Tak nazywają powszechnie świętą Teresę w Hiszpanii - la Santa: wiedzą wszyscy, że to jest wielka Teresa od Jezusa, Karmelitanka Bosa. Świętość jej zastępuje jej imię. Dlatego, mając mówić o tej wielkiej Świętej, nie wiem od czego zacząć, bo wszystko u niej wielkie i wzniosłe, wszystko piękne i doskonałe. Od urodzenia do anielskiej jej śmierci nie znajdujemy u niej żadnego grzechu ciężkiego. Znajdujemy natomiast urodzaj cnót wszelkich. Wiara jej tak gorąca i prosta, jakby w niej nie było żadnych tajemnic, i czym głębsza tajemnica, tym mniej ona trudności znajduje, gotowa umrzeć nie tylko za prawdy objawione, lecz tysiąc razy za najmniejszą ceremonię. Ufność w niej tak silna, tak męska, że najtrudniejsze przedsięwzięcia, jak reforma i budowanie klasztorów, z chwilą planowania tym samym są jakby wykonane; gdy myśl i plan u niej się rodzi, równocześnie staje się czynem. Miłość Teresy nie znajdzie na ziemi godnego pióra i słowa; wszystko w niej jest żarliwym ogniem o chwałę Pana, o dusz zbawienie; za jedną dusze gotowa cierpieć do skończenia świata. Serce ma niewieście, czułe żywe, szlachetne, szerokie jak morze, a przy tym tyle w tym sercu męskości i wytrwałości, że nawet u wielkich świętych mężczyzn nie znajdzie się tyle mocy i siły.
(...) Czytając jej piękne i liczne pisma ? ucztą jest ich czytanie ? zobaczycie w nich obraz jej duszy szczery, wylany, formę i styl pisania niewieści, ale treść więcej, niż męską. O najgłębszych tajemnicach wiary i drogach doskonałości rozprawia lepiej i przystępniej niż najbieglejszy teolog, a tak barwnie, nieraz dowcipnie, że czytanie jest zajmującą historią, choć z każdego słowa bije z całą siłą jedna tylko i wielka miłość Boga. Trudniej jest śledzić jej życie za kratą klasztorną. Tam bowiem pod zewnętrzną i wewnętrzną pokorą ukrywa swą doskonałość, choć zapach świętości przechodzi na zewnątrz nawet przez mury klasztorne. Nie wiadomo, gdzie więcej podziwiać Teresę, czy kiedy w zachwycie miłości klęczy przed tabernakulum lub kiedy ze świętym Janem od Krzyża rozprawia o tajemnicach niebieskich, czy też kiedy układa, buduje, planuje, pisze, pracuje; wszędzie bowiem widać w niej ludzkość, naturalność, odziane w szatę nadprzyrodzoności i świętości.
Dlatego święta nasza Matka Teresa jest świętą nie tylko dla Karmelitów, jest wzorem świętości dla wszystkich osób i stanów, bo wszyscy w niej znajdujemy całokształt doskonałego życia chrześcijańskiego.
Bóg jest, jeśli wolno tak powiedzieć, zazdrosny o serce człowieka. Dał człowiekowi wszystko: rozum, przez który jest królem tego świata, dał mu wolną wolę, by był panem nad stworzeniem i niezależnym od niego, uczynił człowieka arcykapłanem widzialnym na tej ziemi by mu oddawał cześć za wszystko nieme i nierozumne stworzenie, podzielił się z nim swoimi dobrami. Jeden mu tylko postawił warunek, aby jak stworzenie służy człowiekowi, tak on, człowiek, służył Bogu. Nikt jednak nie jest tak (...) niewdzięczny, jak człowiek, nikt się tak nie targuje z Bogiem jak on, nawet kiedy służy Bogu, żeby choć coś zachować dla siebie. Nawet najwięksi święci, co żadnym ciężkim grzechem nie obrazili Boga, mieli trudność, by całe i całkiem poświęcić swe serce Bogu. Takim człowiek jest egoistą. Chciała i Teresa w młodości swojej targować się z Bogiem. Młoda, o bujnej wyobraźni, o gorącym temperamencie hiszpańskim, wesoła, podobała sobie w pewnych próżnostkach, w czytaniu rycerskich powieści a nawet sama taką ułożyła. Nie były to rzeczy grzeszne, ale były niebezpieczne. Pan Bóg przeznaczając ją na mistrzynię życia duchowego zezwolił, żeby się własnym doświadczeniem nauczyła, jak marne są i niegodne te rzeczy. Zaczęła przez to stygnąć w modlitwie, w ćwiczeniu cnót chrześcijańskich. Zaczęła pływać w myślach światowych, oglądać się za szczęściem na tej ziemi. Jeszcze wtedy nie rozumiała, że służyć Bogu znaczy królować! [C]hciała być widzianą, kochaną, nie rozumiejąc, że takie królowanie jest niegodnym służalstwem. Już w klasztorze będąc jeszcze uczuć ziemskich, przywiązania do krewnych nie wyrzuciła całkowicie ze serca. Bóg czuwał nad nią: Pukał do serca, upominał się o swoje prawa. Zabrał jej najprzód matkę, gdy jeszcze dzieckiem była. Złamana boleścią, klękła przy marach kochanej rodzicielki i poświęciła się Matce Najświętszej. Dawał jej Pan przykład w życiu bogobojnego ojca i wuja. Święta śmierć ojca napełniła ją odrazą do wszystkiego co ziemskie. Ale jeszcze nie całkiem serce jej przylgnęło do Pana. Użył Bóg ostatniego środka; pokazał jej miejsce w piekle, które jej szatani gotowali, jeśli się nie oderwie od siebie. Ukazał się jej cały skrwawiony przy słupie. Temu widokowi nie mogło się oprzeć jej szlachetne serce. Przestała się targować. Dała się zwyciężyć, miłością Boga zwyciężając siebie; Pan Jezus został zwycięzcą. Przeszła Teresa drogę najtrudniejszą, drogę oczyszczenia. Przy ciągłej pracy mimo ruchów naprzód i wstecz, za jednym razem zerwała wszystkie więzy. Odtąd Teresa już nie należy do świata, ani w myślach nawet; należy wyłącznie do Boga.
Szczęśliwy człowiek, szczęśliwa dusza która nie zamykając uszu na głos łaski da się zwyciężyć. Przeciwnie, kto łaskę otrzymuje, czuje w swej duszy, że powinien z niej korzystać, a opiera się, ucieka przed Bogiem, to Bóg go szuka, biegnie za nim, gdy jednak upór trwa, łaska przestanie działać i wtedy ani widok piekła, ani widok czyśćca, ani obraz Pana Jezusa Chrystusa nie działa! Dusza ziębnie, może nie zaraz popełnia grzechy ciężkie, ale powoli nachyla się ku nim i w końcu zamiera w niej życie łaski, wpada w nałogi i wreszcie w grzechy ciężkie. Czy w takim stanie nie ma ratunku. Miłosierdzie Boga zawsze jest nad nami. Trzeba przyjąć linę ratunkową. Trzeba tylko umieć uklęknąć, trzeba umieć powiedzieć moja wina, trzeba się pokornie pomodlić o łaskę, której Bóg nie odmówi. Wstanie się do życia. Krew Jezusa obmyje nas od wszelkiego grzechu i wprowadzi znowu na drogę cnoty.
Nie wystarczy zerwać z grzechem, ciężkim czy powszednim, nie wystarczy nawet zwyciężyć chwilowo przeszkadzające nawyki. Trzeba się zbliżyć do Boga i oświecać się jego światłem. Modlitwa jest drogą do Boga, wyprasza łaskę, daje siłę do umartwienia i przez te dwie siły umartwienia i modlitwy dusza współpracuje z łaską i odziewa się w cnoty. Wytrwała modlitwa niesie ze sobą umartwienie. Toteż św. Teresa na tej drodze została świętą. Przez osiemnaście lat ćwiczyła modlitwę, wiernie, stale, co nie małym było umartwieniem. Nauczyła się modlić. Przepięknie później tłumaczy modlitwę Ojcze nasz, w której szukała łaski, by poznać Ojca, by mnożyć Boską chwałę, by szukać najprzód królestwa Bożego, by pełnić wolę Bożą, w głodzie za Bogiem szukać chleba powszedniego. Przez modlitwę zbliża się do Boga, pokornie i [z miłością] z Nim rozmawia. Przy świetle łaski widzi siebie, widzi Boga, wyzuwa się ze siebie, odziewa się w Jezusa Chrystusa i w naśladowaniu Jego znajduje prawdziwą drogę do doskonałości. Póki na początku stworzenia były ciemności, ziemia była pusta. Gdy pojawiło się światło, ziemia zaczęła wydawać bogatą roślinność i piękne owoce. Tak u Teresy. Mając to światło łaski Bożej i współpracując z nim, okryła się bogactwem cnót prawdziwie heroicznych. Bóg jej sam dopomagał. Otoczył ja kierownikami świętymi, jak: św. Franciszkiem Borgiaszem, św. Piotrem z Alkantary i całym szeregiem znakomitych teologów. Nabrała przez to nadzwyczajnego poznania życia duchownego i nadzwyczajnej czystości serca, że nie było w nim ani jednego uderzenia, które nie byłoby dla Boga. Trudno określić, jaką cnotę nazwać większą czy piękniejszą, bo wszystkie są nadludzkie. Pokora jest taka, że nikogo nie uważa za tak wielkiego przyjaciela jak tego kto ją obrazi lub spotwarzy, czystość tak wysoka, że prawie nie wie co to jest pokusa nieczysta, posłuszeństwo tak mocne, że czyni w niej i przez nią rzeczy po ludzku niemożebne ? możliwymi; nawet samej chorobie rozkazuje. Cierpliwość tak wypróbowana, że nic tak nie pragnie jak cierpieć i czuje się najwięcej umartwioną, gdy nie ma cierpienia.
Gorącość o chwałę Bożą i o dusz zbawienie pożera ją tak, że płacze i woła: Daj mi dusze, resztę zabierz. Modlitwa jej jest życiem Boga w jej duszy i tak wysoka, że Kościół czcząc ją, prosi ją w modlitwie, aby tego co się nauczyła w modlitwie i nas także uczyła, byśmy się karmili paszą niebieskiej nauki. Nad wszystkimi jednak cnotami góruje królowa cnót wszystkich, miłość Boga. Teresa, gdy wspomni na Boga, cała się pali: tak przy stole jedząc, na rekreacji się bawiąc, na samo wspomnienie o Bogu wydobywały się z jej serca pieśni tak gorące, że nie można było poznać, czy Teresa jest jeszcze na tej ziemi, czy przemieniła się w niebieskiego Serafina. Nigdzie nie jest tak ? wymowna, jak kiedy pisze lub mówi o miłości. Próżno szukać w słowniku wyrażeń, uniesień i wykrzykników jakie się wydobywały z jej duszy. Dlatego też nazywają ja seraficzną doktorką teologii mistycznej. Nic też dziwnego, że przy takich darach i wyrobieniu mnożyły się także dzieła zewnętrzne; 32 klasztory zawdzięczają jej istnienie, zreformowała zakon męski. Ludzi przywykłych do ustalonego sposobu życia, do wiekowych nawyków przekonać ? nie prostaczków, ale teologów, to dzieło zaiste Boże, wielkie, godne podziwu. Stąd słusznie wielka Teresa figuruje w świątyni całego chrześcijaństwa, w bazylice św. Piotra pomiędzy największymi świętymi i fundatorami zakonów, jako filar Kościoła Bożego. Trzyma w jednej ręce pióro a w drugiej księgę, jako znak niebieskiej mądrości. U stóp jej stoi anioł z grotem, który przebił jej serce na znak miłości.
Jeśli rzucimy oczy na ten obraz Reformatorki Karmelu i przyrównamy do siebie, jakżeż biednie wypadnie porównanie; Uważamy się za doskonałych, kiedy bez roztargnienia odmówimy czasem Ojcze nasz czy Zdrowaś, kiedy często przystępujemy do spowiedzi i Komunii, kiedy nie szemramy na Pana Boga i nie złościmy się na bliźnich ? Czy nie jesteśmy figurami bez życia, bez ruchu? Miłość Boga powinna wszystko ożywić! [S]łowa, uczynki, nasze cierpienia a przez nas naszych bliźnich, stojących może daleko od Boga. Będziemy wtedy apostołami słowa w modlitwie i w dobrym przykładzie.
Rzućmy jeszcze okiem na Teresę w chwilach, w których ona wydaje się najdoskonalszą, bo Bogu najbliższą. Ten moment, to chwile, kiedy Teresa klęczy przed tabernakulum, kiedy przyjmuje Komunię świętą. Wtedy św. Dziewica już nie włada nad sobą, włada nią miłość ukrytego i uwięzionego Boga. Cała w Nim, cała dla Niego. Słusznie nazywała się Teresa od Jezusa, słusznie nazwał się od jej imienia: Jezus od Teresy. Trawiły ją choroby i wielkie cierpienia, ale największym jej cierpieniem było żyć [z dala] od umiłowanego Boga. [Toteż] często wołała: ?umieram, że umrzeć nie mogę?. Pożądaniem pożądała widzieć Boga twarzą w twarz. A my? Czy nie umieramy ze strachu, że... umrzeć musimy?
Pójdźmy jeszcze do celi umierającej Teresy, aby przypatrzeć się jak umierają święci. Leży (...) w boleściach wielkich, ale cała zatopiona w Bogu. Przyniesiono jej Wiatyk. Choć się od wyczerpania i bólu poruszyć prawie nie mogła, na widok Boskiego Oblubieńca zerwała się na łożu boleści, jakby chciała wybie[c] na spotkanie niebieskiego Gościa. Oblicze jej rozgorzało jak słońce, tak że patrzeć na nią nie było można. Kiedy przyjęła Wiatyk, kiedy złożyła ręce, stała się podobna do mistycznego feniksa, który własnym dogorywa ogniem. Czas, czas wołała by odejść. Największą jej pociechą było, że umiera córką Kościoła. Tak umarła dzieckiem Kościoła, świętą seraficzną. Strawiła ją nie choroba, ale miłość!
Miejcie ten obraz i przykład przed oczyma duszy. Zrywajcie przeszkody, które przeszkadzają zbliżać się do Boga, ubierajcie się w cnoty i doskonałość chrześcijańską, jednoczcie się z Bogiem przez miłość i czyńcie dzieła miłości. Wówczas z ufnością, ze świętą Teresą śpiewać możecie: Miłosierdzie Pańskie na wieki wyśpiewywać będę. Amen.