Cnoty chrześcijańskie, jak kwiaty, były widoczne w codziennym życiu Sługi Bożego. Osoby z jego najbliższego otoczenia wspominają znamienne szczegóły, które mówią więcej, niż może płomienne słowo kaznodziei. Trwał w Bogu, a Bóg trwał w nim. Szukał najpierw i przede wszystkim chwały Bożej i dobra dusz. Oto niektóre świadectwa:
„Jeżeli chodzi o cnoty główne, inaczej teologalne i te które są im pokrewne, trzeba je widzieć w życiu Ojca Anzelma w kontekście jego zwykłej codziennej wierności oraz w wypełnianiu tego wszystkiego, co nakładało jego życie zakonne i kapłańskie. Jednocześnie należy odnosić się do sytuacji, kiedy wykonywał zadanie przełożonego, którym był prawie całe swoje życie. Należy podkreślić jego oddanie modlitwie myślnej przepisanej przez konstytucje, Liturgii Godzin i jakiejkolwiek modlitwie liturgicznej.
Był bardzo wymagający i dokładny we wszystkim, co odnosi się do kultu Bożego. Mam tu na myśli czystość miejsc kultu, paramentów liturgicznych, artystycznego wystroju ołtarzy, zwłaszcza podczas świąt. Nigdy nie brakowało kwiatów, chociaż musieliśmy je kupować. Zawsze był dokładny i miał dobry gust, jeżeli chodzi o kupowanie dekoracji do czynności liturgicznych, zwłaszcza przy wielkich uroczystościach” (Victor Antonio Tirado Ramos OCD, Krótkie wspomnienia).
Okiem nowicjuszek i kleryków
Na pytanie o Naszego Ojca, jako kapłana przy ołtarzu, niech rzuci małe światło taki szczegół. Było to w okresie Zesłania Ducha świętego. Będąc zakrystianką w Sosnowcu (chyba nowicjuszką), ubrałam ołtarz pięknymi, czerwonymi tulipanami, widząc w nich symbol ogni Ducha Świętego i ciesząc się, że Nasz Ojciec też to zauważy. Gdy po Mszy świętej spytałam, czy zauważył dziś te piękne, tak symboliczne kwiaty - odpowiedział po pewnym namyśle, jakby chcąc sobie przypomnieć ten szczegół: „Nic nie widziałem”. Zawstydziłam się trochę tego pytania o tak błahe szczegóły, poznając z tej odpowiedzi, jak uwaga Naszego Ojca była pochłonięta tym, co niewidzialne i najświętsze na ołtarzu” (s. Wincencja, karmelitanka Dzieciatka Jezus).
„Pamiętam, jak byłam nowicjuszką [w Rzymie] i miałam powierzoną kaplicę i ubieranie ołtarza. Ojciec Anzelm zauważył, że kwiaty były nieświeże. Po Mszy św. ostro mi powiedział: „To takie kwiaty stawiasz Panu Jezusowi?! Gdybyś była karmelitanką, to kazałbym ci za pokutę pół godziny klęczeć. Zrozumiałam na zawsze tę naukę”
(s. Jolanta, urszulanka).
Symbol miłości i jedności
Sługa Boży o. Anzelm od św. Andrzeja Corsini, jako rektor międzynarodowego Kolegium w Rzymie, w latach 1926-1945, żył w centrum tej wielojęzycznej wspólnoty, by jednoczyć braci w duchową rodzinę. Uważał, że osoby, które zgromadziła miłość Chrystusa, jednoczy Boży Duch. Starał się wprowadzać we wspólnotę atmosferę radości i ducha rodzinnego.
„Na zakończenie posiedzenia akademickiego na cześć o. Anzelma z okazji jubileuszu 25-lecia jego święceń kapłańskich (1932), ówczesny wicerektor o. Gabriel od św. Marii Magdaleny, porównał członków międzynarodowego Kolegium do różnorodnych kwiatów. W słowie podziękowania, o. Anzelm nazwał więc siebie pokornie tylko „wstążką”, która łączy razem te wszystkie kwiaty w jeden bukiet - do złożenia w ofierze Panu” (Nilo Geagea OCD, Wspomnienia).
Symbol cnót i ślubów zakonnych
Podobna scena miała miejsce w sierpniu 1962 r., gdy o. Anzelm obchodził swój jubileusz 60-lecia profesji zakonnej. Z tej okazji siostry karmelitanki w Sosnowcu urządziły Ojcu Założycielowi uroczystą akademię, ofiarując mu wraz z życzeniami bukiet złożony z 60 róż. Sługa Boży wzruszony tym gestem, wygłosił spontanicznie przemówienie. Oto fragment:
„Kiedy się patrzę, w tej sali naokoło, to najwięcej widzę kwiatów... Kwiaty są symbolem wesela, a także symbolem cnót. Dlatego też bukiet złożony z pięknych róż, które mi ofiarowałyście, jako znak i symbol tej radości jubileuszu, ja wam zwrócę.
Na uroczystość św. Teresy od Dzieciątka Jezus śpiewa Kościół antyfonę: Florete flores - Kwitnijcie, kwiatki, et date odorem - rośnijcie łaską Bożą. Więc te kwiaty, symbol waszego życia zakonnego, a równocześnie radości w trzech ślubach zakonnych: posłuszeństwa - z pokorą, czystości - z pełnością ducha wewnętrznego i ubóstwa - oddzielonego od siebie, ja ofiaruję Matce Generalnej i wszystkim jej zastępczyniom pod warunkiem, żeby mocno ten bukiet związały, bo moje ręce są stare i ja już nie mogę tak mocno wiązać, dlatego trzeba ten bukiet powierzyć w ręce mocniejsze.
A wiecie, co ten bukiet trzyma? Bo róże są rozproszone - a tu jest wiązanie… Więc i „bukiet” życia zakonnego trzeba związać mocno potrójnym węzłem: posłuszeństwem, czystością i ubóstwem, wtedy ten „bukiet” zawsze będzie świeży i zawsze będzie się trzymał pięknie, nie uschnie, ale zawsze będzie się rozwijał” (Sosnowiec, 22 VIII 1962).
c.d.n.
You must be logged in to post a comment.