Przeskocz do treści

J+M

Zaprowadzę go na górę świętą
i rozraduję go w domu modlitwy mojej.

Cudowny jest Pan Bóg w świętych swoich, wspaniały w dziełach rąk swoich. Wszystkie dzieła Boskie, są piękne, wszystkie harmonijnie urządzone, wszystkie zdradzają nieskończony rozum i pieczę swego Stwórcy. Nigdzie jednak troskliwość Boga nie jest tak wielka, jak o zbawienie i uszczęśliwienie człowieka. Już kiedy stwarzał Bóg człowieka, czytamy w [P]iśmie św. jakby się namyślał, naradzał jakby go stworzyć i uczynić. Uczyńmy człowieka na obraz i podobieństwo nasze. O wszystkich ludziach ma Pan pieczę szczególniejszą; żaden ojciec, żadna matka nie myśli, tyle o dziecku swojem, ile Bóg myśli o nas. Każdy nasz ruch, każdy moment istnienia i życia naszego jest mu żywo obecny. W nim bowiem się ruszamy i żyjemy i jesteśmy. W tej pieczy o cały rodzaj ludzki wybiera jednak sobie pewne dusze, uprzywilejowane jego łaską i wyborem, prowadzi je od pierwszej chwili, otacza łaską swoją, daje im rodziców dobrych, kierowników światłych, jasne pojęcie rzeczy Bożych, wiarę, która góry przenosi; tych ludzi tak wyszczególnionych przynagla do wielkich wysiłków nad własnym uświęceniem; z łaski Jego i pracy własnej stają się oni świętymi, aby nam byli wzorem. Mamy takich wzorów mym biedni pełzający ludzie tysiące. Każdy wzór inny, każdy piękny i wykończony, każdy godny naśladowania. Stawia Bóg te wzory obok jednego najpiękniejszego pierwowzoru Jezusa Chrystusa, aby wszyscy patrząc mogli naśladować Jezusa Chrystusa w świętych Jego. Wzory te doskonałe, wykończone piękne są najrozmaitsze.
Apostołowie, męczennicy, wyznawcy, dziewice pokutnicy i pokutnic[e], mężowie pracy i modlitwy, z wysokich rodów i niskich lepianek, od papieży do prostych i zapomnianych służących i żebraków, aby każdy w jakimkolwiek stanie, w jakimkolwiek zajęciu, położeniu, mógł naśladować świętych i zostać świętym. Zamyka Bóg przez to usta nasze, i lenistwo nasze, że świętość jest niemożebna, trudna, niepodobna. Słyszymy przez tych św[iętych] głos przemawiający Boga: Mogli oni, możemy i my.
A choć ci święci różnemi biegli drogami, wszyscy schodzą się harmonijnie w jednem punkcie tj. w Bogu, początku i końcu wszelkiej świętości. Wszyscy, choć różne ich prace, schodzą się w jednej gorącej miłości Boga, która jest wiązanką wszelkiej cnoty i doskonałości.
Jakiż wzór daje nam św. Jan od Krzyża. Św. N[asz] O[jciec] Jan od Krzyża to wzór bogaty bardzo ? barwny, na który się złożyły i wysokie urodzenie, i ostateczne niemal ubóstwo, miłość sięgająca najwyższych szczytów niebieskich i pokora schodząca do najniższych przepaści, praca wyczerpująca siły dla zbawienia bliźnich, a przy tem ukrycie w ciasnych murach klasztoru, modlitwa rozkoszująca się obcowaniem w Bogu najpoufalszem, ale zarazem wzgarda od ludzi i zapomnienie i umartwienie, jakiego nikt może z ludzi nie doświadczył. Św. Jan jest wzorem uczoności, doktor mistyczny, umiejący rozprawiać i pisać o najwyższych rzeczach nadprzyrodzonych; ale lepiej jeszcze umiejący być nieznanym i uciekającym przed rozgłosem sławy i chwały. Są w tym wzorze życia św. O[jca] Jana cnoty najpiękniejsze, które nie dadzą się mierzyć miarą ludzką i ludzkim językiem. Nie będę cnót jego wymieniał wszystkich, ani o wszystkich opowiadał, jak ich św[ięty] nabywał, jak się w nich ćwiczył. (...)
Jedno dzisiaj tylko pokrótce stawię wam przed oczy, mianowicie ? że cały ten piękny, barwny wzór świętości, który podziwiamy u Świętego, jest wyrobiony na tle, na podkładzie modlitwy i umartwienia chrześcijańskiego. Modlitwa i umartwienie to są te złote kosztowne nitki, które wyszyły, wyhaftowały ten wzór dziwnie bogaty i wspaniały chrześcijańskiej świętości jakim jest św. Jan od [Krzyża].
Próżno bym się kusił przedstawiać wam wysokie, niebieskie sposoby modlitwy św. Jana. Wyznam, ja ich sam nie rozumiem, nie pojmuję, bo one przechodzą miarę rozumu ludzkiego. Komu Bóg dał odczuć bliskość obecności swojej na modlitwie, komu powierza sekrety swojej miłości, komu się udziela na tej ziemi nie pod osłoną wiary, lecz już jakby w jasnowidzeniu swej piękności i chwały ? ten niech się raduje i w pokorze a uniżeniu błogosławi majestat Boga. My zwykli ludzie modlimy się z trudem, z oporem, z ciężkością pełni roztargnienia, pełni rozmaitych obrazów i myśli światowych.
Nie sądźcie jednak, że święci zaraz lecieli w powietrze gdy się modlili. Nie sądźcie, że św. N[asz] O[jciec] Jan zaraz [wpadał] w ekstazę i zachwycenie gdy się modlił - on modlitwę zaczynał jak i my od zginania kolan, pochylania głowy do ziemi, składania rąk. Modlitwa nie była i dla niego rzeczą łatwą, modlitwa jego była ciężką pracą. Klęczeć na skorupkach potłuczonych, jak on to czynił, o północy sen sobie przerywać, od prac swoje myśli odrywać, aby je przywiązać do Boga i do jego tajemnic, to pewno nie są rozkosze, nie są zachwycenia. To praca twarda to szkoła sroga modlitwy.
I taką pracowitą modlitwą przeplatane jest całe życie św. Jana. Jako mały chłopczyk w ciężkiej pracy domowej pomaga ubogiej, niemal w ostatniej nędzy pozostającej ubogiej matce wdowie, ale i przy niej znajduje czas wieczorny i nocny na pobożne paciorki; w szpitalu chorym usługując i równocześnie studya filozoficzne odbywając, pewno miał sposobności do roztargnień więcej jak ktokolwiek inny ? a i tu dwie do trzech godzin wśród ciszy nocy znajduje na modlitwę ? a taka modlitwa przy znużeniu i umysłu i ciała musiała to być praca nazbyt twarda ? w nowicyacie Karmelit[ów] wprawdzie więcej miał czasu i swobody, oddalony od świata rozmawiać z Bogiem ale i tu modlitwa jego nie była samą słodkością; jeżeli nie ludzie to d[i]abeł ustawiczne mu czynił w niej wstręty i trudności ? a jednak niczem się nie dał Jan św. zwyciężyć. Jako kapłan, czy na ambonie czy w konfesyonale; jako mistrz nowicyuszów zaprawiający ich i nauczający drogi modlitwy i umartwienia, karcący, baczący na ich wady, jako przełożony mający zarząd całego domu i wszystkich zakonników pewno miał setki przyczyn do roztargnienia, a więc i tu modlitwa jego zachwyceniem; była mu osłodą, pokarmem, ale była równocześnie twardym ćwiczeniem się w oddalaniu roztargnień.
My życie świętych zwykle nie dobrze pojmujemy. Bo jeśli w życiu świętych spotkamy jakie jedno zachwycenie ? sądzimy że całe ich życie to słodkie, rozkoszne obcowanie z Bogiem, że Bóg dawał im same cukierki, ciasteczka. Nie! Życie św[iętych] to twarda szkoła życia, tak jak i nasza to twardy pokarm ze suchego chleba i wody.
Więc też kiedy widzimy, że Bóg cudownie opiekuje się św. Janem, że go ratuje Matka [Najświętsza] od zatonięcia w stawie podając mu rękę, że go ocala od śmierci w studni głębokiej płaszcz macierzyński mu podkładając, kiedy słyszymy, że śpiewa z aniołami we więzieniu i z Matką [Najświętszą] rozmawia, że ukazuje mu się Zbawiciel i żąda od niego, aby sam sobie naznaczył nagrodę za swe prace, kiedy go widzimy jak w rozmowie ze św. Teresą o tajemnicy Trójcy [Świętej] unoszą się oboje w powietrze, ona za kratą, a on przed kratą ? to są rzeczy piękne cudowne ? jednak wolałbym, żebyście o nich zapomnieli, a przypatrzyli się św. Janowi z innej strony. Nie to co nadzwyczajne, bo nie w tem świętość polega, to co jest nadzwyczajne, jest znakiem tylko świętości. Patrzcie na to tak u św. Jana, jak i u innych św[iętych] co jest zwykłe, powszednie, codzienne. Zwykłym zaś, codziennym chlebem św. Jana, to nie zachwycenia, nie ekstazy ale twarda, wytrwała, z oschłością i ciężkością połączona modlitwa, to ciągłe uwolnienie ducha od roztargnień, od rozproszeń, to ciągła żmudna praca, aby się dobrze modlić.
Tak pragnę byście się zapatrywali na cnoty świętych, na codzienne wytrwałe ich ćwiczenie. Ta jest bowiem droga wszystkich cnót, wszystkich zasług wszystkich świętości; Taką też niech będzie i wasza modlitwa. Jak w życiu św. Jana tak i wasza niech będzie modlitwa: nitkami złotymi, haftującymi wasze życie w jeden piękny całokształt chrześcijańskiej doskonałości.
Wybrałem modlitwę w życiu św. Jana od [Krzyża], bo modlitwa jest nam najpotrzebniejsza. Kto się nie modli ten nic nie zrobi dobrego. Darmo tu ulegać złudzeniu. Jak bez pokarmu nie można żyć, tak bez modlitwy nie można być św[iętym]. Modlitwa jest środkiem wszystkich środków, chrześcijanin bez modlitwy to ciało, nic tylko ciało. Ducha w niem nie ma. Modlitwa zaś Jest rozmową z Bogiem. Jest pokorną prośbą rano i wieczorem, którą aniołowie niosą przed tron Boga na skrzydłach różanych wschodzącej zorzy i na promieniach zachodzącego słońca, jest ona tą wonią kadzidła, która ze serca ludzkiego rozwesela i bawi świętych, jest ona tą drabiną po której wstępujemy do nieba; jest i modlitwa językiem synów Bożych, pewnym znakiem zbawienia, jest ona kluczem do nieba, jest złotym łańcuchem, zwieszającym z nieba; przez ten łańcuch ściągamy łaski z nieba, przez ten łańcuch ciągniemy duszę do nieba, jest modlitwa wszechmocą, której Bóg się oprzeć nie może, przed którą Bóg sam kapituluje; mięknie od głosów modlących się serce Boże. Dlatego módlcie się, módlcie się, jak modlił się Jan św. wytrwale, pracowicie, dzień za dniem a i waszem udziałem będzie świętość nie powszednia, lecz świętość synów [B]ożych.
Do takiej modlitwy, za przykładem św. Jana od [Krzyża] dołączcie umartwienie codzienne, cierpliwe, ducha zaparcia się i spokojnego poddania się woli Bożej. Nie daj, bym się miał w czem chlubić jeno w Krzyżu Pana Jezusa Chrystusa. Tak czynił modląc się Jan św. Nie patrzcie i w tej drugiej cnocie na to, co jest u św. Jana nadzwyczajne. On sypiał jako dziecko na twardych rózgach, jako zakonnik na twardej desce, nieraz w tak nędznym domu, że śnieg służył mu za kołdrę. We więzieniu, do którego go zamknęli zakonni bracia, nieprzyjaciele życia umartwionego, znajdziecie go w takiej nędzy i opuszczeniu, (...) ? znajdziecie go jeszcze w chwili śmierci, jak prosi o największą nagrodę od Pana Jezusa ukazującego mu się z Krzyżem: Panie cierpieć i być wzgardzonym.
(...) Nie przez te nadzwyczajne rzeczy św. Jan został św[iętym], przez codzienne umieranie własnym skłonnościom, własnej naturze. A do tego macie sposobność, aż nadto. Macie ubóstwo i brak potrzeb nawet do codziennego życia, macie wasze skłonności zepsutego serca, niecierpliwość ga[da]tliwość, nieczyste żądze ciała, macie choroby lżejsze i cięższe, macie obcowanie z ludźmi kapryśnymi, nieznośnymi, nie pasującymi do waszego charakteru; Z tego rodzą się walki, trudności, przykrości, zawody, gorzkie nieraz doświadczenia. Oto dla was codzienna szkoła doświadczenia i umartwienia. (...)  Oto i dla was przykład. Znoście cierpliwie codzienne nieodłączne przykrości, spokojnie, cicho, ofiarnie, wielkodusznie, z ufnością. Te przykrości przeplatajcie modlitwą. To was uświęci, oczyści. Jest bowiem umartwienie stróżem cnoty ? solą chroniącą od zniszczenia, odrywa nas od złych zachcianek, oczyszcza, od ziemi do Boga podnosi.
Przez umartwienie stajecie się czystymi, pokornymi cichymi; naśladowcami Chrystusa ukrzyżowanego. Połączcie z modlitwą waszą to codzienne nieodłączne umartwienie, a świętymi będziecie.
Niechże owocem i błogosławieństwem dnia dzisiejszego i uroczystości św. N[aszego] O[jca] Jana od [Krzyża] będzie dla was wszystkich ta prawda. Nie szukajcie w żywotach świętych i w życiu waszym rzeczy nadzwyczajnych, które są znakami [B]oskiej dobroci i świętości sług [B]ożych. Bóg ich wybiera i uposaża w takie nadzwyczajne łaski i dary, aby dać poznać dzieła swojej świętości, aby dać wzory bijące pod oczy każdego. Szukajcie natomiast w życiu świętych prawdy życiowej; patrzcie na ich codzienne życie, codzienne zajęcia, codzienne krzyże i według tego wasze życie układajcie. Każdy z was tu obecnych ma od Boga dane wszystko aby być świętym; w tym kąciku w jakim go Bóg postawił niech spełni swoje powołanie.
Wszystkie krzyże, prace modlitwy łączcie wiązanką prawdziwej miłości ku Bogu, pomoc i ducha wypraszajcie sobie przez modlitwę ? cnoty nabywajcie przez chrześcijańskie codzienne zaparcie się i umartwienie ? ręczę jeśli to dobrze pojmiecie, i wykonacie ? większymi świętymi będziecie, jak nie jeden z tych, których czcimy na ołtarzach. Cudów tu nie potrzeba, łez przy modlitwie i zachwytów nie potrzeba, potrzeba jednak wytrwałości i pracy mrówczej. Wytrwajcież tedy czuwając na modlitwach na każdy dzień, a umartwienie Chrystusowe nosząc w ciele waszym ? abyście owocami modlitwy i umartwienia waszego cieszyli się kiedyś w królestwie Jezusowym. Amen.