Przeskocz do treści

UCZTA OFIARNA

„Dzięki Ci, Panie Jezu Chryste, za tę Ucztę,
na której Ty sam bywasz spożywany,
dzięki Ci za to, żeś nakazał kapłanom codziennie odnawiać
tę Ucztę na Twych ołtarzach, i że nas niegodnych
wezwałeś do uczestniczenia w niej.”

 

Jezus Chrystus przy „Ostatniej Wieczerzy” ustanowił Mszę św. nie tylko, jako ofiarę, ale też, jako ucztę ofiarną. Rozważając opis ewangeliczny Ostatniej Wieczerzy, widzimy, iż Pan nasz Jezus Chrystus nie tylko chciał, by w niej uczestniczyli Apostołowie, ale również, by jej uczestnikami stali się wszyscy, którzy uwierzą w Jego Bóstwo i Człowieczeństwo. Przy ostatniej wieczerzy łamał chleb i rozdzielał go biesiadnikom, mówiąc: Bierzcie i jedzcie, to jest Ciało moje (Mt 26, 26), podobnież rozdzielał i wino: Bierzcie i pijcie to jest Krew moja (por. Mt 26, 27n). Po czym tę niewymowną władzę przeistaczania chleba i wina w Ciało i Krew Pańską udzielił Apostołom, by to samo czynili na Jego pamiątkę. W ten sposób Jezus Chrystus wszystkim przygotował swą Ucztę. Ucztę tę nazwał Chrystus „Ucztą Nowego Testamentu” (por. Łk 22, 20), bo ją przyrządził w sposób dotąd nieznany, zastawiając napoje i pokarmy, jakich dotąd usta człowieka nie dotknęły: Ciało i Krew swoją.

Wiedział nasz Zbawiciel, że człowiek miał zawsze głód i pragnienie Boga, tęsknił zawsze za zjednoczeniem się z Nim, za własnym niejako ubóstwieniem. Jest to już także prawo natury, że niższe stworzenia wciąż dążą do przemienienia się w istoty wyższe. Wszystko co tylko istnieje, instynktownie wznosi się, by dopiąć wyższego stopnia życia. (...)

Jeden tylko człowiek opuszczony przez siły przyrody. Od początku swego istnienia stęskniony, pragnie własnego niejako ubóstwienia, na próżno jednak, między nim a Bogiem pozostaje zawsze nieskończoność. Czyżby człowiek na zawsze miał pozostać niezaspokojony w swych tęsknotach?

Czytając przepisy ofiarnych ceremonii, już u ludów pogańskich spostrzegamy, że obecni spożywali dary ofiarne, aby w ten sposób wchłonąć w siebie niejako istotę boską, nasycić się jej jestestwem. Lecz zawsze były to jeszcze próżne wzdychania i marzenia, aby dosięgnąć Boga.

By nasycić to ludzkie pragnienie, sam Bóg musiał się zniżyć ku swemu stworzeniu. I oto w czasie Ostatniej Wieczerzy Chrystus, który umiłował swoje i do końca je umiłował (por. J 13, 1), podał na pożywienie ludzkie własne swe Ciało i własną swą Krew. Ustanowił ucztę Nowego Testamentu, ucztę która ma ubóstwiać Jego wiernych. Przedziwny cud Boskiej Miłości! Człowiek przystępując do tej anielskiej uczty, nie zatraca swego bytu, jak wszystkie inne stworzenia, nie asymiluje sobie istoty tego pokarmu niebieskiego, według praw przyrody, lecz sam przeistacza się niejako w pokarm tej niewymownej uczty, którym jest sam Bóg, Jezus Chrystus. Człowiek naprawdę posiadł Boga, wywyższył się nad anioły, ubóstwił się.

Dzięki Ci, Panie Jezu Chryste, za tę ucztę, na której Ty sam bywasz spożywany, dzięki Ci za to, żeś nakazał kapłanom codziennie odnawiać tę ucztę na Twych ołtarzach, i że nas niegodnych wezwałeś do uczestniczenia w niej.

[...] Jak chleb jest naszym codziennym pokarmem, tak samo Ciało Pana naszego Jezusa Chrystusa winno być codziennym posiłkiem dla duszy naszej. Mamy go przyjmować wzywając „Imienia Pańskiego” (por. Ps 115, 13), bo bez boskiej pomocy nigdy nie będziemy zdolni przyjąć Go jak należy. O tę godność przyjęcia Chleba niebieskiego, troszczy się kapłan w ciągu całej Mszy św. I teraz, gdy nadeszła chwila spożycia, jeszcze zda się drżeć i wzdrygać się, sam jakoby nie wiedząc w jakich słowach ma przemówić do Tego Gościa Niebieskiego, i jakim sposobem zaprosić Go do swego serca.

Z tego zakłopotania wyprowadza go przykład ewangelicznego setnika. Gdy mu bowiem zachorował jego ukochany sługa, udaje się do Jezusa prosząc o cud. Jezus widząc jego głęboką wiarę, kieruje swe kroki w stronę jego domu, a wtedy ten wstrzymując Go woła w najgłębszej pokorze: „Panie, nie jestem godzien, abyś wszedł pod dach mój, ale rzeknij tylko słowo, a będzie uzdrowiony sługa mój” (Mt 8, 8). Przedziwna wiara w moc słowa Bożego! Zachwycił się Boski Mistrz tymi słowami i uczynił zadość prośbom setnika. Kapłan przejmując się uczuciami setnika, trzymając w ręku święte postacie i bijąc się w piersi, po trzykroć woła z głębi serca za setnikiem: „Panie nie jestem godzien... lecz rzeknij tylko słowo, a będzie zbawiona dusza moja”.

Zob. Msza święta w przeżyciu kontemplacyjnym, t. 9, s. 195-197.