miłości.
22 XI
Bo tylko prawdziwie mały może posunąć swoje pragnienia i swoją ufność do nieskończonych granic. Tylko mały jest tak mocny całą potęgą miłości Bożej.
23 XI
Nie ulega wątpliwości, że po powołaniu do wiary, po wcieleniu nas w Jezusa Chrystusa i Jego Kościół nie masz dla nas większej łaski nad łaskę powołania do życia zakonnego.
24 XI
Człowiek prawdziwie cnotliwy zawsze jest ?słoneczny?, a nie ?księżycowy?.
25 XI
By usłyszeć słodki głos Boga trzeba nam uciszyć gwar zmysłów przez całkowite milczenie. Wprowadzić do duszy światło łaski i pod jego wpływem puścić w ruch rozum i wolę przez pokorne ćwiczenie wiary, nadziei i miłości.
26 XI
Jedno tylko macie pamiętać, czy wśród łez, czy blasku słońca macie zawsze szukać Jezusa.
27 XI
Sama wiedza, bez modlitwy - sama praca- nie da łaski, ani światła, nie stworzy ogniska, które ma rozżarzać ogień miłości.
28 XI
Straty doczesności są zyskiem wieczności.
29 XI
Jeśli chcesz mieć niebo i w tym niebie Jezusa, umiej kochać i cierpieć.
30 XI
Tam zaczyna się świętość, gdzie się zaczyna zapomnienie o sobie, czyli duch pokory.

Wiersz Macieja Józefa Gądka w: Kronika alumnatu wadowickiego 1898. (fragm.)

W ziemi, co jęczy w kajdanach niewoli,
Co wie, co radość, a czuje, co boli,
Gdzie Moskal straszny knutem prześladuje,
A biedny ludek i płacze i czuje.
Tam gdzie, co stopę napotkasz mogiłę,
Sercu wspomnienia wciskają się miłe,
Gdzie groby przodków poległych za wiarę
Widnieją oku i sercu nad miarę.

W tej ziemi sławy, świętej zasługami,
Z której głos mogił wstawia się za nami,
Bogu, co patrzy z niebios wysokości
Przedstawia zbrodnie przeciwne ludzkości
I żebrze pomocy ? Z tej to krainy,
Co przodków naszych zmazała już winy.
Wyrosło drzewo, w konary obfite,
Wspaniałe liściem i w kwiaty owite,

Co wonią swoją przebiło kraj swędów,
A z nasion swoich puściło pęk pędów.
Pędy te znowu wypuściły liście
I nowe z drzewek zwieszały się kiście
Bieluchnych kwiatów. Lecz kwiaty opadły
Na drzewie w zamian owoce osiadły:
Zabłysła gwiazda, co była w ukryciu
I odtąd ludziom przyświecała w życiu,

Wiodąc w krainę szczęścia i swobody,
Miejsce wskazując po trudach ochłody.
Tę gwiazdę widziały i łany Podola,
Patrzyły na nią i litewskie pola
Świeciła z nieba i światu Poznania
A Kraków również nie szczędzi uznania.
Otóż Piatnicze to drzewo wydały,
Które tak wiele przysporzyło chwały,

Krainie naszej ? choć w cichości rosło
To przecież sławę po świecie rozniosło
Imienia swego ? owocem po kwiecie.
Wielką naukę rozniosło po świecie:
Co znaczy życie w skrytości usnute,
Nic nie pragnące, z wszystkiego wyzute.
Bo jak na wiosnę kwiateczek śmiejący,
Wabi do siebie świeżością kwitnący,

Rad, że już zimę rzucił w zapomnienie,
A wskrzesiło go życiodawcze tchnienie;
Tak życie ciche, modlitwie oddane,
Z żywota szkołą dobrze obeznane,
Gdy tylko wszystkie przeciwności minie
Natychmiast z zewnątrz uznanie napłynie,
Roztoczy przed się i za siebie blaski,
Pozyska wszędzie powszechne oklaski.
(...)

Poznań się szczyci, że ten skarb posiada.
O swojem szczęściu światu opowiada!
W celi zakonnej nie stygnie w zapale,
Wiedząc, co się jej dostaje w udziale,
Węzłem ją łączy profesya święta
Z Bogiem, z Zakonem. I nikt nie spamięta,
Ile łask Bożych spłynęło w tę duszę,
Snać do aniołów zaliczyć ją muszę.
(...)

Sama więc dzierga ornaty kościelne,
A w jej ślad idą wszystkie córki dzielne.
Dalej do pracy! Czynnie pomagają,
Konwent wadowski hojnie obdarzają.
Cnej Matki łaskę czują i alumni
I zawsze wdzięczni tej dobroci pomni
Matki Ksawery od Jezusa Pana.
Wielce bo sprawie Alumnów oddana,

Stara się, by im we wszystkiem dogodzić,
By im trudności przyjemnością słodzić.
[Toteż] i oni by Jej złożyć dzięki,
Bukiecik życzeń wręczają ze swej ręki,
Niechaj w dniu, w którym się niebo weseli,
Złożą życzenia, jakie serce dzieli;
By podziękować za prac tyle znoju,
I powinszować tylu zwycięstw w boju,

I życzyć nadal ducha wesołości,
Przy łasce Bożej i zdrowia czerstwości,
Podziwiać cnoty, przypatrzeć się trudom,
Okazać wdzięczność, złożyć hołd zasługom.

 

Fot. Awit Szubert w: Album "Tatry", s. 39.

Opisy Macieja Józefa Gądka, alumna gimnazjum.
w: Opisy wycieczki do Tatr r. 1896, wykonane przez alumnat OO. Karmelitów w Wadowicach. (fragm.)

Lipiec 1899 r.

(...) Już nadszedł czas wesela, czas radości dla nas uczniów, tj. czas wakacyjny. W tym to właśnie czasie W. O. Przełożony, wynagradzając naszą pilność całoroczną, urządził wycieczkę do Tatr.

Człowiek przyzwyczajony do jednych widoków natury, nie może podziwiać w tem wszechmocności Pana Boga. Gdy zaś na przykład zobaczy nowy kwiatek na wiosnę, zobaczy całe pola pokryte zielonością, jakoś mimo woli przychodzi mu na myśl, kto to wszystko stworzył, kto się tem wszystkiem opiekuje? Lecz wnet sam sobie odpowie: Pan Bóg, którego my przez te [J]ego dzieła poznajemy, uczymy się [J]ego kochać, dziękować [M]u za [J]ego dary itd. [Tak samo] i W. O. Przełożony urządzając dla nas wycieczkę do Tatr, miał cztery cele; najprzód w celu podniesienia ducha, w celu naukowym, moralnym i w celu polepszenia zdrowia. Nie robił więc Wielebny Nasz Ojciec wycieczki dla przyjemności lub na przykład, żeby tylko Tatry zobaczyć, bo Tatry zobaczyć można także idąc do Krakowa na kopiec Kościuszki itp., ale żeby podziwiać w tem dobroć, wszechmocność i miłość Boga, żeby kształcić serce, ducha, duszę itp., ażeby można wiedzieć w jaki sposób z ludźmi obcować, ażeby się moralnie wykształcić.

Takie miał cele Czcigodny i Wielebny Nasz Ojciec, za co mu do śmierci wdzięczni będziemy i prosić Pana Boga o jak najdłuższy i święty żywot na ziemi.

Przy śpiewie ptaków ruszyliśmy w drogę około 3ciej godz[iny] po północy. Nim dojechaliśmy na miejsce, tj. do Zakopanego, przejeżdżaliśmy przez wiele wsi i miasteczek, lecz mnie mniej zajmowały owe wsie i miasteczka, ponieważ jak najprędzej chciałem zobaczyć Tatry. Zobaczyłem, co chciałem na górze Obidowej. Zobaczyłem góry wysokie, jedna z tych gór miała kształt wielbłąda dwugarbnego, inna kształt stożka. Góry były [po przerzynane] potokami widniejącymi z dala, jak srebrne wstęgi, lecz jak się później okazało, były to śniegi, które gdzieniegdzie leżały we wąwozach. Lecz nie tylko ten widok na Tatry roztaczał się z owej góry Obidowej, lecz i na inne i liczne góry i doliny poprze[rz]ynane licznymi strumykami. Najpiękniejszą doliną była dolina nowotarska. Dolina ta [nie tylko] obfituje w wodę, ale także jest bujna w roślinność, albowiem wszystkie łąki są pokryte bujną trawą i ślicznymi kwiatami, pomimo to, że tam panuje wielkie zimno. Poza górą Obidową i za doliną nowotarską, choć jest o wiele cieplej, a jednak nigdzie nie spostrzegłem takiej roślinności jak w owej dolinie nowotarskiej. Co do widoków niejedno miejsce jest piękniejsze, jak [na przykład] Szaflary skąd widać całe Tatry. Zaś co do położenia miejsca jest najpiękniejsze Zakopane. Jest położone u samych stóp Tatr na wysokości 900 m. W Zakopanem jest zakład p. hr. Zamoyskiej liczący 160 osób.

Przyjechawszy do Zakopanego udaliśmy się prosto do zakładu. Tu dano nam kolacyę. Po kolacyi poszliśmy wszyscy do domu, w którym mieliśmy spać. Może około 10tej godziny każdy smacznie spał.

Fabryka.

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus, tymi słowami zostaliśmy zbudzeni. Ubraliśmy się zaraz i poszliśmy na [M]szę św. Po [M]szy św. poszliśmy na śniadanie. Po śniadaniu przyszedł p. hr[abia] a usłyszawszy, że my mamy zamiar iść do Kościeliskiej Doliny, rzekł: Oho, już ja was nie puszczę, [bo byście] mi zginęli, jak jeden sędzia. Ot, lepiej zrobicie, że pójdziecie do fabryki i zobaczycie jak się wyrabia papier. Zgodziliśmy się chętnie na to i poszliśmy z p[anem] hrabią tam, gdzie jest początek fabryki. Tu zaczął opowiadać pan hr[abia] mniej więcej w tych słowach: "Tu są dwa koła, na które woda uderza w sile 300sta koni. Te koła wprawiają w ruch wszystkie inne koła w fabryce. Zaś co do papieru ten wyrabia się w następujący sposób: Najprzód zdziera się korę z drzewa, następnie [rznie] się drzewo na równe części (1/2 m), dalej wywierca się sęki za pomocą maszyny, te części wkłada się do innej maszyny, gdzie dwa kamienie obracające się z ogromną szybkością trą to drzewo na prusz, ten prusz wypływa stamtąd z wodą, idzie następnie na trzy sita. Tu się przesiewa prusz i delikatniejszy idzie do koryt, zaś mniej delikatny idzie rurami do tej samej maszyny, w której był przedtem. Następnie znowu wychodzi, idzie do koryt, z koryt rurą na filc, następnie pomiędzy dwa kamienie stalowe, osiada i tworzy się z tego gęsta, zbita masa, tworząca dykturę. Ta dyktura, ponieważ jest mokra idzie pod prasę, gdzie woda ocieka. Stamtąd wyjmuje się ją po trzech dniach, zawozi do suszarni, gdzie pozostaje trzy dni jeżeli jest pogoda a tydzień, gdy deszcz." Tak opowiadał p. hr[abia]. My zaś ze swej strony robili notatki, notując ważniejsze rzeczy. Podziękowawszy panu hr[abiemu] poszliśmy na małą przechadzkę koło fabryki na polanę tak zwaną Kalatówkę. Około 1ej godz. powróciliśmy na obiad. Po obiedzie poszliśmy do Zakopanego, chcąc lepiej to miejsce zobaczyć. Gdy powróciliśmy z Zakopanego do domu, umyliśmy się, odpoczęli cokolwiek i poszliśmy na kolacyę. Po kolacyi, po modlitwie wieczornej pokładliśmy się spać... (...)